Kochani.
Wiem, że przez ostatni czas bardzo Was zaniedbałam. Nexta nie było już od miesiąca, a ja jestem świadoma, że Wasza cierpliwość też się kiedyś kończy.
Mam trochę problemów a do tego jeszcze nauka.. Ale nie będę Was wprowadzać z moje prywatne sprawy.
Nie wiem kiedy mogłabym napisać nexta i czy w ogóle.. Tak naprawdę po tym, co się ostatnio dzieje w serialu przeszła mi wena na pisanie.
Nie chce Wam nic obiecywać bo boję się, że się z tego nie wywiąże ale mam kilka pomysłów.
W komentarzach piszcie co Wam najbardziej pasuje. Jeśli nie będzie dużego zainteresowania, po prostu skończę pisanie :) nic na siłę :)
1.) Kontynuuj to opowiadanie.
2.)Skończ jakoś w miarę szybko to opowiadanie i napisz coś nowego
a)związanego z serialem
b)nie związanego z fabułą serialu.
3.)Skończ pisanie opowiadań.
Jeśli chcecie napiszcie mi dokładnie czego oczekujecie, co chcielibyście czytać :)
Dajcie mi jeszcze trochę czasu a naprawdę postaram się wrócić do pisania. :)))
Blog z opowiadaniami o najlepszej parze z Na dobre i na złe - Hanie i Piotrze. Największą motywacją dla mnie do pisania są komentarze więc jeżeli chcecie nexty-udzielajcie się pod postami :) CZYTAJCIE ♥ KOMENTUJCIE ♥ PROMUJCIE BLOGA♥
niedziela, 28 września 2014
sobota, 30 sierpnia 2014
Opowiadanie 2 cz.50 ♡
Gdy wylądowaliśmy Piotr zamówił taksówkę. W ekspresowym tempie przemierzaliśmy Hiszpańskie ulice. W ciągu 35 minut dojechaliśmy do Nerji- nadmorskiego miasteczka, gdzie w jednym z hoteli mieliśmy zarezerwowany pokój. Wszystko wyglądało cudownie, jak ze snu a nawet bajki.. Moją uwagę najbardziej przykuły małe uliczki, wyłożone kamieniami. Z balkonów zwisały przepiękne kwiaty i kolorowe materiały. W niektórych alejkach grała wspaniała melancholijna muzyka, co podobno było tu tradycją. Zupełnie inny świat, bez porównania do Polski.
Wysiedliśmy przed dosyć dużym i ekskluzywnym hotelem. Taksówkarz pomógł nam wyjąć rzeczy z bagażnika i ruszyliśmy do środka. Gawryło zameldował nas i podał mi klucze do pokoju nr.39. Kazał mi udać się na górę, a sam załatwiał jeszcze jakieś formalności na recepcji.
Niepewnie przekręciłam kluczyk i weszłam do środka. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia . Na środku pokoju stało wielkie łózko, a na nim bukiet czerwonych róż. Dodatkowo na podłodze rozsypane były płatki tych samych kwiatów. We wszystkich możliwych miejscach stały małe świeczki. Na dworze było już ciemno ale gdy podeszłam do okna bez trudu dostrzegłam plaże,była może 200 metrów od hotelu.To było za wiele jak na mnie. Usiadłam na brzegu łóżka i schowałam twarz w dłonie. Z moich oczu uroniłam się jedna mała łezka wzruszenia. Nie ma słów by opisać jakie szczęście czułam w tym momencie. Po prostu jestem największą szczęściarą na świecie, nie jedna kobieta mogłaby mi pozazdrościć takiego męża.
Usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi i automatycznie popatrzyłam w tamtą stronę. Nie był to nikt inny jak Piotr z dwiema butelkami wina, uśmiechnęłam się tylko szerzej. Odłożył butelki na stolik i usiadł nieopodal mnie.
-I jak?- zapytał, wnikliwie mi się przyglądając.
-Nie wiem co powiedzieć..Po prostu nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle co ty. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tak wspaniałej niespodzianki.- czułam, że moje oczy się zeszkliły.
-Na prawdę, tak Ci się podoba? A to dopiero początek..-uśmiechnął się cwaniacko i wstał by nalać wino. Po chwili ponownie usiadł obok mnie.
-Chcesz mnie upić?-zapytałam, biorąc od niego kieliszek.
-Myślę, że nie ma takiej potrzeby.-roześmiał się.
-To jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór?-lekko przygryzłam dolną wargę. Długo nie musiałam czekać na reakcje Piotra, odłożył nasze kieliszki i dosłownie rzucił się na mnie. Przygniótł mnie swoim ciałem, uniemożliwiając mi tym jakikolwiek ruch.
-Więc tak...Najpierw niegrzecznie Cię wykorzystam- zaczął, całując moją szyje. -Potem pewnie jeszcze raz i jeszcze..-przygryzł moje ucho, co spowodowało, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wpił się namiętnie w moje usta, a dłonią pieścił moje plecy.
-Nie za dużo tego wykorzystywania?-zapytałam, odrywając się od niego. Kochałam się z nim droczyć, a on doskonale o tym wiedział.
-Jeszcze sama będziesz chciała..-odparł, ponownie mnie całując. Zebrałam w sobie wszystkie siły i przekręciłam go na plecy. Szybko pozbyłam się jego koszuli i subtelnie całowałam jego rozgrzany tors. Wiedziałam, że sprawiam mu tym ogromną przyjemność. Pocałunkami schodziłam coraz niżej i niżej, dopiero gdy dotarłam do bokserek, powróciłam do ust. Piotr uznał to za znak i przekręcił mnie tak, że znów byłam pod nim. Zwinnym ruchem pozbył się mojej koszulki, przy okazji zrywając ze mnie biustonosz. Najpierw zajął si ę moją prawą piersią. Masował ją delikatnie jakby była czymś naprawdę cennym. Następnie zataczał językiem małe kółeczka wokół moich sutków.
Lewą piersią zajął się podobnie. Gdy skończył ucałował jeszcze raz każdą z nich i pozbył się moich majteczek. Nie chciałam być gorsza więc zerwałam z niego bokserki. Piotr delikatnie we mnie wszedł. Zaczął delikatnie, ale z czasem jego ruchy stawały się coraz szybsze. W końcu poczułam, że rozpadam się na tysiące kawałeczków, a każdy z nich należy tylko i wyłącznie do mojego męża. Po chwili leżeliśmy na łóżku wyrównując oddechy.
-Jesteś cudowna...-na te słowa zbliżyłam się do niego i lekko musnęłam jego ust.
-Kocham Cię -szepnęłam mu do ucha.
-Ja ciebie też.
Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale czas nie miał dla nas żadnego znaczenia. Cieszyliśmy się tym co mamy, czyli sobą ♥
-Piotr?-zaczęłam.
-Hm..
-Powiesz mi wreszcie jak to wszystko zorganizowałeś?
-Nie powiem.
-Nawet jak ładnie poproszę?- oparłam się na łokciu i namiętnie pocałowałam.
-Negocjujmy-odparł między pocałunkami.
-Jak sobie życzysz.- przygryzłam wargę i położyłam się na nim.
Wiedziałam, że tej nocy nie będziemy spać. Szczerze mówiąc to wcale mi to nie przeszkadzało... :D
Przepraszam za opóźnienia ale mój laptop uległ awarii i niestety nie mam gdzie dodawać nextów ;/ Dziś odwiedziłam siostrę i tam dodałam następną część i chyba niestety przez najbliższy czas tak to będzie wyglądało.
Ostatnio wszystko pod górkę...
KOMENTUJCIE I MOTYWUJCIE ♥
+Przepraszam za błędy.
Gdy wylądowaliśmy Piotr zamówił taksówkę. W ekspresowym tempie przemierzaliśmy Hiszpańskie ulice. W ciągu 35 minut dojechaliśmy do Nerji- nadmorskiego miasteczka, gdzie w jednym z hoteli mieliśmy zarezerwowany pokój. Wszystko wyglądało cudownie, jak ze snu a nawet bajki.. Moją uwagę najbardziej przykuły małe uliczki, wyłożone kamieniami. Z balkonów zwisały przepiękne kwiaty i kolorowe materiały. W niektórych alejkach grała wspaniała melancholijna muzyka, co podobno było tu tradycją. Zupełnie inny świat, bez porównania do Polski.
Wysiedliśmy przed dosyć dużym i ekskluzywnym hotelem. Taksówkarz pomógł nam wyjąć rzeczy z bagażnika i ruszyliśmy do środka. Gawryło zameldował nas i podał mi klucze do pokoju nr.39. Kazał mi udać się na górę, a sam załatwiał jeszcze jakieś formalności na recepcji.
Niepewnie przekręciłam kluczyk i weszłam do środka. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia . Na środku pokoju stało wielkie łózko, a na nim bukiet czerwonych róż. Dodatkowo na podłodze rozsypane były płatki tych samych kwiatów. We wszystkich możliwych miejscach stały małe świeczki. Na dworze było już ciemno ale gdy podeszłam do okna bez trudu dostrzegłam plaże,była może 200 metrów od hotelu.To było za wiele jak na mnie. Usiadłam na brzegu łóżka i schowałam twarz w dłonie. Z moich oczu uroniłam się jedna mała łezka wzruszenia. Nie ma słów by opisać jakie szczęście czułam w tym momencie. Po prostu jestem największą szczęściarą na świecie, nie jedna kobieta mogłaby mi pozazdrościć takiego męża.
Usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi i automatycznie popatrzyłam w tamtą stronę. Nie był to nikt inny jak Piotr z dwiema butelkami wina, uśmiechnęłam się tylko szerzej. Odłożył butelki na stolik i usiadł nieopodal mnie.
-I jak?- zapytał, wnikliwie mi się przyglądając.
-Nie wiem co powiedzieć..Po prostu nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle co ty. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tak wspaniałej niespodzianki.- czułam, że moje oczy się zeszkliły.
-Na prawdę, tak Ci się podoba? A to dopiero początek..-uśmiechnął się cwaniacko i wstał by nalać wino. Po chwili ponownie usiadł obok mnie.
-Chcesz mnie upić?-zapytałam, biorąc od niego kieliszek.
-Myślę, że nie ma takiej potrzeby.-roześmiał się.
-To jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór?-lekko przygryzłam dolną wargę. Długo nie musiałam czekać na reakcje Piotra, odłożył nasze kieliszki i dosłownie rzucił się na mnie. Przygniótł mnie swoim ciałem, uniemożliwiając mi tym jakikolwiek ruch.
-Więc tak...Najpierw niegrzecznie Cię wykorzystam- zaczął, całując moją szyje. -Potem pewnie jeszcze raz i jeszcze..-przygryzł moje ucho, co spowodowało, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wpił się namiętnie w moje usta, a dłonią pieścił moje plecy.
-Nie za dużo tego wykorzystywania?-zapytałam, odrywając się od niego. Kochałam się z nim droczyć, a on doskonale o tym wiedział.
-Jeszcze sama będziesz chciała..-odparł, ponownie mnie całując. Zebrałam w sobie wszystkie siły i przekręciłam go na plecy. Szybko pozbyłam się jego koszuli i subtelnie całowałam jego rozgrzany tors. Wiedziałam, że sprawiam mu tym ogromną przyjemność. Pocałunkami schodziłam coraz niżej i niżej, dopiero gdy dotarłam do bokserek, powróciłam do ust. Piotr uznał to za znak i przekręcił mnie tak, że znów byłam pod nim. Zwinnym ruchem pozbył się mojej koszulki, przy okazji zrywając ze mnie biustonosz. Najpierw zajął si ę moją prawą piersią. Masował ją delikatnie jakby była czymś naprawdę cennym. Następnie zataczał językiem małe kółeczka wokół moich sutków.
Lewą piersią zajął się podobnie. Gdy skończył ucałował jeszcze raz każdą z nich i pozbył się moich majteczek. Nie chciałam być gorsza więc zerwałam z niego bokserki. Piotr delikatnie we mnie wszedł. Zaczął delikatnie, ale z czasem jego ruchy stawały się coraz szybsze. W końcu poczułam, że rozpadam się na tysiące kawałeczków, a każdy z nich należy tylko i wyłącznie do mojego męża. Po chwili leżeliśmy na łóżku wyrównując oddechy.
-Jesteś cudowna...-na te słowa zbliżyłam się do niego i lekko musnęłam jego ust.
-Kocham Cię -szepnęłam mu do ucha.
-Ja ciebie też.
Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale czas nie miał dla nas żadnego znaczenia. Cieszyliśmy się tym co mamy, czyli sobą ♥
-Piotr?-zaczęłam.
-Hm..
-Powiesz mi wreszcie jak to wszystko zorganizowałeś?
-Nie powiem.
-Nawet jak ładnie poproszę?- oparłam się na łokciu i namiętnie pocałowałam.
-Negocjujmy-odparł między pocałunkami.
-Jak sobie życzysz.- przygryzłam wargę i położyłam się na nim.
Wiedziałam, że tej nocy nie będziemy spać. Szczerze mówiąc to wcale mi to nie przeszkadzało... :D
Przepraszam za opóźnienia ale mój laptop uległ awarii i niestety nie mam gdzie dodawać nextów ;/ Dziś odwiedziłam siostrę i tam dodałam następną część i chyba niestety przez najbliższy czas tak to będzie wyglądało.
Ostatnio wszystko pod górkę...
KOMENTUJCIE I MOTYWUJCIE ♥
+Przepraszam za błędy.
wtorek, 26 sierpnia 2014
Opowiadanie 2 cz.49 ♡
Z łóżka zostałam zerwana już o 4:30. Oczywiście nie obyło się bez sprzeciwów i próśb typu "Ja nigdzie nie wstaje" czy "Daj mi jeszcze 10 minut". W końcu mój mąż nie miał innego wyjścia, dosłownie zerwał ze mnie kołdrę i zaniósł do łazienki, gdzie spędziłam ponad 40 minut.
-Hanaaa!- usłyszałam krzyk Piotra.
-No zaraz...-wymamrotałam. Nadal nie mogłam się rozbudzić i jedyne o czym teraz marzyłam to łóżko.
-No pospiesz się.
-Robię co mogę.-odparłam, przeciągając rzęsy tuszem.
-Masz 2 minuty.
-Dobra, dobra.
