Opowiadanie 2 cz.28 ♡
Wpadłam na izbę jak poparzona. Odrazu podeszlam do noszy na których leżał mój Piotr. Byl cały poobijany, na twarzy miał zaschniete krople krwi. Nie przeszkadzało mi to , że jest nie przytomny, poprostu zblizylam się i wtulilam sie w jego klatkę. Niestety odrazu zostałam odciagnieta przez Wiktorie i Konice.
-Zabierzcie ja stąd -krzyknął Sambor, patrząc na mnie przepraszajacym wzrokiem. Niemalże siłą zostałam wyprowadzona na korytarz.
-Hana będzie dobrze -powiedziała Wiktoria.
-Co z nim? jak to w ogóle się stało? -pytałam zaplakana.
-Podobno jakiś idiota pojechał na czerwonym, z tego co wiem to Piotr nie miał szans uciec, jechał prosto na czołowe...
-Co z nim? -powtórzyła pytanie.
-Wiesz jak to jest.. ale uratujemy go -Wiki próbowała mnie pocieszyć, jednak na marne.
-Do cholery! powiedz mi jakie ma obrażenia -emocje wzięły górę i w końcu wybuchłam.
-Narazie wiemy że ma złamaną nogę, kilka żeber, duza ranę na głowie i jest słabo wydolny oddechowo. Więcej będziemy wiedzieć po badaniach. -mloda chirurg usmiechnela się krzywo i zniknęła za drzwiami izby.
Zostałam sama, jedyny co mogłam wtedy zrobić to obserwować co się tam dzieje. Byłam bezradna i to mnie straszliwie odbijało. Po kilku minutach z sali wyszła całą rzesza lekarzy z moim Piotrem. Odrazu się podnioslam i poszłam za nimi. Wzięli go na badania, a ja znów siedzialam pod salą.
Nie minęło pięć minut kiedy to z sali wybiegla Wiki.
-Hana, tylko spokojnie -zaczęła. -Musimy operować ale wszystko będzie dobrze -tylko tyle zdążyła powiedzieć bo z sali wyjechał Piotr.
-Kochanie, wracaj do mnie -wyszeptalam, trzymając go za rękę. Po chwili dojechalismy do bloku i znów musieliśmy się rozstać.
Siedzialam jak na szpilkach. Za każdym razem gdy ktoś wychodził podnosilam się mając nadzieję że tym razem ktoś mi coś powie. Patrzylam przerażona jak pielęgniarka donosi krew.
Siedzialam tam od trzech godzin bez żadnych informacji. Jedyne co wtedy czułam to strach. Tak strasznie się bałam, że nie da rady. Co ja mówię! Piotr jest silny, nie podda się , musi wytrzymać ..dla mnie .
-Hana-usłyszałam głos Wiki.
Gwałtownie się podnioslam, przewracajac przy tym krzesło.
Spojrzalam na nią pytajaco a ta wzięła mnie w objęcia.
-Udało się ! Słyszysz? Udało ! -krzyczała.
Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Byłam taka szczęśliwa, że go nie straciłam. -Operacja była ciężka, w brzuchu było mnóstwo płynu, do tego jeszcze krwiak. Musiał dostać bardzo mocno w głowę, to w ogóle cud że przy takiej wielkości krwiaka on jeszcze żyje. Patrząc z medycznego punktu widzenia, to już dawno powinien pęknac. Jednak zdążyliśmy na czas..-teraz to ja przytulilam Wiktorie. Chyba tak chciałam jej podziękować za to co dla nas zrobiła.
-Kiedy bede mogła go zobaczyć? -zapytałam proszący głosem, z nadzieja że to przyspieszy sprawę.
-Teraz przewożą go na OIOM, ale myślę że za kilka minut będziesz mogła na chwilke tam zajrzeć.
-Dzięki-otarlam ostatnia łzę, splywajaca po moim policzku.
-I pamiętaj .. teraz będzie tylko lepiej..-rzekła dziewczyna na odchodne.
Ogarnelam się trochę w łazience i udalam do Piotra.
Weszlam do sali i usiadlam na stolku, nieopodal łóżka. Znowu z moich oczu wyplywaly łzy. Piotrus leżał nie przytomny, podłączony do tej całej aparatury. Wyglądał bardzo mizernie i poprostu nie wytrzymalam. Kolejny raz tego dnia emocje wzięły górę.
*
Minęły trzy dni od wypadku. Cale dnie spedzalam u Piotra. Ciągle ktoś przychodził i próbował mnie namówić na odpoczynek, jednak nie mogłam go zostawić. Poprostu się bałam, po ostatniej sytuacji. Dwa dni temu pojechalam na chwilę do domu i gdy wróciłam trwała reanimacja, Piotr przestał oddychać.
Dlatego teraz wolalam przy nim być i mieć wszystko na oku. Ponadto Sambor mówił, że niedługo powinien się wybudzic. Jak się okazało nie mylił się. Siedzialam na fotelu, który przyniósł mi Przemek i trochę przysypialam. Oparlam głowę o łóżko Piotra i uleglam zmeczeniu. Nawet nie wiem kiedy moje oczy się zamknęły, nie kontrolowałam już tego .
Poczułam na swojej głowie czyjś dotyk. Było mi bardzo przyjemnie kiedy ta osoba gladzila moje włosy. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, że coś mi nie pasuje. Gwałtownie się podnioslam. Wszystko we mnie zamarło kiedy zobaczyłam, że Piotr się do mnie uśmiecha.
-Piotr ..-podeszlam maksymalnie blisko, łapiąc go za rękę.
-Jesteś ..-odparł cicho. Zapewne gdybyśmy nie byli sami nawet bym tego nie usłyszała. Widziałam ile go to wszystko kosztuje, dlatego pokazalam mu by nic nie mówił. Lepiej niech teraz wypocznie.
-Tak bardzo się bałam..-powiedziałam przez łzy. Nadal mocno trzymając jego rękę, w obawie że mogę go stracić.
Mój narzeczony posłał mi tylko ciepły uśmiech, po chwili zamykając oczy.
No tak.. dopiero się wybudzil. Teraz potrzebuje dużo odpoczynku i przede wszystkim spokoju, by mógł dojść do siebie.
Taka nudna ta część ale musimy przez to przebrnąć :) W następnym nexcie będzie dużo ciekawiej :D
KOMENTUJCIE!
Ajajaj cudo *.*
OdpowiedzUsuńpiszesz coraz lepiej :)
OdpowiedzUsuńDokładnie to samo sobie pomyślałam w połowie opowiadania :D Na początku kiedy zaczęłaś pisać nie wiedziałam czy czytać twoje opo czy nie , no ale zdecydowałam , że będę i...nie żałuje tego!
UsuńPozdrawiam serdecznie
/Kate
Czekam na nexta!!! :D Cudowneeeee... hehe
OdpowiedzUsuńsuper też czekam na nexta mam nadzieję że coś się dzisiaj pojawi
OdpowiedzUsuńNext błagam!!!!!
OdpowiedzUsuńbedzie dzisiaj next??????????
OdpowiedzUsuńPostaram sie coś napisać ale nie obiecuje :)/Anka
Usuńbedzie dzisiaj next??????????
OdpowiedzUsuń