poniedziałek, 30 czerwca 2014

 Opowiadanie 2 cz.40

Przegadaliśmy całe popołudnie. Rodzice polubili Piotra z czego bardzo się cieszyłam. Nie sądziłam, że tak łatwo pójdzie. Ojciec zawsze twierdził, że źle  wybieram facetów i takim sposobem nigdy nie będę naprawdę szczęśliwa. W sumie trochę racji w tym było. Ja po prostu byłam zbyt łatwowierna przez co dużo wycierpiałam.
-Hanaa?- zaczął mój narzeczony, patrząc na mnie wnikliwie.
-Tak? oparłam się na łokciu, dzięki czemu mogłam spojrzeć w te jego obłędne oczy. Mimo, że w sypialni było ciemno, doskonale widziałam ten blask.
-Spodobałem się Twoim rodzicom ? Bo nie wiem czy wiesz, ale niezależnie od tego czy mnie polubią czy nie, i tak zostaniesz moją żoną..-posłał mi ciepły uśmiech.
-Zawsze mogę uciec ..-starałam się brzmieć poważnie, jednak moje starania poszły na marne.
Gawryło wybuchł śmiechem po czym zbliżył się do mnie i mocno wpił w moje usta. Nasze języki toczyły zaciętą bitwę, aż żal było to przerywać, ale zaczęło mi braknąć tchu.
-Nie pozwoliłbym Ci uciec, zapamiętaj to sobie- pogroził mi palcem przez co moje kąciki lekko się uniosły, za wszelką cenę próbowałam powstrzymać śmiech.
-A teraz tak na poważnie, to spodobałem im się czy nie ?
-Jeszcze pytasz? Mama jest tobą zachwycona, tata wreszcie znalazł partnera do rozmów o pracy, a Miri ciągle gada, że to nie możliwe, że dorwała takiego przystojniaka.
-To wszystko zasługa mojego uroku osobistego - odparł dumnie Piotr, charakterystycznie unosząc brwi.
-Jasne, wmawiaj sobie- postanowiłam trochę się z nim podroczyć.
-Wątpisz w moje możliwości? -długo nie musiałam czekać by Piotr przywarł do mnie.
Przygniótł mnie całym ciałem, tym samym uniemożliwiając mi  jakikolwiek ruch.
-Nie wątpię.. Kocham Cię - tym razem to ja wpiłam się w jego usta. Językiem drażniłam jego podniebienie, sprawiając mu tym ogromną przyjemność. Przyciągnęłam go maksymalnie blisko, błądząc rękoma po jego umięśnionym torsie. Po chwili, poczułam pod bluzką chłodne dłonie Piotra. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, co nie uszło uwadze Gawryly. Uśmiechnął się tylko pod nosem, wracając do za przestałej czynności. Rękoma błądził po całym moim ciele. Moja cienka bluzka była już podwinięta prawie do szyi, tym samym odsłaniając piersi.
Gawryło całował je czule, jedna po drugiej, w międzyczasie zdejmując koszulkę.
Jego ciało było wręcz idealne, a z każdą chwilą napalone coraz bardziej.
Jego pocałunki sprawiały mi rozkosz nie do opisania. Wędrował ustami od szyi do pępka. Postanowiłam nie być gorsza, zebrałam sobie w całą siłę i przewróciłam go na plecy. Spojrzał na mnie zdziwiony. Na mnie nie zrobiło to większego wrażenia i zwinnym ruchem pozbyłam się jego bokserek. Zaczęłam całować jego nagi tors, zaczepiając "niechcący" o męskość.
Wiedziałam , że jest na skraju, zresztą ja też byłam, złapał mnie delikatnie w tali, powodując, że znowu znalazłam się pod nim. Ostatni raz pocałował mnie namiętnie w usta i delikatnie we mnie wszedł. Jego zwinne ruchy sprawiały, że stawaliśmy się jednością. Poczułam w środku przyjemne ciepło, a moje ciało jakby rozpadło się na kawałeczki. Każdy z nich należał do Piotra. Gdy wyrównaliśmy oddechy, Gawryło delikatnie ze mnie wyszedł. Położył się obok, zagarniając mnie w swoje rozgrzane ramiona.
-Wiesz co ? - zapytał po chwili, patrząc mi prosto w oczy.
-Co?
-Za dwa dni będziesz już tylko moja..- odparł wesoło.
-A teraz nie jestem?- lubiłam się z nim droczyć.
-No jesteś, ale wiesz.. tak formalnie.
-I co z tym zrobimy?-spojrzałam na niego zalotnie.
-Tobie to tylko jedno w głowie.
-A Tobie nie ?- aż przewróciłam oczami.
-Żenie się z niewyżytą seksualnie kobietą- puścił mi oczko.
-I tak mnie kochasz..Chyba :) -odparłam.
-Śmiesz wątpić? Zaraz mogę Ci to udowodnić- zbliżył się do mnie i lekko pocałował.
-I kto tu jest niewyżyty- roześmiałam się.
-Dobra.. Oboje jesteśmy..-pocałował mnie w skroń i przytulił.



Mówiłam, że nie umiem pisać HOTÓW :( 
Ale obiecałam, że spróbuje, więc macie.. takie coś wyszło.
Nie myślcie, że cały czas będzie tak kolorowoooo ! :D
KOMENTUJCIE I PROMUJCIE ! ♥

sobota, 28 czerwca 2014

 Opowiadanie 2 cz.39 

Siedzieliśmy na ławce i czekaliśmy na moich rodziców.
 Trzymałam Piotra za rękę, wiedziałam, że się denerwuje.
-Córeczko!!- usłyszałam dobrze znany mi głos. Odwróciłam głowę do tyłu, ujrzałam moich rodziców i siostrę. Bez większego zastanowienia podniosłam się  i podeszłam do nich, ciągnąc Piotra za sobą.
 Matka od razu zagarnęłam mnie w swoje ramiona i mocno wycałowała.
-Jak ja się za Tobą stęskniłam- powiedziała przez łzy.
-Ja za Wami też- odparłam i wtuliłam się tym razem w ramiona ojca.
-Witaj, siostro- Miri szeroko się uśmiechnęła i podobnie jak  rodzice, zagarnęła w ramiona.
Spojrzałam kątem oka na Piotra i dopiero w tej chwili przypomniałam sobie, że zapomniałam  go przedstawić mojej rodzinie.
-Mamo, tato, Miri , to jest Piotr.
-Ten twój wybranek?- mama posłała mu ciepły uśmiech i bez większego zastanowienia przytuliła.
-Miło mi Panią poznać -rzekł Gawryło.

-Jaką Panią? Niedługo zagościsz w naszej rodzinie na dobre, więc po prostu mów do mnie mamo.-Piotr tylko lekko się uśmiechnął i podszedł do ojca, wymieniając z nim uścisk dłoni
-Wydajesz się być porządnym facetem, ale pamiętaj, że jak skrzywdzisz moją córeczkę to ja zniszczę Ciebie.
-Tatooo -spojrzałam na niego spod byka.

-No co ?-popatrzył na mnie niewinnym wzrokiem. -Przecież tylko ostrzegam -wzruszył ramionami.
-A ja jestem Miri - moja kochana siostrzyczka rzuciła się na mojego narzeczonego i wycałowała ze wszystkich stron, co przyznam, że mi się nie za bardzo podobało.

Po tych wszystkich przywitaniach udaliśmy się do samochodu. W czasie podróży mama opowiedziała mi o wszystkim co wydarzyło się  od mojego wyjazdu do Polski. 
Po niespełna 15 minutach byliśmy już pod naszym blokiem. Piotr pomógł ojcu z walizkami, a ja z mamą i siostrą poszłam przodem. 
-Ładnie się urządziłaś - podsumowała Miri po zwiedzeniu całego mieszkania.
-Nawet bardzo ładnie- dodała mama, która właśnie weszła do kuchni.
-A gdzie reszta?-zapytałam.
-Chacken szkoli ci facet - odparła mama, po czym wybuchła śmiechem. 