Tak naprawdę z łazienki wyszłam po jakiś 10 minutach. Tradycyjnie zostało to skomentowane przez Gawryłe. W międzyczasie sprawdziłam czy aby wszystko zapakowałam do walizki. Chociaż w sumie to nie miałam pojęcia co brać i gdzie my się w ogóle wybieramy.
-Jedziemy taksówką? -zapytałam, gdy zobaczyłam przed naszym blokiem pojazd.
-No tak.-Piotr wzruszył ramionami po czym wziął nasze bagaże i wsadził do bagażnika.
-Na Okęcie -zwrócił się do kierowcy na co on tylko skinął głową.
-Lecimy samolotem?-zapytałam zdziwiona.
-Owszem. -posłał mi cwaniacki uśmiech, przez co dostał kuksańca w bok. Śmiał się ze mnie, bo wiedział, że ma przewagę. Cieszyłam się jak dziecko w tego wyjazdu, w końcu spędzimy ze sobą więcej czasu, jednak ciekawość zżerała mnie od środka.
-Kiedy się dowiem, gdzie mnie zabierasz?-zrobiłam maślane oczka, mając nadzieję, że to pomoże mi go przekonać do zdradzenia tajemnicy.
-No wiesz..Ja to najchętniej wcale bym Ci nie mówił, na miejscu byś się dowiedziała ale znając życie pewnie na lotnisku się zorientujesz.
Staliśmy przy bramkach kiedy usłyszałam "Samolot Warszawa-Hiszpania odlatuje za 15 minut"
-Musimy się pospieszyć- powiedział Piotr, ciągnąc mnie za rękę.
W jednej chwili skojarzyłam fakty i stanęłam jak słup.
-Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że lecimy do Hiszpanii? -zapytałam całkiem poważnie, jednak Piotr wybuchł śmiechem.
-No mieliśmy ale jak tak dalej pójdzie to nie zdążymy.- Piotr ponownie złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą. Biegliśmy jak jacyś nienormalni.
Ciągle na kogoś wpadaliśmy i przepraszaliśmy. Gdy już dotarliśmy do samolotu, Piotr odetchnął z ulgą.
-I pomyśleć, że to wszystko przez Twoje siedzenie w łazience..-odparł Piotr, po czym spojrzał na mnie badawczo.
-Oczywiście, najlepiej złożyć na mnie.- przewróciłam oczami.
Nie minęła nawet chwila jak dostaliśmy polecenie zapięcia pasów. Samolot startował bardzo łagodnie jednak z twarzy mojego męża wyczytałam niepokój.
-No nie mów, że się boisz? -zapytałam roześmiana.
-Nie boję się.-odpowiedział szybko, przez co od razu zorientowałam się, że kłamie.
-Lecę pierwszy raz.-odparł po chwili.
-Naprawdę?
-No tak.-automatycznie złapałam jego rękę, postanowiłam chociaż w ten sposób dodać mu otuchy.
-Dziękuję - posłałam mu ciepły uśmiech.
-Za co?-zapytał zdziwiony.
-Że wszystko zorganizowałeś. Ja w ogóle nie wiem jak Ci się udało załatwić urlop i w ogóle to wszystko.. I to jeszcze w tajemnicy.
-No widzisz, jednak temu Twojemu mężowi czasem coś wyjdzie.-przytulił mnie do siebie po czym dał małego całusa w czoło. Byliśmy na pokładzie samolotu i niestety nie mogliśmy pozwolić sobie na więcej. Nie wypadało :D
Ta część taka nijaka... To w ogóle cud, że dziś coś daje, ale nie chciałam, żebyście musieli czekać jeszcze jeden dzień. Przepraszam za brak nextów i dziękuję za cierpliwość i tyle komentarzy.
KOMENTUJCIE I MOTYWUJCIE DALEJ ALE PAMIĘTAJCIE, ŻE KRYTYKA I PORADY RÓWNIEŻ MILE WIDZIANE.
Już prawie 60 tys ♥♥ Jesteście wielcy! :D
Z łóżka zostałam zerwana już o 4:30. Oczywiście nie obyło się bez sprzeciwów i próśb typu "Ja nigdzie nie wstaje" czy "Daj mi jeszcze 10 minut". W końcu mój mąż nie miał innego wyjścia, dosłownie zerwał ze mnie kołdrę i zaniósł do łazienki, gdzie spędziłam ponad 40 minut.
-Hanaaa!- usłyszałam krzyk Piotra.
-No zaraz...-wymamrotałam. Nadal nie mogłam się rozbudzić i jedyne o czym teraz marzyłam to łóżko.
-No pospiesz się.
-Robię co mogę.-odparłam, przeciągając rzęsy tuszem.
-Masz 2 minuty.
-Dobra, dobra.
Tak naprawdę z łazienki wyszłam po jakiś 10 minutach. Tradycyjnie zostało to skomentowane przez Gawryłe. W międzyczasie sprawdziłam czy aby wszystko zapakowałam do walizki. Chociaż w sumie to nie miałam pojęcia co brać i gdzie my się w ogóle wybieramy.
-Jedziemy taksówką? -zapytałam, gdy zobaczyłam przed naszym blokiem pojazd.
-No tak.-Piotr wzruszył ramionami po czym wziął nasze bagaże i wsadził do bagażnika.
-Na Okęcie -zwrócił się do kierowcy na co on tylko skinął głową.
-Lecimy samolotem?-zapytałam zdziwiona.
-Owszem. -posłał mi cwaniacki uśmiech, przez co dostał kuksańca w bok. Śmiał się ze mnie, bo wiedział, że ma przewagę. Cieszyłam się jak dziecko w tego wyjazdu, w końcu spędzimy ze sobą więcej czasu, jednak ciekawość zżerała mnie od środka.
-Kiedy się dowiem, gdzie mnie zabierasz?-zrobiłam maślane oczka, mając nadzieję, że to pomoże mi go przekonać do zdradzenia tajemnicy.
-No wiesz..Ja to najchętniej wcale bym Ci nie mówił, na miejscu byś się dowiedziała ale znając życie pewnie na lotnisku się zorientujesz.
Staliśmy przy bramkach kiedy usłyszałam "Samolot Warszawa-Hiszpania odlatuje za 15 minut"
-Musimy się pospieszyć- powiedział Piotr, ciągnąc mnie za rękę.
W jednej chwili skojarzyłam fakty i stanęłam jak słup.
-Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że lecimy do Hiszpanii? -zapytałam całkiem poważnie, jednak Piotr wybuchł śmiechem.
-No mieliśmy ale jak tak dalej pójdzie to nie zdążymy.- Piotr ponownie złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą. Biegliśmy jak jacyś nienormalni.
Ciągle na kogoś wpadaliśmy i przepraszaliśmy. Gdy już dotarliśmy do samolotu, Piotr odetchnął z ulgą.
-I pomyśleć, że to wszystko przez Twoje siedzenie w łazience..-odparł Piotr, po czym spojrzał na mnie badawczo.
-Oczywiście, najlepiej złożyć na mnie.- przewróciłam oczami.
Nie minęła nawet chwila jak dostaliśmy polecenie zapięcia pasów. Samolot startował bardzo łagodnie jednak z twarzy mojego męża wyczytałam niepokój.
-No nie mów, że się boisz? -zapytałam roześmiana.
-Nie boję się.-odpowiedział szybko, przez co od razu zorientowałam się, że kłamie.
-Lecę pierwszy raz.-odparł po chwili.
-Naprawdę?
-No tak.-automatycznie złapałam jego rękę, postanowiłam chociaż w ten sposób dodać mu otuchy.
-Dziękuję - posłałam mu ciepły uśmiech.
-Za co?-zapytał zdziwiony.
-Że wszystko zorganizowałeś. Ja w ogóle nie wiem jak Ci się udało załatwić urlop i w ogóle to wszystko.. I to jeszcze w tajemnicy.
-No widzisz, jednak temu Twojemu mężowi czasem coś wyjdzie.-przytulił mnie do siebie po czym dał małego całusa w czoło. Byliśmy na pokładzie samolotu i niestety nie mogliśmy pozwolić sobie na więcej. Nie wypadało :D
Ta część taka nijaka... To w ogóle cud, że dziś coś daje, ale nie chciałam, żebyście musieli czekać jeszcze jeden dzień. Przepraszam za brak nextów i dziękuję za cierpliwość i tyle komentarzy.
KOMENTUJCIE I MOTYWUJCIE DALEJ ALE PAMIĘTAJCIE, ŻE KRYTYKA I PORADY RÓWNIEŻ MILE WIDZIANE.
Już prawie 60 tys ♥♥ Jesteście wielcy! :D
środa, 20 sierpnia 2014
Opowiadanie 2 cz.48 ♡
Długo nie mogłam zasnąć. W końcu wpadłam na pewien pomysł. Założyłam grubą bluzę i postanowiłam udać się na krótki spacer. Byłam przekonana, że świeże powietrze dobrze mi zrobi.Mimo późnej pory, na osiedlu ciągle ktoś się kręcił. Spacerowałam alejkami naszego małego osiedla, nie chcąc bardzo się oddalać. Niby okolica była spokojna, jednak nigdy nie wiadomo kogo możesz spotkać. Gdy ponownie znalazłam się pod swoim blokiem, przysiadłam na chwilę na ławkę, stojącą nieopodal wejścia do budynku. Zimne podmuchy wiatru dawały o sobie znać. Sierpniowe wieczory nigdy nie należały do najcieplejszych. Wrzesień zbliżał się wielkimi krokami, a beztroski czas dla dzieciaków powoli się kończył. Rozmarzyłam się gdy po drugiej strony ulicy ujrzałam małą dziewczynkę idącą najprawdopodobniej z mamą za rękę. Wierzyłam, że i ja kiedyś będę mogła obdarować kogoś tak wielką, matczyną miłością. Nie wiem ile tak siedziałam, ale na pewno długo. Byłam cała zmarznięta, a mimo tego nie chciało mi się wracać do pustego mieszkania. Ostatnio na prawdę brakowało mi tych naszych wspólnych wieczorów. Oglądania komedii romantycznych,które zanudzały Piotra, horrorów które były świetnym pretekstem do wtulenia się w ukochane ramiona męża, zwykłych rozmów o wszystkim i o niczym... Czułam, że oddalamy się od siebie. To nie był skutek różnych poglądów na niektóre tematy czy tych małych kłótni które są w każdym związku, to po prostu wina pracy. Szpital w Leśnej Górze prosperował coraz lepiej, pacjenci byli zadowoleni. Jedynym problemem były etaty. Lekarzy było coraz mniej, a roboty coraz więcej. Ciągle zgłaszali się do nas młodzi i ambitni stażyści lecz nie w tym tkwił problem. Potrzebowaliśmy doświadczonych lekarzy, którzy sami potrafią zdecydować i podjąć decyzje,często decydującą o życiu pacjenta.
Czasami miałam wrażenie, że w tym szpitalu nie ma nikogo więcej oprócz mojego męża. Z drugiej strony to przecież taka praca, wiedzieliśmy na co się decydujemy.
Nagle poczułam na swoich ramionach czyjeś ręce. Natychmiast oderwałam się od moich rozmyślań.
Bardzo się wystraszyłam i próbowałam wstać, jednak czyjś uścisk uniemożliwił mi jakikolwiek ruch.
-Spokojnie- dopiero słysząc znajomy głos, odetchnęłam z ulgą.
Jak się okazało nie był to kto inny jak Piotr. Pocałował mnie w czubek głowy po czym usiadł nieopodal mnie.
-Co ty tu robisz?-zapytał, wnikliwie mi się przyglądając.
-Wyszłam się przejść. -odparłam.
-O tej porze?
-No tak- wzruszyłam ramionami.
-Ty jesteś cała zmarznięta- powiedział bardziej do siebie niż do mnie, zdejmując swoją marynarkę. Założył mi ją na ramiona.
-Nie wygłupiaj się, teraz ty zmarzniesz.
-Oj tam- machnął ręką. Złapał mnie w talii i posadził na swoje kolana. Każdą czynność związaną z jakimkolwiek dotknięciem mnie, wykonywał zawsze bardzo delikatnie i ostrożnie. Jak by się bał, że mi coś zrobi. Czasami mnie to nawet śmieszyło choć starałam się tego nie pokazywać.
-Cieplej?-zapytał po chwili.
-Mhhm- mruknęłam.
-Nadal twierdzę, że nie powinnaś sama wychodzić o tej porze.
-Traktujesz mnie jak dziecko.
-Ktoś musi- odparł roześmiany, natomiast ja wymierzyłam mu lekkiego kuksańca w bok.
-A to za co?-udał oburzonego.
-Nie wiesz?-zapytałam roześmiana.
-Nie..ale myślę, że mi to jakoś ładnie wytłumaczysz- zbliżył się do mnie tak, że nasze czoła i nosy się stykały. Uwielbiałam być z Nim tak blisko :D W końcu musnął delikatnie moich ust. Postanowiłam nie być obojętna i maksymalnie pogłębiłam pocałunek.
-Idziemy do domu?-zapytał, gdy oderwaliśmy się od siebie. -Jeszcze musimy się spakować.
-Co?-zdziwiłam się. Przez chwilę myślałam, że może coś mu się pomyliło.
-Musimy się spakować bo jutro wyjeżdżamy.- uśmiechnął się cwaniacko.- W sumie to dziś.- poprawił się gdy spojrzał na zegarek. -Już prawie pierwsza.
-Żartujesz, tak?
-Nie śmiał bym żartować z mojej żony. Wszystko załatwione, jutro wyjeżdżamy.
-I teraz mi mówisz?
-W sumie miałem Ci powiedzieć jutro ale chyba wolę żebyś jednak sama się spakowała. Pozniej cały wyjazd byś mi wypominała czego Ci nie wziąłem.
-Ale ja mam dyżur..-odparłam smutna.
-Owszem, masz ale za dwa tygodnie.- po tych słowach nie czekałam już na nic więcej, zaplotłam ręce w jego bujne włosy i mocno wpiłam w jego usta.
-Kocham Cię wariacie -powiedziałam między pocałunkami.
-Ja Ciebie bardziej.
Jak się podoba? Jesteście ciekawi gdzie Piotr zabiera Hanę?
Wiecie co robić, KOMENTUJCIE! ♥
Długo nie mogłam zasnąć. W końcu wpadłam na pewien pomysł. Założyłam grubą bluzę i postanowiłam udać się na krótki spacer. Byłam przekonana, że świeże powietrze dobrze mi zrobi.Mimo późnej pory, na osiedlu ciągle ktoś się kręcił. Spacerowałam alejkami naszego małego osiedla, nie chcąc bardzo się oddalać. Niby okolica była spokojna, jednak nigdy nie wiadomo kogo możesz spotkać. Gdy ponownie znalazłam się pod swoim blokiem, przysiadłam na chwilę na ławkę, stojącą nieopodal wejścia do budynku. Zimne podmuchy wiatru dawały o sobie znać. Sierpniowe wieczory nigdy nie należały do najcieplejszych. Wrzesień zbliżał się wielkimi krokami, a beztroski czas dla dzieciaków powoli się kończył. Rozmarzyłam się gdy po drugiej strony ulicy ujrzałam małą dziewczynkę idącą najprawdopodobniej z mamą za rękę. Wierzyłam, że i ja kiedyś będę mogła obdarować kogoś tak wielką, matczyną miłością. Nie wiem ile tak siedziałam, ale na pewno długo. Byłam cała zmarznięta, a mimo tego nie chciało mi się wracać do pustego mieszkania. Ostatnio na prawdę brakowało mi tych naszych wspólnych wieczorów. Oglądania komedii romantycznych,które zanudzały Piotra, horrorów które były świetnym pretekstem do wtulenia się w ukochane ramiona męża, zwykłych rozmów o wszystkim i o niczym... Czułam, że oddalamy się od siebie. To nie był skutek różnych poglądów na niektóre tematy czy tych małych kłótni które są w każdym związku, to po prostu wina pracy. Szpital w Leśnej Górze prosperował coraz lepiej, pacjenci byli zadowoleni. Jedynym problemem były etaty. Lekarzy było coraz mniej, a roboty coraz więcej. Ciągle zgłaszali się do nas młodzi i ambitni stażyści lecz nie w tym tkwił problem. Potrzebowaliśmy doświadczonych lekarzy, którzy sami potrafią zdecydować i podjąć decyzje,często decydującą o życiu pacjenta.
Czasami miałam wrażenie, że w tym szpitalu nie ma nikogo więcej oprócz mojego męża. Z drugiej strony to przecież taka praca, wiedzieliśmy na co się decydujemy.
Nagle poczułam na swoich ramionach czyjeś ręce. Natychmiast oderwałam się od moich rozmyślań.
Bardzo się wystraszyłam i próbowałam wstać, jednak czyjś uścisk uniemożliwił mi jakikolwiek ruch.
-Spokojnie- dopiero słysząc znajomy głos, odetchnęłam z ulgą.
Jak się okazało nie był to kto inny jak Piotr. Pocałował mnie w czubek głowy po czym usiadł nieopodal mnie.
-Co ty tu robisz?-zapytał, wnikliwie mi się przyglądając.
-Wyszłam się przejść. -odparłam.
-O tej porze?
-No tak- wzruszyłam ramionami.
-Ty jesteś cała zmarznięta- powiedział bardziej do siebie niż do mnie, zdejmując swoją marynarkę. Założył mi ją na ramiona.
-Nie wygłupiaj się, teraz ty zmarzniesz.
-Oj tam- machnął ręką. Złapał mnie w talii i posadził na swoje kolana. Każdą czynność związaną z jakimkolwiek dotknięciem mnie, wykonywał zawsze bardzo delikatnie i ostrożnie. Jak by się bał, że mi coś zrobi. Czasami mnie to nawet śmieszyło choć starałam się tego nie pokazywać.
-Cieplej?-zapytał po chwili.
-Mhhm- mruknęłam.
-Nadal twierdzę, że nie powinnaś sama wychodzić o tej porze.
-Traktujesz mnie jak dziecko.
-Ktoś musi- odparł roześmiany, natomiast ja wymierzyłam mu lekkiego kuksańca w bok.
-A to za co?-udał oburzonego.
-Nie wiesz?-zapytałam roześmiana.
-Nie..ale myślę, że mi to jakoś ładnie wytłumaczysz- zbliżył się do mnie tak, że nasze czoła i nosy się stykały. Uwielbiałam być z Nim tak blisko :D W końcu musnął delikatnie moich ust. Postanowiłam nie być obojętna i maksymalnie pogłębiłam pocałunek.
-Idziemy do domu?-zapytał, gdy oderwaliśmy się od siebie. -Jeszcze musimy się spakować.
-Co?-zdziwiłam się. Przez chwilę myślałam, że może coś mu się pomyliło.
-Musimy się spakować bo jutro wyjeżdżamy.- uśmiechnął się cwaniacko.- W sumie to dziś.- poprawił się gdy spojrzał na zegarek. -Już prawie pierwsza.
-Żartujesz, tak?
-Nie śmiał bym żartować z mojej żony. Wszystko załatwione, jutro wyjeżdżamy.
-I teraz mi mówisz?
-W sumie miałem Ci powiedzieć jutro ale chyba wolę żebyś jednak sama się spakowała. Pozniej cały wyjazd byś mi wypominała czego Ci nie wziąłem.
-Ale ja mam dyżur..-odparłam smutna.
-Owszem, masz ale za dwa tygodnie.- po tych słowach nie czekałam już na nic więcej, zaplotłam ręce w jego bujne włosy i mocno wpiłam w jego usta.
-Kocham Cię wariacie -powiedziałam między pocałunkami.
-Ja Ciebie bardziej.
Jak się podoba? Jesteście ciekawi gdzie Piotr zabiera Hanę?
Wiecie co robić, KOMENTUJCIE! ♥
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Opowiadanie 2 cz.47 ♡
Byłam mega wkurzona przez co bez powodu nawrzeszczałam na Ole, która właśnie przyniosła mi wyniki badań pacjentki. Zawsze starałam się oddzielić pracę od życia prywatnego jednak ostatnimi czasy coraz gorzej mi to wychodziło. Miałam męża lekarza, jak by tego było mało, pracowaliśmy w tym samym szpitalu. W sumie gdyby nie to, pewnie w ogóle byśmy się nie poznali. Jednak to samo miejsce pracy nie zawsze było dobre dla naszego związku.
Zmęczona opadłam na kanapę w lekarskim.
-Ciężki dyżur?- usłyszałam głos przyjaciółki.
-A ty nie powinnaś być już dawno w domu?- zdziwiłam się.
-No właśnie zaraz lecę. Musiałam dłużej zostać przy pacjentce. Hana?
-Hmm ?
-Coś się stało?-zapytała, wnikliwie mi się przyglądając.
-Nie..Dlaczego miało by się coś stać?-nie chciałam kłamać ale też nie miałam ochoty na setki pytań.
-No nie wiem, jesteś jakaś przygnębiona.
-Wydaje Ci się- wymusiłam uśmiech.
-Możliwe ale jak coś to wiesz,że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem, wiem.
-Dobra, ja lecę do moich chłopaków. Trzymaj się- uścisnęła mnie i zniknęła za szpitalnymi drzwiami. Natomiast ja udałam się na mój oddział. Do końca dyżuru pozostało mi jeszcze 50 minut. Przez ten czas zdążyłam przyjąć trzy pacjentki i skonsultować z Michałem młodą kobietę z chirurgii. Wypełniłam ostatnie karty i opuściłam szpital.
Po drodze zajechałam do supermarketu i zrobiłam zakupy. Wiedziałam, że stan lodówki od rana się nie zmienił. Gdy podjechałam pod blok ujrzałam na górze zapalone światło. Zdziwiłam się, bo Piotr przecież miał mieć nockę za Adama. Wypakowałam z bagażnika zakupy i udałam się na górę.
Pociągnęłam za klamkę, a gdy okazało się że drzwi są otwarte, niepewnie weszłam do środka.
-Piotr?-zapytałam. Chciałam się upewnić czy faktycznie jest w mieszkaniu czy to tylko ja zostawiłam rano światło.
-W kuchni jestem- usłyszałam tak dobrze znany mi głos.
Udałam się do wskazanego pomieszczenia. Piotr stał tyłem do mnie. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech gdy zobaczyłam jego strój. Miał na sobie biały t-shirt, czarne bokserki i za mały, kolorowy fartuszek. Wyglądał komicznie. Jak by tego było mało, cały czas zawzięcie mieszał coś na patelni.
-Nie jesteś w szpitalu?-zapytałam, odkładając na szafkę torbę z zakupami.
-Nie.-wzruszył ramionami.
-Jak to?
-Pomyślałem, że fajnie by było zjeść kolację z moją żoną.-uśmiechnął się cwaniacko.
-Ahaaa, więc teraz tak będzie wyglądało nasze życie? Kłótnia, kolacja, kłótnia, kolacja..
-Zaprzeczam i muszę powiedzieć, że się na to nie zgadzam.-podszedł do mnie. -Zapomniałaś uwzględnić kilku spraw. -złapał mnie w talii.
-Jakich?-dobrze wiedziałam o co mu chodzi, jednak chciałam by sam mi to wytłumaczył.
-Myślę, że do tych kłótni i kolacji przydałby się seks na zgodę.- Był już tak blisko że czułam jego oddech na twarzy.
-Myślisz, że tak mnie kupisz?- postanowiłam podroczyć się z nim trochę. Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Dlaczego miałbym Cię kupować? Ty już dawno jesteś tylko moja.
Długo nie musiałam czekać by poczuć jego zimne wargi. Pieścił moje podniebienie tak jak najbardziej lubiłam. Pożądanie rosło z każdą sekundą. Piotr właśnie uporał się z moją bluzką gdy oderwałam się od niego.
-Czujesz?- spojrzał na mnie pytająco.-Coś się przypala-sprostowałam.
-Nasza kolacja!-krzyknął i podbiegł do kuchenki. Szybko złapał za pokrywkę, którą po chwili wypuścił na podłogę.
-Cholera! -syknął z bólu, wkładając rękę pod strumień lodowatej wody.
-No i co biedny chłopiec sobie zrobił?-nabijałam się z niego. Piotr tylko spojrzał na mnie spod byka.
-Kobieta bez uczuć-przekręcił oczami, podobnie jak robię to ja. Jeszcze bardziej mnie tym rozbawił.
-Dobra, pokaż to.-podeszłam do niego i dokładnie obejrzałam jego dłoń. W szafce znalazłam opatrunek i jakąś maść. Opatrzyłam mu ranę najdelikatniej jak tylko potrafiłam. Poranna kłótnia odeszła dawno w niepamięć i nie chciałam do tego wracać. Po prostu nie potrafiłam być na niego zła.
-No i nici z kolacji-Piotr złapał mnie w talii i posadził na swoich kolanach.
-Myślę, że lepiej będzie jeśli gotowanie zostawisz mi-posłałam mu ciepły uśmiech.
-Oj tam, jednorazowy wypadek. Następnym razem może się uda.
-Wiesz co? Ja chyba nie chce ryzykować. Wolę mieć Cię w pełni sprawnego.- Mimo wszystko cały czas chciało mi się z niego śmiać.
-Jeszcze Ci udowodnię co potrafię w kuchni.-przekręcił mnie tak, że nasze twarze prawie się stykały. Nie wytrzymałam i mocno wpiłam się w jego usta.
Tę niezwykle przyjemną czynność przerwał telefon Piotra.
-Przepraszam, muszę odebrać, to ze szpitala.
Rozmowa była krótka ale wiedziałam, że nie wróży niczego dobrego.
-Muszę tam jechać. Problemy z pacjentem.-odparł przygnębiony.
-Nie może Cię ktoś zastąpić ? Przecież z tą ręką i tak nie wiele zdziałasz. A już o operowaniu nie ma mowy.
-Hana, naprawdę muszę.
-Taaak.. Jesteś jedynym chirurgiem w Leśnej Górze.- odparłam sarkastycznie.
-Dobrze wiesz jak jest. Przynajmniej skonsultuje i doradzę im co dalej, później wracam do Ciebie. -próbował mnie udobruchać lecz z marnym skutkiem.
-Jak zwykle praca ważniejsza.
-Dobrze wiesz, że nie masz racji.
-Jasne, udowadniasz mi to za każdym razem gdy dzwonią.
-Ta rozmowa nie ma sensu.
-Więc idź. Na co czekasz? Tylko nie myśl, że znów będę czekać pół nocy.-powiedziałam oschle, po czym udałam się do sypialni, już nawet nie czekając na odpowiedz Gawryły.
Komentuuuuujcie bo to największa motywacja! ♥
Przepraszam za wszystkie błędy i może ta część taka niezbyt ciekawa ale ostatnio wypadłam z wprawy. Ciężko jest coś napisać po takiej przerwie.
Dzięki, że nadal jesteście i czytacie! ♥
A co do pielgrzymki to udało się! Dotarłam na Jasną Górę. Tak mi się spodobało, że za rok też się wybieram :))
Byłam mega wkurzona przez co bez powodu nawrzeszczałam na Ole, która właśnie przyniosła mi wyniki badań pacjentki. Zawsze starałam się oddzielić pracę od życia prywatnego jednak ostatnimi czasy coraz gorzej mi to wychodziło. Miałam męża lekarza, jak by tego było mało, pracowaliśmy w tym samym szpitalu. W sumie gdyby nie to, pewnie w ogóle byśmy się nie poznali. Jednak to samo miejsce pracy nie zawsze było dobre dla naszego związku.
Zmęczona opadłam na kanapę w lekarskim.
-Ciężki dyżur?- usłyszałam głos przyjaciółki.
-A ty nie powinnaś być już dawno w domu?- zdziwiłam się.
-No właśnie zaraz lecę. Musiałam dłużej zostać przy pacjentce. Hana?
-Hmm ?
-Coś się stało?-zapytała, wnikliwie mi się przyglądając.
-Nie..Dlaczego miało by się coś stać?-nie chciałam kłamać ale też nie miałam ochoty na setki pytań.
-No nie wiem, jesteś jakaś przygnębiona.
-Wydaje Ci się- wymusiłam uśmiech.
-Możliwe ale jak coś to wiesz,że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem, wiem.
-Dobra, ja lecę do moich chłopaków. Trzymaj się- uścisnęła mnie i zniknęła za szpitalnymi drzwiami. Natomiast ja udałam się na mój oddział. Do końca dyżuru pozostało mi jeszcze 50 minut. Przez ten czas zdążyłam przyjąć trzy pacjentki i skonsultować z Michałem młodą kobietę z chirurgii. Wypełniłam ostatnie karty i opuściłam szpital.