Na jej słowa automatycznie ruszyłam w stronę salonu.
-Zaczekaj- mama złapała mnie w łokciu. -Tak naprawdę to tylko rozmawiają o pracy.-wyjaśniła .
W sumie nic dziwnego, oboje byli lekarzami. Mało tego, oboje mieli specjalizację chirurgiczną.
-Fajny chłopak z tego Piotra -Miri przerwała ciszę, która panowała od kilkunastu sekund.

-Fajny- powtórzyłam po niej, lekko się uśmiechając.
-Widać, że Cię kocha - wtrąciła się mama.-Będzie dobrym zięciem, a przede wszystkim mężem.
-I całkiem niezłe z niego ciacho - dodała siostrzyczka.
-Nawet o tym nie myśl..-wycedziłam przez zęby.
-No coś ty, nawet na mnie nie spojrzał.  Za to widać jak patrzy na Ciebie- Miri podeszła do mnie. -Cieszę się siostra, naprawdę się cieszę, że wreszcie znalazłaś odpowiedniego faceta.-wtuliła się we mnie .
-A co to za czułości?-usłyszałam rozbawiony głos ojca, który właśnie wchodził do kuchni.
-Stęskniły się za sobą- odpowiedziała mu mama, która była najwyraźniej wzruszoną zaistniałą sytuacją
-Hana, a powiedz mi jak poznałaś Piotra? Może dasz namiary Miri i  jej też  uda się dorwać takiego chirurga- zażartował Chacken.
-Nasze spotkanie zawdzięczamy Hanie. -odparł Piotr, który nie wiadomo kiedy stanął nieopodal mnie. Gdyby się nie odezwał, zapewne w ogóle bym go nie zauważyła.
-Chyba mojej niezdarności..-aż uśmiechnęłam się do siebie, wspominając owe spotkanie.
-To też. - Piotr puścił mi oczko i usiadł na krześle, obok mnie, łapiąc mnie delikatnie za rękę.



Ta część taka nieudana :(  Inaczej to wszystko miało wyglądać ale przez ostatnie rewelacje w moim życiu, straciłam wenę.  Mam nadzieję, że przynajmniej next będzie lepszy.. wiem, że krókie, dłogość też postaram się wynagrodzić Wam w następnej części.
Komentujcie ♥ i dzięki za cierpliwość :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Opowiadanie 2 cz.38 


***MIESIĄC PÓŹNIEJ
Opierałam się o zimne  płytki. Kolejny męczący zabieg, kolejne pięć godzin na bloku.
Byłam strasznie zmęczona, co można było bez trudu zauważyć. Jednak fakt, że operacja zakończyła się sukcesem dawał mi ogromną satysfakcję. Właśnie w takich momentach wiedziałam, że jestem na odpowiednim miejscu. Świadomość, że kolejny raz komuś pomogłam, kolejny raz uratowałam ludzkie życie była bezcenna. Chyba tylko lekarz będzie w stanie zrozumieć co czuję w takich momentach.
Zdjęłam fartuch i dokładnie umyłam ręce. Następnie udałam się do swojego gabinetu po torebkę. Dyżur skończyłam już dawno i wreszcie mogłam udać się do domu. Chociaż przyznam ,że wcale mi się tam nie spieszyło. Piotr miał nocny dyzur, przez co skazana byłam na wieczór z książką. Te spędzone z Gawryłą były zdecydowanie przyjemniejsze. W mieszkaniu byłam już po 20 minutach. Pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki. Postanowiłam wziąć długą, gorącą kąpiel. Która zajęła przynajmniej część tego wieczoru. Nadchodzące dni szykowały się bardzo pracowite i zapewne nie będę miała czasu na tego typu przyjemności.  Organizacja ślubu pochłaniała masę czasu.
W końcu nie dalej jak za trzy dni miałam zostać żoną samego Piotra Gawryły. Już nie mogłam się doczekać tego dnia. 

Po kąpieli, udałam się do salonu i ulokowałam wygodnie na kanapie. Sięgnęłam po ulubioną książkę i oddałam się lekturze. Tak naprawdę to w ogóle nie mogłam się na niej skupić. Do tego wyjątkowego dnia pozostało coraz mniej czasu, a ja  coraz bardziej się denerwowałam. Jutro mieli przylecieć moi rodzice, czego również się obawiałam. Byłam pewna, że polubią Piotra, w końcu takiego faceta nie da się nie lubić, ale zawsze pozostawała ta szansa, że coś się nie uda. Tego wieczoru po raz pierwszy myślałam tak poważnie o swojej przyszłości. Teraz to już można powiedzieć że to jest NASZA przyszłość. Pierwszy raz pomyślałam poważnie o dziecku, poczułam w głębi siebie, że to już ten czas. Nie wiedziałam co na to Piotr, nie poruszaliśmy tego tematu. W końcu on miał juz Tośkę i mógł po prostu nie chcieć drugiego dziecka. Zamiast się zadręczać, powinnam go zapytać, ale jednak wolałam by to wyszło od niego. Nic na siłę.
To całe  rozmyślanie sprawiło, że mimowolnie przymknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam do świata snów. 
Obudził mnie czyjś dotyk. Natychmiast otworzyłam oczy. Okazało się,że to Piotr wrócił ze szpitala i przykrywał mnie kocem.
-Śpij- szepnął mi do ucha, przy okazji lekko całując w czoło.

-Która godzina?- wymamrotałam.
-Po 9.

-Co?!- od razu zerwałam się z łóżka.-Przecież za godzinę mam być na lotnisku- wytłumaczyłam, widząc zdziwioną minę mojego Piotrusia.
-No tak.. całkiem zapomniałem- odparł zmieszany Piotr. Chyba było mu głupio, że zapomniał o teściach. -Pojadę z Tobą- dodał, lekko się przy tym uśmiechając.
-Skoro chcesz.. -wzruszyłam ramionami. -Pędzę do łazienki, bo nie zdążymy.- dałam mu całusa. Jednak mój niewyżyty facet przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.

-Może Ci pomogę?- zapytał zalotnie. Jego wyraz twarzy od razu uległ zmianie. Jego oczy błyszczały się, a ja dobrze wiedziałam o co mu chodzi. 
-Wtedy to już na pewno nie zdążymy, a chyba nie chcesz  na samym wstępie narazić się teściom?
-O nie..- odparł zawiedziony. 

Już po 30 minutach byliśmy w drodze na lotnisko. Piotr nic nie mówił, ale widziałam jak to przeżywa.  Normalnie jak bym widziała siebie sprzed kilku miesięcy, kiedy to jechaliśmy do Katowic. Wtedy się śmiał, a teraz zachowuje się podobnie. 
-Nie denerwuj się tak, będzie dobrze- postanowiłam dodać mu otuchy, kładąc dłoń na jego nodze.
-Co? - popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. -Nie , nie . Nie denerwuje się - kłamał jak z nut. Chciał za wszelką cenę pokazać, że jest silny.
-Jasneeee - posłałam mu ciepły uśmiech, który natychmiast odwzajemnił.
-Oj Hana, Hana..-westchnął.

-Hmm ?
-Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, a chyba już za dużo o mnie wiesz -powiedział całkiem poważnie.
-Jeszcze możesz się wycofać-odparłam bez zastanowienia. 

-Zapomnij, kochanie. - Te słowa wywołały u mnie spory uśmiech, co nie uszło uwadze Gawryły.