Po drodze zajechałam do supermarketu i zrobiłam zakupy. Wiedziałam, że stan lodówki od rana się nie zmienił. Gdy podjechałam pod blok ujrzałam na górze zapalone światło. Zdziwiłam się, bo Piotr przecież miał mieć nockę za Adama. Wypakowałam z bagażnika zakupy i udałam się na górę.
Pociągnęłam za klamkę, a gdy okazało się że drzwi są otwarte, niepewnie weszłam do środka.
-Piotr?-zapytałam. Chciałam się upewnić czy faktycznie jest w mieszkaniu czy to tylko ja zostawiłam rano światło.
-W kuchni jestem- usłyszałam tak dobrze znany mi głos.
Udałam się do wskazanego pomieszczenia. Piotr stał tyłem do mnie. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech gdy zobaczyłam jego strój. Miał na sobie biały t-shirt, czarne bokserki i za mały, kolorowy fartuszek. Wyglądał komicznie. Jak by tego było mało, cały czas zawzięcie mieszał coś na patelni.
-Nie jesteś w szpitalu?-zapytałam, odkładając na szafkę torbę z zakupami.
-Nie.-wzruszył ramionami.
-Jak to?
-Pomyślałem, że fajnie by było zjeść kolację z moją żoną.-uśmiechnął się cwaniacko.
-Ahaaa, więc teraz tak będzie wyglądało nasze życie? Kłótnia, kolacja, kłótnia, kolacja..
-Zaprzeczam i muszę powiedzieć, że się na to nie zgadzam.-podszedł do mnie. -Zapomniałaś uwzględnić kilku spraw. -złapał mnie w talii.
-Jakich?-dobrze wiedziałam o co mu chodzi, jednak chciałam by sam mi to wytłumaczył.
-Myślę, że do tych kłótni i kolacji przydałby się seks na zgodę.- Był już tak blisko że czułam jego oddech na twarzy.
-Myślisz, że tak mnie kupisz?- postanowiłam podroczyć się z nim trochę. Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Dlaczego miałbym Cię kupować? Ty już dawno jesteś tylko moja.
Długo nie musiałam czekać by poczuć jego zimne wargi. Pieścił moje podniebienie tak jak najbardziej lubiłam. Pożądanie rosło z każdą sekundą. Piotr właśnie uporał się z moją bluzką gdy oderwałam się od niego.
-Czujesz?- spojrzał na mnie pytająco.-Coś się przypala-sprostowałam.
-Nasza kolacja!-krzyknął i podbiegł do kuchenki. Szybko złapał za pokrywkę, którą po chwili wypuścił na podłogę.
-Cholera! -syknął z bólu, wkładając rękę pod strumień lodowatej wody.
-No i co biedny chłopiec sobie zrobił?-nabijałam się z niego. Piotr tylko spojrzał na mnie spod byka.
-Kobieta bez uczuć-przekręcił oczami, podobnie jak robię to ja. Jeszcze bardziej mnie tym rozbawił.
-Dobra, pokaż to.-podeszłam do niego i dokładnie obejrzałam jego dłoń. W szafce znalazłam opatrunek i jakąś maść. Opatrzyłam mu ranę najdelikatniej jak tylko potrafiłam. Poranna kłótnia odeszła dawno w niepamięć i nie chciałam do tego wracać. Po prostu nie potrafiłam być na niego zła.
-No i nici z kolacji-Piotr złapał mnie w talii i posadził na swoich kolanach.
-Myślę, że lepiej będzie jeśli gotowanie zostawisz mi-posłałam mu ciepły uśmiech.
-Oj tam, jednorazowy wypadek. Następnym razem może się uda.
-Wiesz co? Ja chyba nie chce ryzykować. Wolę mieć Cię w pełni sprawnego.- Mimo wszystko cały czas chciało mi się z niego śmiać.
-Jeszcze Ci udowodnię co potrafię w kuchni.-przekręcił mnie tak, że nasze twarze prawie się stykały. Nie wytrzymałam i mocno wpiłam się w jego usta.
Tę niezwykle przyjemną czynność przerwał telefon Piotra.
-Przepraszam, muszę odebrać, to ze szpitala.
Rozmowa była krótka ale wiedziałam, że nie wróży niczego dobrego.
-Muszę tam jechać. Problemy z pacjentem.-odparł przygnębiony.
-Nie może Cię ktoś zastąpić ? Przecież z tą ręką i tak nie wiele zdziałasz. A już o operowaniu nie ma mowy.
-Hana, naprawdę muszę.
-Taaak.. Jesteś jedynym chirurgiem w Leśnej Górze.- odparłam sarkastycznie.
-Dobrze wiesz jak jest. Przynajmniej skonsultuje i doradzę im co dalej, później wracam do Ciebie. -próbował mnie udobruchać lecz z marnym skutkiem.
-Jak zwykle praca ważniejsza.
-Dobrze wiesz, że nie masz racji.
-Jasne, udowadniasz mi to za każdym razem gdy dzwonią.
-Ta rozmowa nie ma sensu.
-Więc idź. Na co czekasz? Tylko nie myśl, że znów będę czekać pół nocy.-powiedziałam oschle, po czym udałam się do sypialni, już nawet nie czekając na odpowiedz Gawryły.
Komentuuuuujcie bo to największa motywacja! ♥
Przepraszam za wszystkie błędy i może ta część taka niezbyt ciekawa ale ostatnio wypadłam z wprawy. Ciężko jest coś napisać po takiej przerwie.
Dzięki, że nadal jesteście i czytacie! ♥
A co do pielgrzymki to udało się! Dotarłam na Jasną Górę. Tak mi się spodobało, że za rok też się wybieram :))
sobota, 2 sierpnia 2014
Uwaga!!!
Te informacje miałam dołączyć do nexta którego planowałam dziś dodać, niestety, moje plany zostały pokrzyżowane przez co na kolejną część opowiadania będziecie musieli jeszcze trochę poczekać.
Jutro podejmuje dość duże wyzwanie i wybieram się w pielgrzymkę. Nie będę mieć możliwości korzystania z internetu, a zresztą nawet jeśli to na pewno nie znajdę sił. Wiem, że będzie ciężko bo to moja pierwsza pielgrzymka ale trzymajcie kciuki to może podołam wyzwaniu.
Next dopiero po 16 sierpnia.
Buziaki. A
+Dziękuję za 50000 wejść! Jesteście najlepsi!
Obiecuję, że po pielgrzymce nadrobimy z nextami :* ♥
Te informacje miałam dołączyć do nexta którego planowałam dziś dodać, niestety, moje plany zostały pokrzyżowane przez co na kolejną część opowiadania będziecie musieli jeszcze trochę poczekać.
Jutro podejmuje dość duże wyzwanie i wybieram się w pielgrzymkę. Nie będę mieć możliwości korzystania z internetu, a zresztą nawet jeśli to na pewno nie znajdę sił. Wiem, że będzie ciężko bo to moja pierwsza pielgrzymka ale trzymajcie kciuki to może podołam wyzwaniu.
Next dopiero po 16 sierpnia.
Buziaki. A
+Dziękuję za 50000 wejść! Jesteście najlepsi!
Obiecuję, że po pielgrzymce nadrobimy z nextami :* ♥
poniedziałek, 28 lipca 2014
Opowiadanie 2 cz.46 ♡
Kolejne dni upływały nam głównie na pracy. W szpital było mnóstwo roboty, a nasze grafiki zupełnie się nie pokrywały. Rzadko mieliśmy czas dla siebie. Jak wracałam z pracy to Piotr do niej wychodził i odwrotnie. Strasznie mnie to irytowało ale trzeba było jakoś to przetrwać. Małżeństwem byliśmy już prawie miesiąc, a jeszcze nie mieliśmy podróży poślubnej. W sumie to sama nalegałam na jej przełożenie ale nie myślałam, że o aż tak długi czas. Rozmawiałam o tym z Piotrem ale jakoś nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego terminu. Albo ja miałam zaplanowane ważne operacje, albo Piotr. W tym tygodniu była u nas córka Piotra przez co znów musieliśmy odłożyć wyjazd. Ciekawość mnie zżerała, a Piotr nic nie chciał powiedzieć. Twierdzi, że dowiem się w swoim czasie gdzie mnie zabiera. Kilka dni temu nawet się pokłóciliśmy o to.
-Hana!-usłyszałam za plecami głos ukochanego. Podszedł do mnie i dał mi małego całusa. Wiadomo, że to mnie nie zadowalało ale przecież nie wypadało całować się na środku szpitalnego korytarza.
-Masz chwilę?-zapytał tym swoim chropowatym głosem, który położył by na kolana nie jedną dziewczynę.
-No nie bardzo..-skrzywiłam się. -Zaraz mam kolejną pacjentkę.
-No to jestem zmuszony wypić poranną kawę w samotności. No chyba, że spotkam jakąś ładną dziewczynę w bufecie i zechce mi towarzyszyć.
-Chyba żartujesz? -udałam oburzoną. -Przyjmę Panią Anie i może znajdę dla Ciebie kilka minut.
-Może?
-Na pewno. Za 15 minut w bufecie- posłałam mu ciepły uśmiech i udałam się do swojego gabinetu.
Nie minęło nawet 10 minut, a ja już czekałam na Piotra. Moja pacjentka przyszła tylko na kontrolną wizytę i wystarczyło samo usg. Maluch rozwijał się prawidłowo.
Zanim doczekałam się męża zamieniłam kilka zdań z panią Marią. Prawda jest taka, że ona potrafiła rozbawić nawet najbardziej ponurego człowieka. Może dlatego wszyscy ją tak bardzo lubili. Dodatkowo mimo, że już miała swoje lata, świetnie gotowała, a w jej bufecie trudno było znaleźć wolny stolik.
-Jestem- Piotr przysiadł się do mnie.
-Zamówiłam Ci kawę. - odparłam, wskazując na panią Marię, która właśnie szła w naszą stronę z dwiema filiżankami.
-Dziękujemy- posłałam jej ciepły uśmiech.
-Co?- zapytałam gdy zauważyłam że Gawryło przygląda mi się od dłuższej chwili.
-Nic.. Po prostu nie mogę się napatrzeć na swoją piękną żonę.
-Nie przesadzaj..-aż przekręciłam oczami.
-Ostatnio spędzamy ze sobą coraz mniej czasu. Ciągle się mijamy..-
-Wow. Wreszcie zauważyłeś .-odparłam sarkastycznie. Może i nie powinnam tak się zachowywać ale miałam wrażenie, że dla niego jest to obojętne.
-O co Ci chodzi?- zapytał, odkładając filiżankę.
-O nic..-uciekłam wzrokiem.
-Znów ta sama sprawa, tak? Wyjazd?
-Piotr, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? To nie chodzi o żaden głupi wyjazd ale ostatnio w ogóle się nie widujemy. Nie dość, że nasze dyżury nie współgrają to ty bierzesz jeszcze dodatkowe za Adama.
-Przecież wiesz że musi opiekować się chorą matką. Wypada pomóc kumplowi.
-Dobra, rób jak chcesz. Ja po prostu Ci mówię, że mam dość.
-Hana..-złapał moje dłonie i gładził je opuszkami palców. -Niedługo to się zmieni, obiecuję. Za dwa dni Wiki wraca z urlopu, a zresztą Adam też mówił, że z jego mamą już lepiej.
-Ciągle tak mówisz. A ja nawet nie pamiętam kiedy spędziliśmy razem wieczór.
-Przepraszam i obiecuję, że..- nie zdążył nawet dokończyć, weszłam mu w słowo.
-Nie Piotr.. Zacznij działać a nie tylko obiecujesz.-Wstałam i szybkim krokiem opuściłam bufet.
Dziękuję Wam za tyle miłych komentarzy! ♥ Jesteście niezastąpieni, oby tak dalej!~~
Next może trochę niedopracowany bo na szybko pisany ale nie mogłam pozwolić byście dłużej czekali :)
Chyba wiecie co robić? Komentujcie! ♥
Kolejne dni upływały nam głównie na pracy. W szpital było mnóstwo roboty, a nasze grafiki zupełnie się nie pokrywały. Rzadko mieliśmy czas dla siebie. Jak wracałam z pracy to Piotr do niej wychodził i odwrotnie. Strasznie mnie to irytowało ale trzeba było jakoś to przetrwać. Małżeństwem byliśmy już prawie miesiąc, a jeszcze nie mieliśmy podróży poślubnej. W sumie to sama nalegałam na jej przełożenie ale nie myślałam, że o aż tak długi czas. Rozmawiałam o tym z Piotrem ale jakoś nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego terminu. Albo ja miałam zaplanowane ważne operacje, albo Piotr. W tym tygodniu była u nas córka Piotra przez co znów musieliśmy odłożyć wyjazd. Ciekawość mnie zżerała, a Piotr nic nie chciał powiedzieć. Twierdzi, że dowiem się w swoim czasie gdzie mnie zabiera. Kilka dni temu nawet się pokłóciliśmy o to.
-Hana!-usłyszałam za plecami głos ukochanego. Podszedł do mnie i dał mi małego całusa. Wiadomo, że to mnie nie zadowalało ale przecież nie wypadało całować się na środku szpitalnego korytarza.
-Masz chwilę?-zapytał tym swoim chropowatym głosem, który położył by na kolana nie jedną dziewczynę.
-No nie bardzo..-skrzywiłam się. -Zaraz mam kolejną pacjentkę.
-No to jestem zmuszony wypić poranną kawę w samotności. No chyba, że spotkam jakąś ładną dziewczynę w bufecie i zechce mi towarzyszyć.
-Chyba żartujesz? -udałam oburzoną. -Przyjmę Panią Anie i może znajdę dla Ciebie kilka minut.
-Może?
-Na pewno. Za 15 minut w bufecie- posłałam mu ciepły uśmiech i udałam się do swojego gabinetu.
Nie minęło nawet 10 minut, a ja już czekałam na Piotra. Moja pacjentka przyszła tylko na kontrolną wizytę i wystarczyło samo usg. Maluch rozwijał się prawidłowo.
Zanim doczekałam się męża zamieniłam kilka zdań z panią Marią. Prawda jest taka, że ona potrafiła rozbawić nawet najbardziej ponurego człowieka. Może dlatego wszyscy ją tak bardzo lubili. Dodatkowo mimo, że już miała swoje lata, świetnie gotowała, a w jej bufecie trudno było znaleźć wolny stolik.
-Jestem- Piotr przysiadł się do mnie.
-Zamówiłam Ci kawę. - odparłam, wskazując na panią Marię, która właśnie szła w naszą stronę z dwiema filiżankami.
-Dziękujemy- posłałam jej ciepły uśmiech.
-Co?- zapytałam gdy zauważyłam że Gawryło przygląda mi się od dłuższej chwili.
-Nic.. Po prostu nie mogę się napatrzeć na swoją piękną żonę.
-Nie przesadzaj..-aż przekręciłam oczami.
-Ostatnio spędzamy ze sobą coraz mniej czasu. Ciągle się mijamy..-
-Wow. Wreszcie zauważyłeś .-odparłam sarkastycznie. Może i nie powinnam tak się zachowywać ale miałam wrażenie, że dla niego jest to obojętne.
-O co Ci chodzi?- zapytał, odkładając filiżankę.
-O nic..-uciekłam wzrokiem.
-Znów ta sama sprawa, tak? Wyjazd?
-Piotr, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? To nie chodzi o żaden głupi wyjazd ale ostatnio w ogóle się nie widujemy. Nie dość, że nasze dyżury nie współgrają to ty bierzesz jeszcze dodatkowe za Adama.
-Przecież wiesz że musi opiekować się chorą matką. Wypada pomóc kumplowi.
-Dobra, rób jak chcesz. Ja po prostu Ci mówię, że mam dość.
-Hana..-złapał moje dłonie i gładził je opuszkami palców. -Niedługo to się zmieni, obiecuję. Za dwa
-Ciągle tak mówisz. A ja nawet nie pamiętam kiedy spędziliśmy razem wieczór.
-Przepraszam i obiecuję, że..- nie zdążył nawet dokończyć, weszłam mu w słowo.
-Nie Piotr.. Zacznij działać a nie tylko obiecujesz.-Wstałam i szybkim krokiem opuściłam bufet.
Dziękuję Wam za tyle miłych komentarzy! ♥ Jesteście niezastąpieni, oby tak dalej!~~
Next może trochę niedopracowany bo na szybko pisany ale nie mogłam pozwolić byście dłużej czekali :)
Chyba wiecie co robić? Komentujcie! ♥
niedziela, 27 lipca 2014
Opowiadanie 2 cz.45 ♡
Gdy się obudziłam Piotra już nie było. Na stoliku znalazłam kartkę z informacją, że musiał pilnie jechać do szpitala. Byłam trochę zawiedziona. Rzadko miałam wolne poranki.
Zaparzyłam sobie kawę i udałam się do łazienki. Czasami sama siebie zadziwiałam. Ostatnio nawet rano wyglądałam całkiem przyzwoicie. Żadnych zmarszczek, worów pod oczami. Śmiało mogłam stwierdzić, że małżeństwo mi służy. Aż szerzej się uśmiechnęłam na wspomnienie wczorajszej nocy z moim ukochanym. W łazience spędziłam ponad pół godziny. Dzisiejszego dnia postawiłam na kremową, zwiewną sukienkę. Na dworze było 31 stopni i ani jednej chmurki na niebie.
Udałam się do kuchni by wreszcie wypić kawę, którą sobie wcześniej zrobiłam. Jej zapach unosił się po całym mieszkaniu. Następnie usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam po kanałach ale standardowo nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Pomyślałam, że skoro mam tak siedzieć i nic nie robić to lepiej będzie jak pojadę wcześniej do szpitala. Tak też zrobiłam. Spakowałam wszystkie niezbędne rzeczy do torebki i wyszłam z mieszkania. W oddali zauważyłam tego nowego sąsiada. Mój dobry humor został automatycznie zniszczony. Starałam się iść szybko ale normalnie, by nie przykuć jego uwagi. Niestety i tak mnie zauważył.
-Dzień dobry sąsiadko! - krzyknął i już po chwili był przy mnie.
-Dzień dobry i do widzenia- chciałam ponownie ruszyć w stronę samochodu lecz ten szybko złapał mnie w łokciu, uniemożliwiając mi tym, jakiekolwiek przemieszczenie. -Co ty robisz?!-krzyknęłam.
-Ja? Nic.-wzruszył ramionami. -Możesz mi powiedzieć co ja Ci takiego zrobiłem, że nawet nie chcesz zamienić ze mną kilku zdań?
-Jesteś chamski, zbyt pewny siebie, a w ogóle to próbujesz mnie poderwać- aż przekręciłam oczami, byłam tak poirytowana.
-Oj przestań.. Ja tylko poszerzam znajomości. Może dasz się zaprosić na kawę, dziś wieczorem? Może nie tylko kawę ? -zapytał, robiąc przy tym maślane oczka.
-Przykro mi ale dzisiejszy wieczór mam zajęty.- odparłam szorstko.
-I pozostałe też.- usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos. Natychmiast się odwróciłam. Piotr stał za mną,z grobową miną. -Masz jeszcze jakieś propozycje dla mojej żony?-zapytał, próbując zachować spokój.
-Wiele, ale nie jest zainteresowana.- w tym momencie, Piotr zbliżył się do Krystiana i wymierzył mu pięścią prosto w twarz.
-Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a przysięgam, tak Cię załatwię,że rodzona matka Cię nie pozna!-krzyknął mu w twarz , po czym złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę bloku.
-Piotr..-wyrwałam się. Ten tylko spojrzał na mnie pytająco.
-Ale ja miałam jechać do szpitala..
-Przecież zaczynasz dopiero o 13.-odparł wnikliwie mi się przyglądają.
-No tak, ale miałam pojechać wcześniej, pomóc Darkowi..
-Po co ? - zdziwił się. -Jakaś operacja?
-Nie, po prostu chciałam pojechać i tak nie miałam lepszego zajęcia w domu.
-Ale teraz już masz..- uśmiechnął się do mnie cwaniacko. -Chodź..-ponownie złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Zrobić Ci śniadanie? Pewnie jak zwykle nic nie jadłeś..-zapytałam gdy weszliśmy do mieszkania.
-Nie, nie trzeba. Później sobie coś zrobię.
-Jak wolisz..-poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Długo nie musiałam czekać, po chwili dołączył do mnie Piotr.
-O tego sąsiada Ci wczoraj chodziło?-zapytał wprost.
-No tak, ale..
-Załatwię gnoja.
-Piotr..-zwinnie wskoczyłam mu na kolana. - Daj sobie spokój..-opuszkami palców gładziłam jego policzek -Szkoda czasu i nerwów. W końcu odpuści.
-Nie ma opcji. Nie pozwolę by jakiś idiota tak bezczelnie Cie podrywał.
-Dziś już mu dałeś do zrozumienia, że ma się do mnie nie zbliżać, może zrozumie. A w ogóle to chyba jeszcze Ci za to nie podziękowałam..-posłałam mu ciepły uśmiech.
-No to na co czekasz?- zapytał mój mąż.
Zbliżyłam się i lekko musnęłam jego zimne wargi.
-Sądzisz, że to wystarczy?- tym razem to on mnie pocałował.
Swoje palce wplotłam w jego gęste włosy, starając się jak najbardziej pogłębić pocałunek.
Nasze języki toczyły ze sobą wielką bitwę. Każdy pocałunek był coraz bardziej namiętny i zachłanny.
Nie wiem ile to trwało, oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tchu.
-Kocham Cię -szepnęłam mu na ucho, standardowo je przygryzając. Wiedziałam jak to na niego działa.
-Ja Ciebie bardziej Hana.- uśmiechnął się do mnie szeroko.
Jak zawsze z opóźnieniem ale ostatnio straciłam wenę na to opowiadanie.
Komentujcie i motywujcie mnie do dalszego pisania! :D
Dzięki, że nadal jesteście i czytacie ♥
Gdy się obudziłam Piotra już nie było. Na stoliku znalazłam kartkę z informacją, że musiał pilnie jechać do szpitala. Byłam trochę zawiedziona. Rzadko miałam wolne poranki.
Zaparzyłam sobie kawę i udałam się do łazienki. Czasami sama siebie zadziwiałam. Ostatnio nawet rano wyglądałam całkiem przyzwoicie. Żadnych zmarszczek, worów pod oczami. Śmiało mogłam stwierdzić, że małżeństwo mi służy. Aż szerzej się uśmiechnęłam na wspomnienie wczorajszej nocy z moim ukochanym. W łazience spędziłam ponad pół godziny. Dzisiejszego dnia postawiłam na kremową, zwiewną sukienkę. Na dworze było 31 stopni i ani jednej chmurki na niebie.
Udałam się do kuchni by wreszcie wypić kawę, którą sobie wcześniej zrobiłam. Jej zapach unosił się po całym mieszkaniu. Następnie usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam po kanałach ale standardowo nie mogłam znaleźć nic ciekawego. Pomyślałam, że skoro mam tak siedzieć i nic nie robić to lepiej będzie jak pojadę wcześniej do szpitala. Tak też zrobiłam. Spakowałam wszystkie niezbędne rzeczy do torebki i wyszłam z mieszkania. W oddali zauważyłam tego nowego sąsiada. Mój dobry humor został automatycznie zniszczony. Starałam się iść szybko ale normalnie, by nie przykuć jego uwagi. Niestety i tak mnie zauważył.
-Dzień dobry sąsiadko! - krzyknął i już po chwili był przy mnie.
-Dzień dobry i do widzenia- chciałam ponownie ruszyć w stronę samochodu lecz ten szybko złapał mnie w łokciu, uniemożliwiając mi tym, jakiekolwiek przemieszczenie. -Co ty robisz?!-krzyknęłam.
-Ja? Nic.-wzruszył ramionami. -Możesz mi powiedzieć co ja Ci takiego zrobiłem, że nawet nie chcesz zamienić ze mną kilku zdań?
-Jesteś chamski, zbyt pewny siebie, a w ogóle to próbujesz mnie poderwać- aż przekręciłam oczami, byłam tak poirytowana.
-Oj przestań.. Ja tylko poszerzam znajomości. Może dasz się zaprosić na kawę, dziś wieczorem? Może nie tylko kawę ? -zapytał, robiąc przy tym maślane oczka.
-Przykro mi ale dzisiejszy wieczór mam zajęty.- odparłam szorstko.
-I pozostałe też.- usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos. Natychmiast się odwróciłam. Piotr stał za mną,z grobową miną. -Masz jeszcze jakieś propozycje dla mojej żony?-zapytał, próbując zachować spokój.
-Wiele, ale nie jest zainteresowana.- w tym momencie, Piotr zbliżył się do Krystiana i wymierzył mu pięścią prosto w twarz.
-Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a przysięgam, tak Cię załatwię,że rodzona matka Cię nie pozna!-krzyknął mu w twarz , po czym złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę bloku.
-Piotr..-wyrwałam się. Ten tylko spojrzał na mnie pytająco.
-Ale ja miałam jechać do szpitala..
-Przecież zaczynasz dopiero o 13.-odparł wnikliwie mi się przyglądają.
-No tak, ale miałam pojechać wcześniej, pomóc Darkowi..
-Po co ? - zdziwił się. -Jakaś operacja?
-Nie, po prostu chciałam pojechać i tak nie miałam lepszego zajęcia w domu.
-Ale teraz już masz..- uśmiechnął się do mnie cwaniacko. -Chodź..-ponownie złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
-Zrobić Ci śniadanie? Pewnie jak zwykle nic nie jadłeś..-zapytałam gdy weszliśmy do mieszkania.
-Nie, nie trzeba. Później sobie coś zrobię.
-Jak wolisz..-poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Długo nie musiałam czekać, po chwili dołączył do mnie Piotr.
-O tego sąsiada Ci wczoraj chodziło?-zapytał wprost.
-No tak, ale..
-Załatwię gnoja.
-Piotr..-zwinnie wskoczyłam mu na kolana. - Daj sobie spokój..-opuszkami palców gładziłam jego policzek -Szkoda czasu i nerwów. W końcu odpuści.
-Nie ma opcji. Nie pozwolę by jakiś idiota tak bezczelnie Cie podrywał.
-Dziś już mu dałeś do zrozumienia, że ma się do mnie nie zbliżać, może zrozumie. A w ogóle to chyba jeszcze Ci za to nie podziękowałam..-posłałam mu ciepły uśmiech.
-No to na co czekasz?- zapytał mój mąż.
Zbliżyłam się i lekko musnęłam jego zimne wargi.
-Sądzisz, że to wystarczy?- tym razem to on mnie pocałował.
Swoje palce wplotłam w jego gęste włosy, starając się jak najbardziej pogłębić pocałunek.
Nasze języki toczyły ze sobą wielką bitwę. Każdy pocałunek był coraz bardziej namiętny i zachłanny.
Nie wiem ile to trwało, oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tchu.
-Kocham Cię -szepnęłam mu na ucho, standardowo je przygryzając. Wiedziałam jak to na niego działa.
-Ja Ciebie bardziej Hana.- uśmiechnął się do mnie szeroko.
Jak zawsze z opóźnieniem ale ostatnio straciłam wenę na to opowiadanie.
Komentujcie i motywujcie mnie do dalszego pisania! :D
Dzięki, że nadal jesteście i czytacie ♥
wtorek, 22 lipca 2014
Opowiadanie 2 cz.44 ♡
Pierwszy tydzień naszego życia małżeńskiego był jak z bajki. Kolacje, czułe słówka, wyznania. W szpitalu ciągle składali mi gratulacje i życzyli szczęścia.
Z Piotrem spotykałam się praktycznie podczas każdej przerwy. Oboje uznaliśmy, że na razie odłożymy trochę w czasie naszą podróż poślubną. W szpitalu było spore zamieszanie i nie wypadało nam prosić Stefana o kolejny urlop.
Dzisiejszy dzień był strasznie wyczerpujący. Prawie 8 godzin spędzonych na bloku dawało o sobie znać. Przyznam, że ledwo trzymałam się na nogach.
Gdy wybiła godzina 18, spakowałam swoje rzeczy i udałam się na parking gdzie czekał Piotr. Przywitaliśmy się czułym pocałunkiem, po czym Piotr odpalił silnik i ruszyliśmy do mieszkania.
-Zmęczona? -zapytał Piotr, spoglądając na mnie kątem oka.
-Bardzo- przymknęłam oczy i oparłam głowę o tapicerkę.
Usłyszałam jakiś hałas i dopiero w tym momencie zorientowałam się że usnęłam. Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam, że leże na kanapie.
-Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić -Piotr zbierał z podłogi książki, które zapewne przez przypadek strącił ze stolika.
-Przecież nie musiałeś mnie tu przenosić..-aż przekręciłam oczami. -Mogłeś mnie po prostu obudzić , w końcu taka lekka to ja nie jestem.
-Przestań..-machnął ręką i usiadł nieopodal mnie.
Od razu przysunęłam się bliżej i wtuliłam w jego ramiona. Jego ciepło i zapach pozwalało mi zapomnieć o wszystkim. Przy nim nie martwiłam się o to co będzie jutro.
-Stęskniłem się za tobą- szepnął mi do ucha, lekko je przygryzając. Wiedziałam, że chce mnie tym sprowokować , jednak ja za bardzo lubiłam się z nim droczyć, żeby sobie odpuścić.
-Przecież widzieliśmy się dziś w szpitalu co najmniej trzy razy..
-Dla mnie to zdecydowanie za mało..
-A tak poza tym to daj spokój Oli, ma ciekawsze zajęcia niż tłumaczenie Ci, że teraz jestem zajęta.
-Poskarżyła Ci się? -zapytał Piotr, udając oburzonego. Roześmiałam się gdy tylko zobaczyłam jego minę. Co jak co, ale Gawryło po prostu nie umiał udawać złości.
Mój śmiech skutecznie stłumił w namiętnym pocałunku. Poczułam jego chłodne dłonie na pośladku i pod bluzką.
-Eeej - oderwałam sie od niego z czego nie był zadowolony.
-Wiesz co?! -skrzyżował ręce na wysokości klatki. -Najpierw sama zaczynasz, a później tak mnie zostawiasz?
-Ja zaczynam ? Ty jesteś naprawdę niewyżyty.. - zniknęłam za drzwiami sypialni.
Długo nie musiałam czekać by Piotr dołączył do mnie.
-Co robisz?-zapytał, widząc jak przesuwam rzeczy na szafce.
-Nie widziałeś gdzieś mojego telefonu?
-Pewnie został w aucie.-powiedział po chwili namysłu. -Zaraz Ci go przyniosę.- już chciał wyjść kiedy to złapałam go za koszulę.
-Przestań, sama sobie przyniosę..-odparłam, zakładając buty. -Nie możesz mnie we wszystkim wyręczać.
-Okeej..jak chcesz..- Piotr wręczył mi kluczyki.
Na dworze nie było już tak ciepło. Sierpniowe wieczory bywały chłodne a nawet zimne.
W błyskawicznym tempie znalazłam się obok samochodu.
Jak się okazało mój mąż miał racje, telefon leżał na przednim siedzeniu.
Gdy zamknęłam samochód i już wracałam ze zgubą do mieszkania usłyszałam jakiś męski głos.
-Nie nie wierzę. Znów się spotykamy..-odwróciłam się do tyłu by zobaczyć czy ten ktoś mówi do mnie. Nogi mi się ugięły gdy zobaczyłam tego samego chłopaka. Tego, którego spotkałam gdy szłam do Lenki. Automatycznie wzrosła we mnie złość, gdy tylko przypomniałam sobie tamto zajście.
-Śledzisz mnie?- palnęłam pierwsze co mi przyszło na myśl.
-Skąd ten pomysł? -zapytał zdziwiony.
-To może mi wyjaśnisz co robisz pod moim blokiem?-odparłam nieco poirytowana.
-Ty tu mieszkasz? Ale jaja! Mam za sąsiadkę najseksowniejszą kobietę w tym mieście. -na jego słowa cała się zarumieniłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ten bezczelny typ oświadczył mi że jesteśmy sąsiadami.
-Przestań błaznować. Właściwie to dlaczego ja z Tobą w ogóle rozmawiam? Spieszę się. Cześć.-ponownie ruszyłam w stronę bloku. Miałam wrażenie że on cały czas za mną idzie i niestety nie myliłam się. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi.
-To do zobaczenia-rzucił i szybko mnie wyminął. Ja natomiast weszłam do swojego mieszkania, cały czas mając nadzieję, że to tylko głupi żart, że ten facet wcale tu nie mieszka.
Zdjęłam buty i udałam się do salonu gdzie czekał mój mąż. W przypływie emocji nie zważając na nic, rzuciłam telefonem o kanapę. Następnie usiadłam obok zaskoczonego moim zachowaniem Piotra i ponownie dzisiejszego wieczoru wtuliłam się w jego boskie ramiona.
-Co się stało? -zapytał zmartwiony.
-Mamy nowego sąsiada, straszny gbur..
-A mówiłem, że lepiej będzie jak ja pójdę po ten twój telefon.. Tylko zapomniałem, że moja żona zawsze musi postawić na swoim.
-Fajnie to brzmi.- uśmiechnęłam się lekko.
-Co fajnie?
-Fajnie jak mówisz, że jestem twoją żoną, mężu.- usadowiłam się na jego kolanach.
-Też mi się to podoba..- puścił mi oczko i delikatnie musnął moje usta. Zaplotłam ręce w jego potargane włosy i pogłębiłam pocałunek. Językiem pieściłam jego podniebienie. Nie wiem dlaczego, ale akurat teraz miałam silną potrzebę pokazania mu jak go kocham.
-Teraz już nie mówisz, że jestem nie wyżyty?- zapytał między pocałunkami.
-Teraz nie..-spojrzałam mu prosto w oczy i szeroko się uśmiechnęłam.
Zbliżyłam jego usta do swoich i ponownie pocałowałam.
Przygryzłam jego dolną wargę i przybliżyłam się maksymalnie blisko. Poczułam pod sobą jego nabrzmiałą męskość. Trochę się roześmiałam ale satysfakcjonowało mnie to, że tak go podniecam.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam do sypialni. Wiedziałam, że ta noc będzie pełna wrażeń ;)
Przepraszam za przestój ale byłam poza domem i nie miałam możliwości dodania nexta :)
Ta część trochę zwykła ale mam nadzieję, że długością Wam to wynagrodzę :)
Komentujcie bo to najbardziej motywuje do pisania ! :D
Pierwszy tydzień naszego życia małżeńskiego był jak z bajki. Kolacje, czułe słówka, wyznania. W szpitalu ciągle składali mi gratulacje i życzyli szczęścia.
Z Piotrem spotykałam się praktycznie podczas każdej przerwy. Oboje uznaliśmy, że na razie odłożymy trochę w czasie naszą podróż poślubną. W szpitalu było spore zamieszanie i nie wypadało nam prosić Stefana o kolejny urlop.
Dzisiejszy dzień był strasznie wyczerpujący. Prawie 8 godzin spędzonych na bloku dawało o sobie znać. Przyznam, że ledwo trzymałam się na nogach.
Gdy wybiła godzina 18, spakowałam swoje rzeczy i udałam się na parking gdzie czekał Piotr. Przywitaliśmy się czułym pocałunkiem, po czym Piotr odpalił silnik i ruszyliśmy do mieszkania.
-Zmęczona? -zapytał Piotr, spoglądając na mnie kątem oka.
-Bardzo- przymknęłam oczy i oparłam głowę o tapicerkę.
Usłyszałam jakiś hałas i dopiero w tym momencie zorientowałam się że usnęłam. Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam, że leże na kanapie.
-Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić -Piotr zbierał z podłogi książki, które zapewne przez przypadek strącił ze stolika.
-Przecież nie musiałeś mnie tu przenosić..-aż przekręciłam oczami. -Mogłeś mnie po prostu obudzić , w końcu taka lekka to ja nie jestem.
-Przestań..-machnął ręką i usiadł nieopodal mnie.
Od razu przysunęłam się bliżej i wtuliłam w jego ramiona. Jego ciepło i zapach pozwalało mi zapomnieć o wszystkim. Przy nim nie martwiłam się o to co będzie jutro.
-Stęskniłem się za tobą- szepnął mi do ucha, lekko je przygryzając. Wiedziałam, że chce mnie tym sprowokować , jednak ja za bardzo lubiłam się z nim droczyć, żeby sobie odpuścić.
-Przecież widzieliśmy się dziś w szpitalu co najmniej trzy razy..
-Dla mnie to zdecydowanie za mało..
-A tak poza tym to daj spokój Oli, ma ciekawsze zajęcia niż tłumaczenie Ci, że teraz jestem zajęta.
-Poskarżyła Ci się? -zapytał Piotr, udając oburzonego. Roześmiałam się gdy tylko zobaczyłam jego minę. Co jak co, ale Gawryło po prostu nie umiał udawać złości.
Mój śmiech skutecznie stłumił w namiętnym pocałunku. Poczułam jego chłodne dłonie na pośladku i pod bluzką.
-Eeej - oderwałam sie od niego z czego nie był zadowolony.
-Wiesz co?! -skrzyżował ręce na wysokości klatki. -Najpierw sama zaczynasz, a później tak mnie zostawiasz?
-Ja zaczynam ? Ty jesteś naprawdę niewyżyty.. - zniknęłam za drzwiami sypialni.
Długo nie musiałam czekać by Piotr dołączył do mnie.
-Co robisz?-zapytał, widząc jak przesuwam rzeczy na szafce.
-Nie widziałeś gdzieś mojego telefonu?
-Pewnie został w aucie.-powiedział po chwili namysłu. -Zaraz Ci go przyniosę.- już chciał wyjść kiedy to złapałam go za koszulę.
-Przestań, sama sobie przyniosę..-odparłam, zakładając buty. -Nie możesz mnie we wszystkim wyręczać.
-Okeej..jak chcesz..- Piotr wręczył mi kluczyki.
Na dworze nie było już tak ciepło. Sierpniowe wieczory bywały chłodne a nawet zimne.
W błyskawicznym tempie znalazłam się obok samochodu.
Jak się okazało mój mąż miał racje, telefon leżał na przednim siedzeniu.
Gdy zamknęłam samochód i już wracałam ze zgubą do mieszkania usłyszałam jakiś męski głos.
-Nie nie wierzę. Znów się spotykamy..-odwróciłam się do tyłu by zobaczyć czy ten ktoś mówi do mnie. Nogi mi się ugięły gdy zobaczyłam tego samego chłopaka. Tego, którego spotkałam gdy szłam do Lenki. Automatycznie wzrosła we mnie złość, gdy tylko przypomniałam sobie tamto zajście.
-Śledzisz mnie?- palnęłam pierwsze co mi przyszło na myśl.
-Skąd ten pomysł? -zapytał zdziwiony.
-To może mi wyjaśnisz co robisz pod moim blokiem?-odparłam nieco poirytowana.
-Ty tu mieszkasz? Ale jaja! Mam za sąsiadkę najseksowniejszą kobietę w tym mieście. -na jego słowa cała się zarumieniłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ten bezczelny typ oświadczył mi że jesteśmy sąsiadami.
-Przestań błaznować. Właściwie to dlaczego ja z Tobą w ogóle rozmawiam? Spieszę się. Cześć.-ponownie ruszyłam w stronę bloku. Miałam wrażenie że on cały czas za mną idzie i niestety nie myliłam się. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi.
-To do zobaczenia-rzucił i szybko mnie wyminął. Ja natomiast weszłam do swojego mieszkania, cały czas mając nadzieję, że to tylko głupi żart, że ten facet wcale tu nie mieszka.
Zdjęłam buty i udałam się do salonu gdzie czekał mój mąż. W przypływie emocji nie zważając na nic, rzuciłam telefonem o kanapę. Następnie usiadłam obok zaskoczonego moim zachowaniem Piotra i ponownie dzisiejszego wieczoru wtuliłam się w jego boskie ramiona.
-Co się stało? -zapytał zmartwiony.
-Mamy nowego sąsiada, straszny gbur..
-A mówiłem, że lepiej będzie jak ja pójdę po ten twój telefon.. Tylko zapomniałem, że moja żona zawsze musi postawić na swoim.
-Fajnie to brzmi.- uśmiechnęłam się lekko.
-Co fajnie?
-Fajnie jak mówisz, że jestem twoją żoną, mężu.- usadowiłam się na jego kolanach.
-Też mi się to podoba..- puścił mi oczko i delikatnie musnął moje usta. Zaplotłam ręce w jego potargane włosy i pogłębiłam pocałunek. Językiem pieściłam jego podniebienie. Nie wiem dlaczego, ale akurat teraz miałam silną potrzebę pokazania mu jak go kocham.
-Teraz już nie mówisz, że jestem nie wyżyty?- zapytał między pocałunkami.
-Teraz nie..-spojrzałam mu prosto w oczy i szeroko się uśmiechnęłam.
Zbliżyłam jego usta do swoich i ponownie pocałowałam.
Przygryzłam jego dolną wargę i przybliżyłam się maksymalnie blisko. Poczułam pod sobą jego nabrzmiałą męskość. Trochę się roześmiałam ale satysfakcjonowało mnie to, że tak go podniecam.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam do sypialni. Wiedziałam, że ta noc będzie pełna wrażeń ;)
Przepraszam za przestój ale byłam poza domem i nie miałam możliwości dodania nexta :)
Ta część trochę zwykła ale mam nadzieję, że długością Wam to wynagrodzę :)
Komentujcie bo to najbardziej motywuje do pisania ! :D
czwartek, 10 lipca 2014
Opowiadanie 2 cz.43 ♡
Dziesięć minut przed rozpoczęciem uroczystości byliśmy już na miejscu. Wokół było tyle znajomych twarzy. Przyszli prawie wszyscy zaproszeni goście. Świadkową była Lena, a świadkiem Przemek.
Uroczystość nie trwała długo.
Gdy przeszliśmy do przysięgi małżeńskiej, a na mój palec Piotr wsunął obrączkę, z moich oczu uroniło się kilka łez wzruszenia.
Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa.
Zresztą chyba nie tylko ja. Piotr również się wzruszył.
Bez trudu można było dostrzec, że jego oczy są zeszklone. Gdy padło zdanie "Od teraz jesteście Państwo mężem i żoną" Piotr zagarnął mnie w ramiona i namiętnie pocałował. Standardowo cała się zarumieniłam, gdy uświadomiłam sobie ile osób w nas się wpatruje.
Po chwili usłyszeliśmy huczne oklaski i opuściliśmy budynek.
Udaliśmy się do restauracji na uroczysty obiad.
Oboje z Piotrem stwierdziliśmy, że taka opcja będzie lepsza. Nie chcieliśmy żadnej wielkiej imprezy.