Pewnie jak zawsze za krótkie, ale  nie miałam czasu na napisanie dłuższej części.
Odpowiadają Wam takie szybkie przejścia w czasie, czy raczej nie? Chciałam szybciej dojść do ślubu, bo już mam pomysły na następne nexty :)
CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE I PROMUJCIE BLOGA! ♥♥♥
+Dziękuję za tyle miłych komentarzy!

sobota, 21 czerwca 2014

Opowiadanie 2 cz.37 

Operacja trwała dobre 3 godziny. Oboje z Wójcikiem stwierdziliśmy, że sprawę Marcina zostawimy na jutro. Byłam zmęczona i jedyne o czym teraz marzyłam, to by zasnąć w swoim łóżku, wtulając się w ramiona ukochanego mężczyzny. 
Udałam się do swojego gabinetu, po drodze już zsuwając ze swych ramion kitel. Powiesiłam go na wieszak i przysiadłam na fotelu.
 Dopiero w tym momencie przypomniałam sobie o Piotrze. 
Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przyjechał razem ze mną. Mało tego, miałam się odezwać jak tylko dowiem się na czym polega problem, a tymczasem nie dałam znaku życia od 4 godzin. Automatycznie sięgnęłam po swoją torebkę.
 Pośpiesznie szukałam telefonu, który jak na złość gdzieś się zagubił.
 Oczywiście standardowo, znalazłam go na samym dnie torby. Zawsze jak czegoś szukałam to musiałam przetrzepać całą torebkę. Nigdy nie mogło być tak, ,że akurat owa rzecz jest na wierzchu. Miałam 7 nieodebranych połączeń. 
Natychmiast oddzwoniłam ale tym razem to Piotr nie odbierał. 
Wkurzona zabrałam swoje rzeczy i udałam się na chirurgię, z nadzieją, że tam spotkam Gawryłe. 
Nie myliłam się. Zauważyłam go na drugim końcu korytarza, rozmawiał z Wiktorią. Bez zastanowienia, podeszłam.
-No to już chyba wracacie do domu- odparła wesoło Consalida. Jednak Piotr nie wiedział o co jej chodzi, ponieważ stał tyłem do mojej osoby.
-Najwyższa pora- powiedziałam, łapiąc Piotra w łokciu. Dopiero teraz zorientował się co jest grane.
-To widzimy się jutro na dyżurze. Pa- krzyknęła na odchodne rudowłosa.
-Paaa- odpowiedział Piotr, łapiąc mnie w tali. Przybliżył mnie do siebie i pocałował. Uwielbiałam jego miękkie wargi, dlatego ciężko było mi się od niego oderwać. Jednak ktoś w tym związku musi trzeźwo myśleć. 

W końcu staliśmy w środku nocy na szpitalnym korytarzu. Wolałam by te czułości poczekały, aż wrócimy do domu. 
Nie była to kwestia tego, że ktoś nas może zobaczyć, przecież i tak już cały szpital wie o naszym związku, jednak zmęczenie dawało o sobie znać. Już naprawdę ledwo stałam.
-Co za miłe powitanie- spojrzałam na niego wymownie, delikatnie się przy tym uśmiechając.
-Jak zawsze- wzruszył charakterystycznie ramionami, co wywołało jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy. 

-Idziemy?- zapytałam, łapiąc go za rękę. Ten tylko kiwnął głową, w celu potwierdzenia mojej propozycji.
-Miałaś się odezwać.. Martwiłem się o Ciebie..- w jego głosie można było usłyszeć troskę. Na każdym kroku dawał mi dowody, że jestem dla niego ważna.  Było to dla mnie po części nowością, że mój chłopak, a właściwie narzeczony stawia moje dobro ponad wszystko.
-Wiem. Przepraszam, całkiem wyleciało mi z głowy, że miałam się odezwać..-trochę było mi głupio. Przecież mógł sobie wrócić do domu , wyspać się. Czekał na mnie kilka godzin, to na pewno nie było dobre dla jego organizmu, który jeszcze w pełni się nie zregenerował po wypadku. Ale z drugiej strony, pewnie i tak nie pozwolił by mi wracać samej po nocy.
-A jak pacjentka? Ten stażysta bardzo narozrabiał?- spojrzałam na niego pytająco. Przecież ja mu nic nie mówiłam o powodzie mojego nocnego pobytu w szpitalu.
-Spotkałem Darka, wyjaśnił mi wszystko- sprostował.
-Od samego początku działa mi na nerwy. Niby u nas tylko kontynuuje staż, a zachowuje się jak by go dopiero zaczął.
-Ojj ciężkie będzie miał życie. Konflikt z panią Doktor to nic dobrego- odparł Piotr, przez co dostał małego kuksańca w  bok.
-Przerabiałeś już to ?
-Yhyym. Swoją drogą to musiał Ci nieźle podpaść, patrząc na sposób w jakim o nim mówisz.
-Powiedzmy, że mamy inne poglądy na różne tematy. -odparłam, szukając w torebce kluczyków.
Moje poszukiwania poszły zadziwiająco łatwo, dzięki czemu  już po chwili jechaliśmy ulicami Warszawy do domu. 

Droga zajęła dosłownie kilka minut. Pierwsze co zrobiliśmy z Piotrem, po wejściu do mieszkania to przebraliśmy się w piżamy, o ile można tak to nazwać. Piotr pozostał w samych bokserkach, natomiast ja założyłam, krótką bluzeczkę na ramiączka, która mało co mi zakrywała. Zgodnie stwierdziliśmy, że prysznic poczeka do rana. 
Położyłam się obok ukochanego, gasząc lampkę. Ten od razu zagarnął mnie w swoje ramiona. Jedną rękę umieścił na moich pośladkach, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po wewnętrznej partii nóg, druga zaś powędrowała na mój brzuch. 
W końcu zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie pocałował. Z czasem pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i zachłanne. 
Odrywaliśmy się od siebie tylko by nabrać powietrza. Piotr oparł się na łokciu i zawisł nade mną. Wpatrywałam się w jego boskie oczy, które całkowicie mnie hipnotyzowały. Byłam w stanie dla niego zrobić wszystko. Poczułam jego usta na mojej szyi, dekolcie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a w środku czułam dziwne uczucie żaru, który pojawiał się zawsze przy Piotrze.
-Piotr, wiesz dobrze, że nie możesz..- odparłam zawiedziona.
Gawryło złapał moją twarz w dłonie, jednocześnie odgarniając kosmyk włosów.
-Ufasz mi?- zapytał.
-Ufam- odparłam, bez zastanowienia.
-W takim razie, już nic nie mów..-wpił się w moje usta. Pieścił pocałunkami moje podniebienie, jednocześnie dobierając się do mojej bluzki, która po chwili wylądowała na podłodze. Gładził rękami moje piersi, sprawiając mi tym ogromną przyjemność.

Dawno nie przeżyłam tak upojnej nocy, wreszcie mogłam odreagować ostatnie wydarzenia.
Zasypiając zerknęłam jeszcze na zegarek, była 4:08, a na dworze już świtało. Zastanawiałam się tylko jak jutro wstaniemy do pracy. Szybko odgoniłam od siebie tą myśl i ponownie wtuliłam się w Piotra. 