Miało być kameralnie i rodzinnie. Ten dzień był chyba najcudowniejszy w moim życiu. Jeszcze dobrze nie zamknęłam drzwi mieszkania, a Piotr już się do mnie dobierał.
Nie powiem, że mi to przeszkadzało..Co to to nie.
Subtelnie muskał moje usta, a rękoma błądził po moim nadto rozgrzanym ciele. Co chwile sprawialiśmy sobie przyjemność, a gdy oboje byliśmy na skraju, Piotr delikatnie we mnie wszedł. Sprawił, że rozpadłam się na miliony kawałeczków.
-Chyba jestem najszczęśliwszym mężczyzną na Ziemi..- szepnął mi na ucho Piotr, delikatnie je przygryzając.
-Możesz mi coś obiecać?- oparłam się na łokciu, by spojrzeć mu prosto w oczy.
-To zależy co .. -uśmiechnął się szeroko.
-Że tak będzie zawsze..- wróciłam do poprzedniej pozycji, a wzrok wbiłam gdzieś w sufit.
-Co masz na myśli ?- nie wiedziałam czy się ze mną droczył, czy może naprawdę nie wiedział o co mi chodzi.
-No ty i ja.. Razem. Szczęśliwi i na zabój zakochani...-Spojrzałam kątem oka na mojego MĘŻA. Nie ma słów by opisać radość jaka mi w tym momencie towarzyszyła. Z każdą chwilą kochałam go coraz mocniej.O ile w ogóle mocniej się da...
-Ale jest jeden warunek.- ty razem to Piotr oparł się na łokciu i zawisł nade mną. Spojrzałam na niego pytająco. -Kiedyś pojawi się jeszcze ktoś..Wiesz Hana, nigdy Ci o tym nie mówiłem ale chciałbym mieć z Tobą dziecko. -jego oczy zrobiły się ciemne, tak jakby bał się mojej reakcji.
-Nawet nie wiesz ile na to czekałam..-odparłam wzruszona, po czym wpiłam się w jego usta. -Myślałam, że nie chcesz mieć więcej dzieci..Przecież masz Tosię..-powiedziałam, gdy tylko się od niego oderwałam.
-Tosia jest dla mnie bardzo ważna. Ale chciałbym mieć dziecko z kobietą która jest dla mnie wszystkim, bez której nie wyobrażam sobie życia.. Z Tobą Hana..- moje oczy się zeszkliły. Piotr od zawsze był ze mną szczery i mówił mi wszystko, ale nie spodziewałam się takiego wyznania.
-Wiele to dla mnie znaczy.- po moim policzku spłynęła samotna łza. Oczywiście Piotr od razu to zauważył. Delikatnie ją wytarł i pocałował mnie w skroń.
-Coś nie tak?- zapytał zmartwiony.
-To ze szczęścia głuptasie-wtuliłam się w jego tors. Leżeliśmy tak dłuższą chwilę. W sypialni panowała kompletna cisza. Co jakiś czas wymienialiśmy spojrzenia i uśmiechy.
-Hana..-zaczął Gawryło.
-Hm..?
-Nasz syn będzie najlepszym piłkarzem w tym kraju.
-Chyba żartujesz? Będziemy mieć córkę.- odparłam całkiem poważnie.
-W sumie.. Co będzie to będzie. Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli zrobimy sobie córeczkę, to ona nie będzie mieć łatwego życia? Wystarczy, że odziedziczy urodę po mamusi, a chłopaki będą walić drzwiami i oknami..- ja już naprawdę nie wiedziałam czy on żartuje, czy nie. -A może już zaczniemy nad tym pracować?- uśmiechnął się łobuzersko.
-Tobie to tylko jedno w głowie.- aż przekręciłam oczami.
-Było o tym wcześniej myśleć, za nim zostałaś moją żona..
-Zawsze możemy wziąć rozwód.-uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Myślisz, że pozwolił bym na to?
-A myślisz, że powiedziałabym to, gdybym nie miała pewności, że na to nie pozwolisz?-uwielbiałam się z nim droczyć.
-Nie..-rzekł Piotr, po czym subtelnie mnie pocałował. Było już grubo po północy. W zasadzie zaraz powinno robić się jasno, ale nam to nie przeszkadzało. W końcu była to nasza noc poślubna. Mogliśmy, a nawet powinniśmy ją dobrze wykorzystać.
Wiem, że next miał być wczoraj, ale nie dałam rady..
Jutro wyjeżdżam, więc na razie nie liczcie na nic nowego.
Next pojawi się pewnie dopiero jak wrócę , czyli pod koniec następnego tygodnia.
Jak dla mnie w tym opo jest za dużo cukru, trzeba to zmienić!
haha już niedługooo!
Komentujcie i motywujcie to może uda mi się coś wcześniej dodać. :))
Kochani!!! Dziękuję za ponad 40tys. wyświetleń! Jesteście najlepsi ♥♥♥
Dziesięć minut przed rozpoczęciem uroczystości byliśmy już na miejscu. Wokół było tyle znajomych twarzy. Przyszli prawie wszyscy zaproszeni goście. Świadkową była Lena, a świadkiem Przemek.
Uroczystość nie trwała długo.
Gdy przeszliśmy do przysięgi małżeńskiej, a na mój palec Piotr wsunął obrączkę, z moich oczu uroniło się kilka łez wzruszenia.
Chyba jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa.
Zresztą chyba nie tylko ja. Piotr również się wzruszył.
Bez trudu można było dostrzec, że jego oczy są zeszklone. Gdy padło zdanie "Od teraz jesteście Państwo mężem i żoną" Piotr zagarnął mnie w ramiona i namiętnie pocałował. Standardowo cała się zarumieniłam, gdy uświadomiłam sobie ile osób w nas się wpatruje.
Po chwili usłyszeliśmy huczne oklaski i opuściliśmy budynek.
Udaliśmy się do restauracji na uroczysty obiad.
Oboje z Piotrem stwierdziliśmy, że taka opcja będzie lepsza. Nie chcieliśmy żadnej wielkiej imprezy.
Miało być kameralnie i rodzinnie. Ten dzień był chyba najcudowniejszy w moim życiu. Jeszcze dobrze nie zamknęłam drzwi mieszkania, a Piotr już się do mnie dobierał.
Nie powiem, że mi to przeszkadzało..Co to to nie.
Subtelnie muskał moje usta, a rękoma błądził po moim nadto rozgrzanym ciele. Co chwile sprawialiśmy sobie przyjemność, a gdy oboje byliśmy na skraju, Piotr delikatnie we mnie wszedł. Sprawił, że rozpadłam się na miliony kawałeczków.
-Chyba jestem najszczęśliwszym mężczyzną na Ziemi..- szepnął mi na ucho Piotr, delikatnie je przygryzając.
-Możesz mi coś obiecać?- oparłam się na łokciu, by spojrzeć mu prosto w oczy.
-To zależy co .. -uśmiechnął się szeroko.
-Że tak będzie zawsze..- wróciłam do poprzedniej pozycji, a wzrok wbiłam gdzieś w sufit.
-Co masz na myśli ?- nie wiedziałam czy się ze mną droczył, czy może naprawdę nie wiedział o co mi chodzi.
-No ty i ja.. Razem. Szczęśliwi i na zabój zakochani...-Spojrzałam kątem oka na mojego MĘŻA. Nie ma słów by opisać radość jaka mi w tym momencie towarzyszyła. Z każdą chwilą kochałam go coraz mocniej.O ile w ogóle mocniej się da...
-Ale jest jeden warunek.- ty razem to Piotr oparł się na łokciu i zawisł nade mną. Spojrzałam na niego pytająco. -Kiedyś pojawi się jeszcze ktoś..Wiesz Hana, nigdy Ci o tym nie mówiłem ale chciałbym mieć z Tobą dziecko. -jego oczy zrobiły się ciemne, tak jakby bał się mojej reakcji.
-Nawet nie wiesz ile na to czekałam..-odparłam wzruszona, po czym wpiłam się w jego usta. -Myślałam, że nie chcesz mieć więcej dzieci..Przecież masz Tosię..-powiedziałam, gdy tylko się od niego oderwałam.
-Tosia jest dla mnie bardzo ważna. Ale chciałbym mieć dziecko z kobietą która jest dla mnie wszystkim, bez której nie wyobrażam sobie życia.. Z Tobą Hana..- moje oczy się zeszkliły. Piotr od zawsze był ze mną szczery i mówił mi wszystko, ale nie spodziewałam się takiego wyznania.
-Wiele to dla mnie znaczy.- po moim policzku spłynęła samotna łza. Oczywiście Piotr od razu to zauważył. Delikatnie ją wytarł i pocałował mnie w skroń.
-Coś nie tak?- zapytał zmartwiony.
-To ze szczęścia głuptasie-wtuliłam się w jego tors. Leżeliśmy tak dłuższą chwilę. W sypialni panowała kompletna cisza. Co jakiś czas wymienialiśmy spojrzenia i uśmiechy.
-Hana..-zaczął Gawryło.
-Hm..?
-Nasz syn będzie najlepszym piłkarzem w tym kraju.
-Chyba żartujesz? Będziemy mieć córkę.- odparłam całkiem poważnie.
-W sumie.. Co będzie to będzie. Zdajesz sobie sprawę, że jeżeli zrobimy sobie córeczkę, to ona nie będzie mieć łatwego życia? Wystarczy, że odziedziczy urodę po mamusi, a chłopaki będą walić drzwiami i oknami..- ja już naprawdę nie wiedziałam czy on żartuje, czy nie. -A może już zaczniemy nad tym pracować?- uśmiechnął się łobuzersko.
-Tobie to tylko jedno w głowie.- aż przekręciłam oczami.
-Było o tym wcześniej myśleć, za nim zostałaś moją żona..
-Zawsze możemy wziąć rozwód.-uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Myślisz, że pozwolił bym na to?
-A myślisz, że powiedziałabym to, gdybym nie miała pewności, że na to nie pozwolisz?-uwielbiałam się z nim droczyć.
-Nie..-rzekł Piotr, po czym subtelnie mnie pocałował. Było już grubo po północy. W zasadzie zaraz powinno robić się jasno, ale nam to nie przeszkadzało. W końcu była to nasza noc poślubna. Mogliśmy, a nawet powinniśmy ją dobrze wykorzystać.
Wiem, że next miał być wczoraj, ale nie dałam rady..
Jutro wyjeżdżam, więc na razie nie liczcie na nic nowego.
Next pojawi się pewnie dopiero jak wrócę , czyli pod koniec następnego tygodnia.
Jak dla mnie w tym opo jest za dużo cukru, trzeba to zmienić!
haha już niedługooo!
Komentujcie i motywujcie to może uda mi się coś wcześniej dodać. :))
Kochani!!! Dziękuję za ponad 40tys. wyświetleń! Jesteście najlepsi ♥♥♥
niedziela, 6 lipca 2014
Opowiadanie 2 cz.42 ♡
Kilka kieliszków wina wystarczyło bym się trochę rozluźniła. Oczywiście pierwsze co zrobiłam, to streściłam dziewczyną sytuację z tym dziwnym kolesiem.
-Po prostu wpadłaś mu w oko- wtrąciła Agata.
-Jasnee..-wymamrotałam.
Rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Zgłosiłam się na ochotnika i poszłam otworzyć.
-Dobry wieczór- ujrzałam przed sobą dwóch mężczyzn. -Czy tu odbywa się wieczór panieński?-zapytał ten drugi, szarmancko się do mnie uśmiechając.
-Panowie do kogo?- zapytałam zdziwiona.
-Wchodźcie- powiedziała Lena, która nie wiadomo kiedy pojawiła się obok.
-Co ty wymyśliłaś?-zapytałam po cichu.
-Zobaczysz- chyba nie doceniałam pomysłowości mojej przyjaciółki.
-To oni?- zapytała Agata, kiedy weszliśmy do salonu.
-Kto? -zapytałam poirytowana. Chyba tylko ja nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
-Striptizerzy!- odparła wesoło Wiki. Aż zaniemówiłam z zaskoczenia. Ja wiedziałam, że z tymi kobietami nie da sie nudzić ale, że wpadną na taki kretyński pomysł, to nie miałam pojęcia.
-Wy tak na serio?-zapytałam.
-No jasne, że na serio. -odparła Ola, której też już plątał się język.
-Wychodzę- powiedziałam całkowicie poważnie, jednak mój stan chyba mi na to nie pozwalał. Lekko się zachwiałam i z powrotem wylądowałam na kanapie.
-Hana, wyluzuj. Przecież raz się żyje.. A to w końcu twój wieczór panieński..zresztą tylko trochę potańczymy.-Lena sięgnęła po mój kieliszek i dolała wina. Zabawa się rozkręciła. Dziewczyny tańczyły z nowo poznanymi mężczyznami, a ja relaksowałam się na kanapie. Brunet miał na imię Tomek, a blondyn Mateusz.
Oboje próbowali mnie wyciągnąć do tańca jednak ja uparcie odmawiałam. Dopiero gdy wypiłam kolejne dwa kieliszki wina, postanowiłam dołączyć do reszty.
Koledzy w samych spodenkach wyczyniali różne dziwne rzeczy. Tańczyli i wyginali swoje ciała kusząc chyba każdą z nas.
Kilka minut po północy pożegnaliśmy się z Tomkiem i Mateuszem. Chyba wszystkie przesadziłyśmy z alkoholem więc nie długo po tym położyłyśmy się spać.
-Hana! Wstawaj!- usłyszałam głośny krzyk. Jednak jedyne co zrobiłam to wsadziłam głowę pod poduszkę.
-Hana, no !- ktoś mocno mną potrząsał, za wszelką cenę próbując ściągnąć z łóżka.
-Co ?- wymamrotałam zaspana.
-Nie wiem czy zdajesz cobie sprawę ale już jest po 12..- powiedziała Lena, ściągając ze mnie koc.
-I co z tego?-zapytałam poirytowana. -Daj mi spać..
-Za trzy godziny masz ślub..
-Co?- natychmiast zerwałam się z łóżka. Zupełnie zapomniałam. Chyba wczoraj trochę przesadziłam z alkoholem.
-Jezuu, moja głowa..-aż przysiadłam na skraju łóżka z którego przed chwilą wstałam. Wczorajszy dzień dawał o sobie znać. Myślałam,że moja głowa zaraz eksploduje.
-Aż tak?-zapytała z troską przyjaciółka.