Jakie długie wyszło!
Hotów nie umiem pisać, więc za dużo w tej kwestii nie wymagajcie. Jednak obiecuję niedługo jakiegoś hota stworzyć, specjalnie dla Was.
A co do nexta, to prawdopodobnie dodam w poniedziałek! :D 
Zależy od motywacji:) 
KOMENTUJCIE! ♥





czwartek, 19 czerwca 2014

Opowiadanie 2 cz.36 

Resztę dnia spędziliśmy na obgadywaniu szczegółów nadchodzącej uroczystości. Oboje stwierdziliśmy, że nie będziemy zapraszać całego szpitala, tylko tych najbliższych. Miałam nadzieję, że moim rodzicom uda się przyjechać z Izraela.  Bardzo się za nimi stęskniłam, a ślub to wspaniała okazja by się spotkać. Czułam, że polubią Piotra.
Zawsze powtarzali, żebym znalazła sobie chłopaka odpowiedzialnego i stałego w uczuciach.  Wszystkie moje rozstania przeżywali razem ze mną, widzieli jak cierpię, gdy kolejny facet okazał się skończonym idiotą.
Leżałam na kanapie, obserwując jak mój mężczyzna robi mi kawę.
 Nawet z tyłu wyglądał bosko.
Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu, trochę się zdziwiłam bo było już po 22. Chciałam się podnieść jednak Piotruś był szybszy i podał mi komórkę.
Dzwonili ze szpitala więc odebrałam, bez większego zastanowienia.
-Tak?
-...
-Ale jeśli się nie mylę to Pan Marcin jest pod opieką doktora Wójcika.- odparłam zdziwiona.
-...
-Jak to ?! To w takim razie proszę, mi go dać.
-...
-Darek, co to ma znaczyć?- niemalże krzyknęła. Dopiero gdy zauważyłam, że Piotr stoi pod oknem i bacznie mi się przygląda, trochę zeszłam z tonu. -Przecież wiesz, że ja i tak mam dużo roboty.
-....
-Dobra, jak tak stawiasz sprawę, to przyjadę. Powinnam być za 20 minut. Pa

-Co się stało?-usłyszałam stłumiony głos Piotra.
-Muszę jechać do szpitala. -odparłam wkurzona.
-Po co? Liczyłem,że ten wieczór skończy się inaczej..-usiadł nieopodal mnie, łapiąc mnie za rękę.
-Ja też, ale jak widać, nawet na urlopie nie mogę mieć chwili spokoju. Ten nowy coś narozrabiał i potrzebna jest pomoc.
-Nowy?- zapytał zdziwiony Piotr. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przecież Piotr nie wie o tym całym Marcinie. Trochę się zmieszałam, co nie trudno było zauważyć.
-No tak.. Mamy nowego stażystę. Miał się nim zająć Wójcik, bo ja mam Olkę, ale jak zawsze wszystko spada na mnie.
-Nie powinnaś na to pozwalać - Piotr tylko mocniej ścisnął moją dłoń.
-Wiem.. i niech nawet nie myślą, że wezmę pod swoją opiekę kolejnego młodego. Jutro to wyjaśnię z Darkiem, ale teraz muszę jechać- podniosłam się i sięgnęłam po kluczyki, które leżały na szafce.
-Myślisz, że pozwolę Ci samej jezdzić po nocy?- Piotr złapał mnie w łokcie co uniemożliwiło mi otworzenie drzwi. -Jadę z Tobą- dodał po chwili, posyłając mi ciepłu uśmiech.
-Nie..To nie jest dobry pomysł. Piotr, powinieneś odpoczywać.
-Nawet nie ma opcji, że wyjdziesz stąd sama.- Gawryło jak zawsze musiał postawić na swoim, ale w sumie cieszyłam się, że tak o mnie dba.
Nigdy nie wiadomo co za typy kręcą się po okolicy, a mając przy sobie Piotra, nawet w najstraszniejszym miejscy na świecie, czułabym się bezpiecznie.
-Ale ja prowadzę- to był jeden, jedyny warunek, na który Piotr bardzo niechętnie przystał.
Już po 10 minutach byliśmy w szpitalu.
Drogi o tej porze są prawie puste, więc dojechanie do celu w nocy, zajmuje znacznie mniej czasu niż w dzień, kiedy to ulice są pełne samochodów.
Umówiliśmy się z Piotrem, że ja zobaczę co i jak i dam mu znać ile się zejdzie, a on posiedzi sobie u siebie. Pewnie się stęsknił za pracą przez te kilka tygodni. Z tego co wiem, to dyżur ma teraz Wiki, to sobie pogadają i nadrobią wszystko.
Wpadała do swojego gabinetu i szybko ubrałam kitel. Szybko udałam się do Wójcika. W gabinecie go nie zastałam, więc udałam się na oddział. Pecha tak chciał, ze wpadłam na tego stażystę.
-Witam, piękną Panią doktor- odparł na wstępie. Ja tylko zmierzyłam go wzrokiem i sprytnie wyminęłam. W sumie nie wiedziałam dlaczego od początku czuje do niego taką niechęć, ale wiedziałam, że jego miłe słówka na pewno nie spodobały by się Piotrowi.
Wójcika znalazłam w 12. Wyjaśnił mi na czym polega sprawa. Marcin miał trzymać tylko haki przy zabiegu, a tymczasem postanowił sprawdzić swoje umiejętności. Tym samym narażając pacjentkę na niebezpieczeństwo. Okazało się, że przez wyczyny stażysty, musimy ją zabrać na operacyjną. W cv młodego napisane było, że ma doświadczenie przy operacjach. Jednak chyba nikt nie myślał, że wykaże się taką lekkomyślnością. Przecież na sali nie można eksperymentować, tam ważone są losy wielu ludzi. To od lekarzy zależy ich życie i zdrowie. Nie wiedziałam co zrobimy z tym incydentem, na razie musieliśmy się skupić na pacjentce.


Przeprasza za opóźnienia i długość. Ta część pisana na szybko, to w ogóle cud, że dziś coś dodaje. :)
Dzięki za 33 tys wyświetleń :) 
KOMENTUJCIE ♥

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Opowiadanie 2 cz.35 

Całe przedpołudnie spędziliśmy w sypialni. Leżeliśmy wtuleni w siebie i długo rozmawialiśmy.. Opowiedziałam Piotrowi o mojej rodzinie, o Izraelu i moich zawodach miłośnych,których było dość sporo. Natomiast on głównie mówił o swoim dzieciństwie. Jego ojciec zmarł na raka, gdy miał 15 lat. Mama była wspaniała ale jej pensja nie wystarczała na codzienne wydatki. Dodatkowo trzeba było jeszcze  utrzymać  dom. Dlatego też, młody Gawryło postanowił, że zostanie lekarzem i wszystkie koszty weźmie na siebie. 
Tak, też się stało. Piotr był prymusem i bez trudu dostał się na studia medyczne.  Potem zrobił specjalizacje, a teraz jest genialnym i bardzo cenionym chirurgiem.
Gdy dochodziła godzina 15, Piotr stwierdził, że już czas na niespodziankę. Kompletnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.

 Ponieważ Piotr nie mógł jeszcze kierować, a mi po prostu zabronił, zamówiliśmy taksówkę. 
W międzyczasie jeszcze kilka razy próbowałam przekonać Gwaryłe, by zdradził mi gdzie się wybieramy, jednak bezskutecznie.
 Niestety o tej porze centrum jest strasznie zakorkowane, ludzie wychodzą z pracy i pędzą na drugi koniec miasta do domu. Jechaliśmy w ciszy, czasem wymieniając się uśmiechami.
 Droga mi się strasznie dłużyła, od jakiś 10 minut przejechaliśmy zaledwie ok 400 metrów.
-Nie może Pan, jakoś ominąć tego tłoku?- zapytał Piotr, kierowcy, jakby czytając w moich myślach. 

-Teraz to jest raczej nie możliwe- odparł bezradnie mężczyzna.
-W takim razie, ile jeszcze pozostało do celu?- jego głos brzmiał bardzo tajemniczo,a mi się to wszystko coraz mniej podobało. Czułam się dziwnie, jako jedyna nie wiedziałam gdzie jedziemy i czy w ogóle jest sens stania w tym okropnym korku!

-Jakby przejśc przez park to jakieś 800 metrów. A normalnie to 3km..- na słowa taksówkarza, Piotr wyciągnął z kieszeni portfel i wyjął z niego banknot, który następnie przekazał kierowcy. 
-W takim razie my już dziękujemy. Chyba na pieszo będzie szybciej.-Piotr wysiadł z auta, a następnie pomógł w tym mi. Musieliśmy wyglądać komicznie, przeciskając się między stojącymi samochodami  z trzeciego pasa na chodnik. 
-Co ty kombinujesz?- zapytałam, widząc minę mojego narzeczonego.
-Zobaczysz.. - posłał mi cwaniacki uśmiech.

Szliśmy jeszcze dobre kilka minut. W pewniej chwili zatrzymaliśmy sie przed jakimś budynkiem. Na początku w ogóle nie zorientowałam się, że to jest cel naszej podróży.
-Jesteśmy- odparł Piotr. Dopiero teraz rozejrzałam się dokładniej.
W pewnej chwili zamarłam, na drzwiach wejściowych widniał wielki napis "URZĄD STANU CYWILNEGO". Uczucia, które mi wtedy towarzyszyły były wręcz nie do opisania. Moja mina w tej chwili była bezcenna, co zresztą nie uszło uwadze Piotra.  Spojrzał na mnie wnikliwie, tym samym zmuszając mnie do jakiegoś ruchu.
-Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... no że my...
-A chciałabyś?- zapytał szybko. -Raczej myślałem, że wolałabyś zaplanować tą uroczystość ale no jak chcesz.. W sumie to czemu nie. Wiesz dobrze, że jestem gotowy za Ciebie wyjść w każdej chwili- uśmiechnął się do mnie szeroko. Jednak moja mina nie uległa zmianie. Nie wiedziałam w jakim celu tu przyszliśmy i co Piotr zamierza. Troszkę się już nawet poirytowałam. Nienawidziłam niespodzianek, a on bardzo dobrze o tym wiedział.

-Miło mi ale może powiesz mi w końcu po co mnie tu przyprowadziłeś? -Nawet nie wiedziałam, że mój ton głosu jest aż taki szorstki. Jednak nic nie mogłam zrobić, nie kontrolowałam tego.
-Chciałem, żebyśmy wybrali datę ślubu, myślałem, że się ucieszysz.- spojrzał na mnie zbitym wzrokiem. Jego oczy nagle pociemniały i już nie było w nich tego blasku co zawsze.

W tej chwili zrobiło mi się trochę głupio. Nie potrzebnie na niego naskoczyłam. Chciał dobrze, a ja to jak zawsze przekręciłam. Długo nie myśląc, wspięłam się na palce i lekko musnęłam jego ust.
-No pewnie, że się cieszę...- posłałam mu ciepły uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. -Zle się zrozumieliśmy po prostu- puściłam mu oczko. Jego kąciki ust zadrżały, dobrze wiedziałam, że ledwo  powstrzymuję  si  od śmiechu.

-To co? Wchodzimy ? - gdy kiwnęłam głową Piotr, wziął mnie pod rękę i już po chwili znajdowaliśmy się w środku. Skierowano nas do gabinetu przemiłej Pani. Zawsze myślałam, że te wszystkie urzędniczki są chamskie i nie pomocne, przynajmniej tak mi się wydawało, a tu proszę, takie miłe zaskoczenie. Trochę potrwało zanim dobraliśmy odpowiednia datę i wypełniliśmy  papiery. Ostatecznie został termin: 23 lipiec 2014 rok. ♥
 Dokładnie za pięć tygodni zostanę żoną Piotra Gawryły. Ja już chyba całkiem oszalałam, oczywiście z miłości ;) ♥


Jak zawsze nie wyszło tak, jak bym chciała :o Ojojoj..
Mimo wszystko, komentujcie i promujcie bloga ♥

sobota, 14 czerwca 2014

 Opowiadanie 2 cz.34 

Dziś miałam wolne. Tretter  stwierdził, że lepiej jak zostanę w domu z Piotrem. Nie był on jeszcze w pełni sprawny, a razem spędzony dzień wyjdzie nam tylko na dobre. Dopiero w takich sytuacjach uświadamiałam sobie jakie to miałam szczęście trafiając właśnie do Leśnej Góry. Pracowało tu naprawdę wiele fajnych osób. Wszyscy byli bardzo pomocni, z każdą sprawą mogłam się do nich udać. Dyrektor zawsze wiedział co i jak, nie wtrącał się w sprawy prywatne pracowników ale miał z nimi świetny kontakt i zawsze starał się pomóc. Właśnie tu poznałam Lenę- moją najlepszą przyjaciółkę, która jest dla mnie wielkim oparciem, niezależnie od sytuacji. No i najważniejsze, gdyby nie praca w tym szpitalu, być może nigdy  nie poznała bym Piotra. Na samą myśl, jak wpadłam na niego na korytarzu, buzia mi się cieszy. Swoją drogą ciekawe co ona sobie wtedy o mnie pomyślał.. Pewnie, że jakaś nierozgarnięta nowicjuszka. Ja po prostu mam pecha do niektórych rzeczy :D Chociaż naszego spotkania to pechem bym nie nazwała. To było najlepsze co mogło mi się przydarzyć.
Obudziłam się w dobrym nastroju. Koszmary już mnie nie męczyły. Piotr smacznie spał, a ja nie chciałam go jeszcze budzić więc udałam się do kuchni. Stwierdziłam, że przygotuję małą niespodziankę dla mojego ukochanego. Sprawdziłam stan lodówki i trochę sie przeraziłam. Nie było w niej nic co nadawałoby się do zjedzenia. Długo się nie zastanawiając, pobiegłam do łazienki i ubrałam ulubione jeansy i luźny t-shirt. Przeczesałam jeszcze włosy, które były w kompletnym nieładzie i wyszłam do sklepu. Postawiłam na pobliski market. Droga do niego nie zajmowała dłużej niż 5 minut. Po jakimś kwadransie byłam z powrotem w domu z pełną torbą zakupów. Zajrzałam do sypialni, upewniając się czy Piotr nadal śpi. W tej kwestii nic się nie zmieniło.
Udałam się do kuchni i zabrałam się do robienia wiosennych kanapek. Niby proste śniadanie, a bardzo dobre. Od małego uwielbiałam warzywa. Nawet pomagałam mamie w ogródku jak jeszcze mieszkałam w Izraelu. W międzyczasie przygotowałam jeszcze dwie kawy i poszłam do sypialni. Tacę odłożyłam na szafce i usiadłam nieopodal Piotra. Muskałam lekko opuszkami palców jego kilkudniowy zarost. Gdy to nie poskutkowało, nachyliłam się i zaczęłam obdarowywać go małymi cmokami. Jeszcze nie zdążył otworzyć oczu, a już przyciągnął mnie do siebie i mocniej wpił się w moje usta.
-Co to za miły początek dnia?- zapytał gdy oderwaliśmy się od siebie.
-Zrobiłam śniadanie.- odparłam dumnie, pokazując na szafkę.
-Śniadanie do łóżka? Czym sobie zasłużyłem?- spojrzał na mnie znacząco. Jednak ja wybuchłam śmiechem. Dobrze znałam to spojrzenie i wiedziałam co planuje.
-O nieee. Zbyt długo się męczyłam z przygotowaniem tego wszystkiego. - podniosłam się i wzięłam tacę, po chwili znów siedziałam obok niego, tym razem już ze smakołykami.
Szybko zjedliśmy wszystkie kanapki. Nie chciało nam się podnosić z łóżka, wspólnie stwierdziliśmy, że na razie trochę poleniuchujemy.
Leżałam w objęciach narzeczonego, rozmyślając o różnych rzeczach.
-Hana?- Gawryło przewał, ciszę która od dłuższego czasu panowała.
-Hmm?- spojrzałam badawczo na niego.
-Zgodziłabyś się, pojechać ze mną po południu w pewne miejsce? -zapytał.
-To zależy, gdzie mnie planujesz zabrać..- posłałam mu ciepły uśmiech, który od razu odwzajemnił.

-Tego Ci na razie nie mogę powiedzieć, ale myślę, że nie będziesz żałować.. - jak ja nie lubiłam gdy ktoś mówi do mnie zagadkami. Chociaż z jednej strony wszystkie niespodzianki jakie zafundował mi Piotr, podobały mi się . Postanowiłam dłużej nie drążyć tematu i  dać się zaskoczyć.
-No dobra.- W podziękowaniu otrzymałam od Piotra buziaka w czoło.-Ale jeden jedyny raz.
-Tego nie mogę obiecać.- charakterystycznie poruszył brwiami co wywołało u mnie nie mały uśmiech. Piotr przybliżył się maksymalnie blisko mnie i zaczął całować. Na początku były to małe całusy, jednak z czasem były coraz bardziej namiętne i zachłanne. Długo czasu nie upłynęło gdy poczułam pod swoją bluzką, chłodne ręce Gawryły. Przez moje ciało przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Piotr szybko pozbył się mojego t-shirtu i zaczął dobierać się do stanika. Wszystko delikatnie całował i muskał dłońmi. Takie chwile mogłyby trwać wiecznie, jednak opamiętałam się i odzyskałam resztki zdrowego rozsądku.
-Piotrrrr, nie możesz..-wymamrotałam, między pocałunkami.
-Piotr..- powtórzyłam po chwili. Jednak ten w ogóle mnie nie słuchał. W pewnej chwili oderwałam się od niego co spowodowało grymas na jego twarzy.
-Jesteś po operacji - tłumaczyłam. -Przecież wiesz, że Cie nie wolno. Dopiero za minimum dwa tygodnie..
-Rozmawiałaś z lekarzem?- chyba lekko się zdziwił.
-No tak. - wzruszyłam ramionami.
-Mówiłem mu, żeby nic Ci nie mówił. Jak ja mam wytrzymać, dwa tygodnie kiedy u boku mam taką piękną kobietę- westchnął zawiedziony. Na mojej twarzy standardowo pojawiły się niezłe rumieńce.
-Nie przesadzaj..- aż przewróciłam oczami. W międzyczasie zakładając bluzkę, którą zdjął ze mnie Piotr.
-Mogę Cię zapewnić, że nie przesadzam.- zagarnął mnie w swoje ramiona.
-Jasne, jasne..-dodałam pod nosem cwaniacko się do niego uśmiechając.


JAK MYŚLICIE GDZIE PIOTR ZABIERA HANE ?
KOMENTUJCIE BO TO NAJBARDZIEJ MOTYWUJE ♥♥♥

piątek, 13 czerwca 2014

 Opowiadanie 2 cz.33 

 Po ośmiu dniach Piotr wyszedł ze szpitala. Cieszyłam się jak dziecko, że znów będę mogła mieć go przy sobie. Jednak w szpitalu to nawet posiedzieć z Nim nie mogłam, bo zawsze ktoś nam przeszkodził. Często gdy wchodziłam do jego sali, wbiegała za mną pielęgniarka i wzywała do pacjentek. Takie to było moje szczęście..Rzadko kiedy mieliśmy chwilę spokoju.. Dwa razy zostałam u niego na noc. Spaliśmy wtuleni w siebie na tym małym szpitalnym łóżku. W sumie nawet mi nie przeszkadzało to, że nie mam jak się ruszyć, miałam obok Piotra i to mi wystarczyło.
Od czasu kłótni sprzed tygodnia, temat Marleny i Natalii nie został poruszony. W sumie to nawet bardzo dobrze. Piotr mi wszystko wyjaśnił i jakoś nie rwałam się by znów do tego wszystkiego wracać.
Siedziałam w kuchni, przeglądając wczorajszą gazetę. 
Tak naprawdę to nie było w niej nic ciekawego. Jakieś durne plotki i ploteczki ze świata show biznesu, których nigdy nie lubiłam.
Piotr brał prysznic i postanowiłam na niego zaczekać. Perspektywa zaśnięcia tuż obok mojego narzeczonego, była wystarczająco kusząca, bym uległa. 
Ostatnie dni w szpitalu były okropne. Od rana do nocy porody i  konsultacje. Zmęczenie wzięło górę, usnęłam nad  czasopismem.
Poczułam, że ktoś mnie bierze na ręce. Wcale mi to nie przeszkadzało, dalej drzemałam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to Piotr. Natychmiast otworzyłam oczy i zeskoczyłam na podłogę.
-Zwariowałeś?!- krzyknęłam z wyrzutem.
-O co Ci chodzi?- zapytał, zdziwiony Piotr. Albo tak dobrze udawał albo naprawdę nie wiedział.
-Co powiedział wczoraj lekarz?  Miałeś się nie przemęczać, nie dźwigać nic ciężkiego...Tak tęsknisz za szpitalem? Zaraz na własne życzenie tam wylądujesz. - aż mimowolnie przewróciłam oczami.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zaliczasz się do tych ciężkich rzeczy?- no nie wiedziałam czy sobie ze mnie żartuje czy tak na poważnie. Nie byłam jakaś gruba, nawet podobała mi się moja figura ale bez przesady..
-Owszem- odparłam, posyłając mu uśmiech. Pociągnęłam go za rękę i już po chwili znaleźliśmy się w sypialni. Byłam zmęczona i już naprawdę nie miałam siły się z nim przekomarzać. Wtuliłam się w jego silny tors i błyskawicznie zasnęłam. Dobrze było znów zasypiać we własnym łóżku i to w dodatku ze swoim ukochanym. 

Jednak tej nocy było trochę inaczej niż zazwyczaj. Zamiast pięknych wizji naszego wspólnego życia, śniły mi się koszmary.
*Szłam przez jakieś pole. W okół widać było tylko trawy i zboża. Byłam zmęczona, widocznie podróżowałam już bardzo długo. Z moich oczy wypływały łzy a ja kompletnie nie wiedziałam czemu. Chciałam wreszcie dowiedzieć się powodu mojego obecnego położenia i rozbicia. Zaczęłam biec, wszystko wokół przerodziło się w ciemny las. Chyba nie tego szukałam... Było tam strasznie ciemno, w oddali słychać było odgłosy zwierząt. Coraz bardziej się bałam, jednak starałam zachować spokój i szłam przed siebie.

 Na niebie nie było  gwiazd ani księżyca. Szłam tak jeszcze bardzo długo. Byłam zmęczona i słaba. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego okropnego miejsca. Przyspieszyłam znacznie kroku i skręciłam w jakąś małą drużkę.
 Nagle wszystko wokół się zmieniło. Teraz poznawałam to miejsce. Byłam nad rzeką, w tym samym miejscu w którym zgodziłam się zostać żoną Piotra. 
Dostrzegłam jakąś postać, siedzącą na ławce. Podeszłam bliżej, bacznie przyglądając się jej twarzy. Była zapłakana, zupełnie tak samo jak ja. Zbliżyłam się jeszcze trochę i dopiero teraz rozpoznałam Natalię.
-Gdzie byłaś?- zapytała przez łzy.
-Nie twoja sprawa- odparłam jak zawsze oschle.

-Może przynajmniej po jego śmierci byśmy się dogadały- powiedziała, czym wywołała u mnie mnóstwo myśli. Jakiej śmierci? Kogo? Naprawdę, kompletnie nie miałam pojęcia o czym mówi.
-Słucham?- zapytałam.
-Myślę, że Piotr chciałby żeby tak było..- Natalia spojrzała na mnie kątem oka.
-Gdzie on jest ? Gdzie Piotr?- nagle wszystko zaczęło mi się układać w całość.
-Hana, co ty bredzisz? Właśnie wracamy z jego pogrzebu.-tymi słowami dosłownie wbiła mnie w ziemię. Nagle poczułam w sercu wielką pustkę. Nie mogłam sobie nic przypomnieć. 

-Gdzie, Piotr?!!- krzyczałam do Natalii, łapiąc ją za ramiona i potrząsając. -Oddaj mi Piotra! Słyszysz?! On żyje i kocha mnie !- krzyczałam najgłośniej jak tylko potrafiłam. -Piotr!
*
-Hana, obudź się, słyszysz?..- usłyszałam ten jego aksamitny głos. Po chwili poczułam na sobie jego usta i dopiero w tej chwili byłam w stanie otworzyć oczy.
Byłam cała mokra i zdezorientowana.
-Kochanie, co się dzieje?- zapytał, opierając się na łokciu. Zawisł nade mną i wnikliwie mi się przyglądał.
-Nie wiem..- tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, musiałam sobie wybić z głowy ten koszmar.
Zerknęłam na zegarek. Była równa 3 w nocy.
-Hana?- spojrzałam na niego pytająco. -Powiesz co sie stało, śniło Ci się coś? Wołałaś mnie

 przez sen.. W ogóle nie mogłem Cię dobudzić- powiedział z troską w głosie mój narzeczony, przez co automatycznie zrobiło mi się lepiej.
 Miło było słyszeć, że ktoś się o Ciebie martwi. 

-Po prostu śniły mi się jakieś bzdury. Nie chcę do tego wracać - to wystarczyło by Piotr zgasił lampkę i z powrotem się położył.
Teraz znów wszystko do mnie wróciło.. Tak bardzo chciałam wybić z głowy ten koszmar, jednak nie mogłam.
-Piotr? -miałam nadzieję, że jeszcze nie usnął.
-Hmm?
-Przytul mnie mocno- na te słowa automatycznie znalazłam się w ramionach Garwyły. Czując na sobie jego oddech i ciepło było mi znacznie lepiej. To pozwoliło mi szybko zasnąć. Miałam tylko nadzieję, że ten sen nie powróci...


KILKA INFORMACJI :
Powoli zaczyna się okres wakacji i jak się pewnie domyślacie mam już pewne plany. Jednak nie martwcie się, nie zapomnę o Was.
Mam taką propozycję, że dodawała bym od 1 do 4 części na tydzień. Będzie to zależało od ilości wolnego czasu jak i liczby komentarzy! Czasem może się tak zdarzyć, że np w jednym tygodniu będzie 1 next, a w drugim np 5. Już mówiłam, zależy to od mojego wolnego czasu i motywujących komentarzy.

Dzięki, że czytacie i przepraszam za opóźnienia, musiałam poprawić ostatnie oceny :)
Pamiętajcie, że najbardziej do pisania motywują wejścia i komentarze ♥

PS. Jak się podoba ta część? :)

piątek, 6 czerwca 2014

 Opowiadanie 2 cz.32 

Niechętnie podniosłam się i przekręciłam kluczyk w drzwiach.
-Co znowu?- zapytałam, nawet nie patrząc kto przed nimi stoi. Gdy podniosłam wzrok do góry ujrzałam dobrze znajomą twarz.
-Co ty tu robisz?- krzyknęłam. -Przecież nie wolno Ci jeszcze chodzić!- w tej chwili to chyba pół szpitala mnie słyszało. Piotr stał i wpatrywał się we mnie. Nic sobie nie robił z moich krzyków. Zachowywał się jakby w ogóle go to nie obchodziło.
-Żarty sobie ze mnie robisz?- zapytałam wściekła, gdy zobaczyłam, że jego kąciki ust drżą. Powstrzymywał się od śmiechu jednak z marnym skutkiem.
W pewnej chwili popchnął mnie lekko do środka, zamykając za sobą drzwi nogą.
Byłam zdezorientowana, zresztą moja mina mówiła sama za siebie. Nawet nie zauważyłam, jak Piotr zaczął zbliżać się do mnie. Dzieliły nas milimetry. Czułam na sobie jego oddech.
Powoli zaczął zbliżać swoją twarz do mojej i lekko pocałował. Chciał pogłębić pocałunek kiedy to ja, skutecznie mu to uniemożliwiłam, odrywając się od niego.
-No i co ty robisz?- zapytałam mocno poirytowana. Myślał, że przemilczę temat Marleny? O nie!
-Hana, daj spokój..- powiedział tym swoim aksamitnym głosem, całując mnie w szyję. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, który uwielbiałam, jednak nie mogłam ulec.
-Wracaj do sali- odparłam, walcząc sama ze sobą.
Niestety, Piotr jak zawsze mnie nie posłuchał. Usiadł na moim fotelu, łapiąc mnie za ręce i sadzając na swoje kolana. Chciałam się wyrwać, jednak to nie było możliwe. Po chwili mój narzeczony ponownie wpił się w moje usta. Już nawet nie umiałam tego przerwać. Jego pocałunki były tak delikatne a zarazem namiętne, że mógł kontrolować mnie całą. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tchu, lecz po chwili znów wróciliśmy do za przestałej czynności.
-Powinieneś leżeć w łóżku- zawzięłam się w sobie i oderwałam od Piotra.
-Nie chciałaś ze mną rozmawiać więc musiałem się pofatygować do Ciebie. -posłał mi ciepły uśmiech po czym złapał moje dłonie.
-Hana, myślałem, że to po prostu nie będzie konieczne ale jeżeli chcesz to opowiem Ci wszystko. Nie chce mieć przed tobą tajemnic ale to stara sprawa i sądziłem, że nie ma sensu Ci o tym mówić.
-Ja już mam dość tych wszystkich kobiet w twoim życiu- odparłam całkowicie szczerze, cały czas patrząc mu w oczy.
-Ja wiem, że pewnie teraz sobie myślisz, że miałem ich sporo i masz rację, ale to TY jesteś tą jedyną.  A Marlenę poznałem jeszcze na stażu. Tak się złożyło, że poznałem ją na ginekologii. Towarzyszyłam przyjaciółce na jakiejś wizycie. Potem była fascynacja, kilka randek i w końcu zostaliśmy parą. Jednak nie długo po tym poznałem jej siostrę. I zostawiłem Marlenę dla Natalii. Pozniej okazało się że Marlena była w ciąży, ale dowiedziałem się o tym dopiero gdy straciła nasze dziecko. Miała do mnie ogromny żal i wcale jej się nie dziwię.  Znienawidziła zarówno mnie jak i Natalię. Gdy w związku z Natalią coś sie wypaliło, postanowiliśmy się rozstać. W sumie ja postanowiłem. Natalia za wszelką cenę próbowała mnie przekonać, że to wszystko da się naprawić ale ja w to nie wierzyłem. Po prostu dojrzałem do tego by stwierdzić, że to nie była miłość tylko zauroczenie lub zwykła fascynacja. Siostry zranił ten sam facet więc szybko doszły do porozumienia. Kilka razy próbowały się zemścić ale im nie wychodziło. Później Natalia zatrudniła się u mojej mamy. Oczywiście na początku chciałem ją zwolnić ale dobrze wywiązywała się ze swoich obowiązków i mama ją polubiła, więc  została. Jakieś pięć może sześć miesięcy temu Marlena znów postanowiła spróbować. Dzwoniła, pisała ale ja ją ignorowałem. Jak byłem u mamy to wpadła tam i zapewniała o swoich uczuciach ale jakoś mnie to nie ruszyło. A teraz postanowiła spróbować swoich sił w szpitalu. Nie wiem nawet skąd się dowiedziała, że miałem wypadek ale pewnie od Natalii, a ona od mamy. Nie musisz się nią przejmować.. -całą historię słuchałam w skupieniu, skupiając się dokładnie na każdym jej elemencie.
-Nie wiedziałam, że kobiety biły sie o Ciebie - odparłam całkowicie poważnie.

-No bez przesady- dał mi małego całusa w czoło, co mnie bardzo ucieszyło. Niby taki mały gest, a cieszy. Czasem właśnie one są najbardziej istotne.. -No ale powinnaś czuć się wyjątkowa. Mieć takiego przystojniaka jak ja to super sprawa- teraz to sobie ze mnie jaja robił! Wybuchłam donośnym śmiechem, który rozśmieszył nawet Piotrusia. W sumie to nie ma co się dziwić, zawsze każdy śmiał się z mojego śmiechu, który brzmi jak jakaś piszczałka.
-Faktycznie super- pocałowałam go delikatnie ale on nie pozostał obojętny i pogłębił pieszczotę.
Zrobił mi małą malinkę na szyi, co bardzo lubiłam.
-Spadaj do łóżka - zeskoczyłam mu z kolan, i pociągnęłam w stronę drzwi. Cudem udało mi się go za nie wypchać z czego byłam nawet dumna. Dopiero teraz, gdy wszystko wróciło do normy, mogłam normalnie wziąć się do pracy.


PRZEPRASZAM ZA MAŁY PRZESTÓJ :*
KOMENTUJCIE ! ♥

niedziela, 1 czerwca 2014

  Opowiadanie 2 cz.31 

-Marlena jest siostra Natalii -Piotr wnikliwie mi się przyglądał, czekając na moja reakcje.
-I ? -czy wszystkie informacje musiałam z niego wymuszać? 
-Hana to naprawdę skomplikowane. Czy musimy teraz o tym rozmawiać? -zapytał.
-Nie musimy, ale jeżeli coś przede mną ukrywasz to chyba musimy się zastanowić nad sensem naszego związku- odparlam bardzo oschle. Mimo, że zazwyczaj nie umialam się na niego gniewac, to tym razem byłam już mocno poirytowana ilością kobiet w jego życiu. 
-Naprawdę chcesz się kłócić? -zapytał mój narzeczony, robiąc przy tym maslane oczka. Jednak dziś byłam nieugieta.
-Ja chce się kłócić?-niemalże krzyknęłam.
-Nie o to mi chodziło.. -Piotr skrzyzowal ręce na klatce.
-Ty sam już nie wiesz o co ci chodzi -odparlam poirytowana i opuscilam pomieszczenie. Szybko dotarlam do swojego gabinetu, przekrecilam zamek w drzwiach i usiadlam na fotelu, chowają twarz w dłoniach. Byłam zmęczona..
Już nawet nie chodzilo mi o ta kobietę, tylko o to, że Piotr coś przede mną ukrywa. Bal mi się zaufać?  byłam przekonana, że dawno już to zrobil.
Czasem po prostu gubilam się w tym wszystkim.
Wiem, że z nim mogę być naprawdę szczęśliwa.
Kilka dni temu gdy go operowali bałam się, że go ju nie zobaczę,  że nie usłyszeć jego chropowatego a zarazem aksamitnego głosu. To byly chyba najstraszniejsze godziny w moim życiu. A teraz pokłóciliśmy się nie wiadomo o co. Gorzej niż dzieci.
Wzywana przez pielęgniarkę, pobieglam do pacjentki. Okazało się, że muszę wykonać cesarkę. Zeszło mi się z tym ponad dwie godziny. Byly poważne komplikacje, ale razem z Darkiem, daliśmy radę.
-Hana, zajrzyj zaraz do mnie -rzucił Darek, zanim jeszcze  rozeszlismy sie do swoich gabinetów.
Gdy wypelnilam dokumentację , udalam się do niego. Dopiero po drodze przypomniałam sobie o tym nowym stazyscie. Pewnie o to chodzi.. tylko, że ja mam już Ole i jakoś nie garnelam się do drugiej osoby. Ola była bardzo zaradna i pomocna,  jednak wiele jeszcze musiała się nauczyć. A jeżeli ma u nas robić specjalizację,  to muszę się skupić tylko na niej. Niepewnie weszlam do Darka i już wiedziałam, że trafiłam ze swoimi przypuszczeniami.
-Jestem -usmiechnelam sie i usiadlam na krześle obok Wójcika.
-Hana,  to jest Marcin Pilar,  nasz nowy stażysta. -chłopak uśmiechnął się do mnie serdecznie, podając mi rękę.
-Hana Goldberg- odwzajemnilam uścisk.
Robil dobre pierwsze wrażenie. Miły, mądry i przystojny, ale to ostatnie, chyba nie powinno mnie interesować.
-Milo mi będzie uczyć się od tak pięknej kobiety-powiedział, cały czas mi się przyglądając. W tej chwili poczułam się jakoś dziwnie. Od razu pomyślałam o Piotrze. Zrobiło mi się trochę smutno, że nie mogę iść teraz do niego i opowiedzieć o wszystkim, jak to zazwyczaj robiłam.
Przemilczalam słowa Marcina, pomyślałam,  że tak będzie lepiej.
Do gabinetu wbiegla pielęgniarka, wzywając mnie do pacjentki i jednoczesnie uwalniajac z tej krepujacej sytuacji. Miałam nadzieję,  że jednak Darek weźmie tego całego Marcina na siebie. Dobre wrażenie znikło wraz z komplementem skierowanym do mnie. Bezmyślnie weszłam do sali gdzie miała czekać owa pacjentka, dopiero gdy rozejrzalam się w okół, zorintowalam się, że znajduje się w sali Piotra. Jak ja mogłam dac się tak podejść?  Przez to cale zamieszanie ze stażysta nawet nie spojrzalam gdzie idę.
-Dobrze, że jesteś -powiedział na wstępie Piotr.
-Po co mnie tu sciagnales?-zapytałam oschle.
-Musimy porozmawiać i wszystko wreszcie wyjaśnić-jego ton byl aż nadto poważny.
-Wcześniej nie chciałeś rozmawiać, więc może teraz ja nie chce? -nie wiem co mną kierowało. Przecież chciałam się wreszcie dowiedzieć prawdy. Nie miałam ochoty na kłótnie, a sama je prowokowalam. Czasem po prostu nie ogarnialam swojego toku myślenia.
-Może wreszcie przestaniesz skupiać się na moich błędach i zaczniemy poważnie rozmawiać? -jego wypowiedź przesiaknieta była arogancją i złością.
Spojrzalam na niego przez ramię i wyszłam. Te słowa mnie zabolaly.
Skupialam się na jego błędach ? Na pewno nie.. Dlaczego dziś tak trudno było nam się dogadać?  Relacje z bliskimi czasem bywają trudne ale nie sądziłam, że przez jakas Marlene tak się poroznimy..
Ponownie dzisiejszego dnia zamknęłam się u siebie j schowalam twarz w dłoniach. Już nawet nie byłam w stanie powstrzymać łez które ciurkiem spływały po moich policzkach.
Nie minęła minuta kiedy to usłyszałam jak ktoś dobija się do mnie. Czy mnie mogę mieć nawet chwili spokoju? !


KOMENTUJCIE!
http://ask.fm/ankahapi  <- zapraszam na mojego aska. Pytajcie o co tylko chcecie :)