-Niestety..-odparłam załamana. -Przecież ja nie wytrzymam..
-Dobra nie ma co się martwić na zapas. Mamy mało czasu. Zaraz Ci przyniosę tabletkę, a ty tymczasem pędzisz do łazienki i bierzesz szybki prysznic. Później Olka zajmie się twoimi włosami i makijażem. Tylko sprężaj się mała bo Piotr powinien tu być za jakieś nie całe dwie godziny.- posłusznie udałam się do łazienki. Jeżeli miałam zdążyć to tylko z pomocą dziewczyn.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Dzięki Lenie i Oli udało mi się naszykować na czas. Gdy byłam już gotowa, dziewczyny pozwoliły mi, przejrzeć się w lusterku. Musiałam przyznać że wyglądałam bardzo ładnie.
Kremowa sukienka wspaniale komponowała się z delikatnym makijażem i lekko upiętymi włosami.
Ciekawa byłam reakcji Piotra. Chyba nawet wywołałam go myślami, bo akurat usłyszałam dzwonek do drzwi. Natychmiast pobiegłam je otworzyć.
-Hej- powiedział szarmancko Piotr. Gdy go zobaczyłam normalnie odebrało mi mowę. Wyglądał po prostu bosko. W dodatku stał tam i uśmiechał się do mnie, tak jak ja najbardziej lubiłam.
-Coś nie tak?-zapytałam wnikliwie, widząc, że od dłuższego czasu przygląda mi się.
-Wręcz przeciwnie. -zaczął, łapiąc mnie w tali. -Wyglądasz zjawiskowo..-złapał mnie za podbródek i delikatnie pocałował.
-Ty też..-odparłam gdy tylko oderwałam się od niego.
-Bałem się, że się rozmyślisz..-wyznał, patrząc prosto w oczy.
-No coś ty..Prędzej pomyślałabym, że ty zrezygnujesz..
-Nigdy.- pocałował mnie w czubek głowy.
Dzięki za tyle miłych komentarzy i wyświetlenia.
W nexcie ślub, a później... BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
KOMENTUJCIE BO TO NAJBARDZIEJ MOTYWUJE DO PISANIA ! ♥
+Przepraszam za błędy ale ta część pisana na szybko :)
Kilka kieliszków wina wystarczyło bym się trochę rozluźniła. Oczywiście pierwsze co zrobiłam, to streściłam dziewczyną sytuację z tym dziwnym kolesiem.
-Po prostu wpadłaś mu w oko- wtrąciła Agata.
-Jasnee..-wymamrotałam.
Rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Zgłosiłam się na ochotnika i poszłam otworzyć.
-Dobry wieczór- ujrzałam przed sobą dwóch mężczyzn. -Czy tu odbywa się wieczór panieński?-zapytał ten drugi, szarmancko się do mnie uśmiechając.
-Panowie do kogo?- zapytałam zdziwiona.
-Wchodźcie- powiedziała Lena, która nie wiadomo kiedy pojawiła się obok.
-Co ty wymyśliłaś?-zapytałam po cichu.
-Zobaczysz- chyba nie doceniałam pomysłowości mojej przyjaciółki.
-To oni?- zapytała Agata, kiedy weszliśmy do salonu.
-Kto? -zapytałam poirytowana. Chyba tylko ja nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi.
-Striptizerzy!- odparła wesoło Wiki. Aż zaniemówiłam z zaskoczenia. Ja wiedziałam, że z tymi kobietami nie da sie nudzić ale, że wpadną na taki kretyński pomysł, to nie miałam pojęcia.
-Wy tak na serio?-zapytałam.
-No jasne, że na serio. -odparła Ola, której też już plątał się język.
-Wychodzę- powiedziałam całkowicie poważnie, jednak mój stan chyba mi na to nie pozwalał. Lekko się zachwiałam i z powrotem wylądowałam na kanapie.
-Hana, wyluzuj. Przecież raz się żyje.. A to w końcu twój wieczór panieński..zresztą tylko trochę potańczymy.-Lena sięgnęła po mój kieliszek i dolała wina. Zabawa się rozkręciła. Dziewczyny tańczyły z nowo poznanymi mężczyznami, a ja relaksowałam się na kanapie. Brunet miał na imię Tomek, a blondyn Mateusz.
Oboje próbowali mnie wyciągnąć do tańca jednak ja uparcie odmawiałam. Dopiero gdy wypiłam kolejne dwa kieliszki wina, postanowiłam dołączyć do reszty.
Koledzy w samych spodenkach wyczyniali różne dziwne rzeczy. Tańczyli i wyginali swoje ciała kusząc chyba każdą z nas.
Kilka minut po północy pożegnaliśmy się z Tomkiem i Mateuszem. Chyba wszystkie przesadziłyśmy z alkoholem więc nie długo po tym położyłyśmy się spać.
-Hana! Wstawaj!- usłyszałam głośny krzyk. Jednak jedyne co zrobiłam to wsadziłam głowę pod poduszkę.
-Hana, no !- ktoś mocno mną potrząsał, za wszelką cenę próbując ściągnąć z łóżka.
-Co ?- wymamrotałam zaspana.
-Nie wiem czy zdajesz cobie sprawę ale już jest po 12..- powiedziała Lena, ściągając ze mnie koc.
-I co z tego?-zapytałam poirytowana. -Daj mi spać..
-Za trzy godziny masz ślub..
-Co?- natychmiast zerwałam się z łóżka. Zupełnie zapomniałam. Chyba wczoraj trochę przesadziłam z alkoholem.
-Jezuu, moja głowa..-aż przysiadłam na skraju łóżka z którego przed chwilą wstałam. Wczorajszy dzień dawał o sobie znać. Myślałam,że moja głowa zaraz eksploduje.
-Aż tak?-zapytała z troską przyjaciółka.
-Niestety..-odparłam załamana. -Przecież ja nie wytrzymam..
-Dobra nie ma co się martwić na zapas. Mamy mało czasu. Zaraz Ci przyniosę tabletkę, a ty tymczasem pędzisz do łazienki i bierzesz szybki prysznic. Później Olka zajmie się twoimi włosami i makijażem. Tylko sprężaj się mała bo Piotr powinien tu być za jakieś nie całe dwie godziny.- posłusznie udałam się do łazienki. Jeżeli miałam zdążyć to tylko z pomocą dziewczyn.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Dzięki Lenie i Oli udało mi się naszykować na czas. Gdy byłam już gotowa, dziewczyny pozwoliły mi, przejrzeć się w lusterku. Musiałam przyznać że wyglądałam bardzo ładnie.
Kremowa sukienka wspaniale komponowała się z delikatnym makijażem i lekko upiętymi włosami.
Ciekawa byłam reakcji Piotra. Chyba nawet wywołałam go myślami, bo akurat usłyszałam dzwonek do drzwi. Natychmiast pobiegłam je otworzyć.
-Hej- powiedział szarmancko Piotr. Gdy go zobaczyłam normalnie odebrało mi mowę. Wyglądał po prostu bosko. W dodatku stał tam i uśmiechał się do mnie, tak jak ja najbardziej lubiłam.
-Coś nie tak?-zapytałam wnikliwie, widząc, że od dłuższego czasu przygląda mi się.
-Wręcz przeciwnie. -zaczął, łapiąc mnie w tali. -Wyglądasz zjawiskowo..-złapał mnie za podbródek i delikatnie pocałował.
-Ty też..-odparłam gdy tylko oderwałam się od niego.
-Bałem się, że się rozmyślisz..-wyznał, patrząc prosto w oczy.
-No coś ty..Prędzej pomyślałabym, że ty zrezygnujesz..
-Nigdy.- pocałował mnie w czubek głowy.
Dzięki za tyle miłych komentarzy i wyświetlenia.
W nexcie ślub, a później... BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!
KOMENTUJCIE BO TO NAJBARDZIEJ MOTYWUJE DO PISANIA ! ♥
+Przepraszam za błędy ale ta część pisana na szybko :)
sobota, 5 lipca 2014
Opowiadanie 2 cz.41 ♡
Gdy się obudziłam Piotra już nie było. Na poduszce znalazłam małą karteczkę z napisem "Hana". Bez większego zastanowienia sięgnęłam po nią i zapoznałam się z treścią. "Muszę załatwić kilka spraw. Wrócę wieczorem. Dobrze się baw na tym waszym babskim wieczorze. Kocham Cię! P." Mimowolnie się do siebie uśmiechnęłam.
Można powiedzieć, że to ostatni dzień wolności. Lenka wymyśliła, że zrobimy wieczór panieński.
Nawet nie miałam jak się wymigać, więc ostatecznie przystałam na propozycje przyjaciółki. Zresztą Piotr też planował spotkać się z kolegami.
Niechętnie wstałam z łózka i udałam się do kuchni po szklankę wody. Zupełnie zapomniałam, że gościmy moich rodziców . Dopiero gdy wpadłam na tatę uświadomiłam sobie, że nie jestem sama.
Było mi strasznie głupio, pokazując mu się w cienkim podkoszulku oraz krótkich spodenkach które mało co zakrywały. Nawet kiedy jeszcze mieszkałam w Izraelu nie pozwalałam sobie na tak skąpe stroje.
Pewnie od razu skojarzył, że przeżyłam upojną noc. Miałam tylko nadzieję, że nic nie słyszeli. Jednak moje poranne przygody nie dobiegły końca. Właśnie szłam do łazienki gdy do mieszkania weszła matka Piotra.
Moją uwagę przykuła reklamówka z bułkami. W dodatku nie miałą ze sobą nic innego.
-Hanaa -od razu podeszła do mnie i mocno przytuliła.
-Co mama tu robi?- zapytałam, gdy tylko wypuściła mnie z objęć.
-Piotruś mnie odebrał z przystanku. Wiem, że miałam być wieczorem ale nie mogłam się doczekać kiedy Was zobaczę. Wsiadłam w pierwszy pociąg i oo.. jestem~
-Ale tak bez niczego? Żadnych bagaż?
-Dziecko, ja tu jestem od dobrych trzech godzin. Wyszłam tylko do sklepu po małe zakupy- uśmiechnęła się serdecznie.
-Chociaż mogliście mnie obudzić..-przekręciłam oczami.
-Ale po co? Spędziłam miło czas z Twoimi rodzicami.. Nie zimno Ci tak?-od razu moje policzki stały się różowe.
-A no właśnie szłam się ubrać..- niemalże pobiegłam do łazienki. Czy ja zawszę muszę coś odwalić ?! Kolejna gafa przed przyszłą teściową.
Na szczęście reszta dnia była nieco spokojniejsza. Całe przedpołudnie spędziliśmy na rozmowach. Po obiedzie wybraliśmy się na długi spacer po stolicy, a później na zakupy. Nasze matki chyba się polubiły, więc ja tam nie była potrzebna. Wróciłam do domu by przygotować się na wieczór.
Wzięłam długą kąpiel po czym zabrałam się za wybór stroju. Postawiłam na śliwkową sukienkę i czarne szpilki. Prezentowałam się całkiem nieźle. Poprawiłam jeszcze włosy i makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
Miałam jeszcze trochę czasu więc postanowiłam, że pójdę na pieszo. Lena mieszkała stosunkowo nie daleko, ale chyba nie przemyślałam wszystkich faktów. Już w połowie drogi moje szpilki dawały o sobie znać.
-Cholera! Akurat musiałam założyć te nie rozchodzone.. - zaklęłam pod nosem.
Kilkaset metrów przed celem poddałam się i zdjęłam obuwie.
-Łłłłłoł, a gdzie taka ślicznotka idzie na boso?- usłyszałam męski głos. Odwróciłam się do tyłu i przeszyłam spojrzeniem młodego bruneta.
Postanowiłam nie wdawać się w żadne rozmowy i jak gdyby nigdy nic ruszyłam w stronę domu Latoszków.
-Zaczekaj, piękna - usłyszałam, że za mną biegnie, więc nieco przyspieszyłam kroku. Po chwili poczułam, że ktoś mnie łapie w łokciu.
-Puść mnie !- wyrwałam się z uścisku.
-No nie denerwuj się tak..Pogadać tylko chciałem..
-Ze mną ?-prychnęłam poirytowana. -Chyba śnisz..-aż przekręciłam oczami.
-Złość piękności szkodzi księżniczko.- uśmiechnął się do mnie, jednak na mnie nie zrobiło to żadnego wrażenia. -Mogę Cię zanieść jak nie dajesz rady w tych szpilkach.. Krystian jestem.
-Wez się odczep.- przysiadłam na ławce by ponownie założyć buty. -Poradzę sobie. Pa ! I mam nadzieję, że nie do zobaczenia!- krzyknęłam i ponownie ruszyłam w stronę przyjaciółki. Gdy zrobiłam kilka kroków dla pewności spojrzałam przez ramię czy ten natręt dał sobie już spokój. Na szczęście już go nie było. Co za bezczelny człowiek... Czułam, że chyba właśnie straciłam humor i chęć na zabawę.
Po jakiś 5 minutach byłam pod drzwiami domu Latoszków. Zadzwoniłam dzwonkiem i weszłam do środka.
-Heeej- krzyknęłam, by zlokalizować moją przyjaciółkę. Długo nie musiałam czekać. Po kilku sekundach wybiegła z salonu i mocno mnie przytuliła.
-Fajnie, że już jesteś..-zaczęła. -Chodź- pociągnęła mnie za rękę.
Byłam mega zdziwiona gdy w salonie ujrzałam Wiktorię, Agatę i Olę. Myślałam, że będziemy tylko we dwie. Przywitałam się z każdą i usiadłam na kanapie. Chyba naprawdę przez tego kolesia straciłam chęć na zabawę. Na chwilę odcięłam się od rozmów i zastanawiałam się co teraz może robić Piotr. Trochę się za nim stęskniłam przez cały dzień.
-Heeej, Hana! Co ty taka cicha? - zapytała Wiktoria.
-Dziś twój ostatni wolny wieczór, musisz to wykorzystać !- krzyknęła Agata.
-Po ślubie nie będziesz mogła tak szaleć- dodała Lenka i polała mi wina.
Przepraszam za opóźnienia, mam nadzieję, że długością trochę zrekompensuje Wam czas oczekiwania na next :)
Ta część taka zwykła, ale takie też muszą być :D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ! ♥
Gdy się obudziłam Piotra już nie było. Na poduszce znalazłam małą karteczkę z napisem "Hana". Bez większego zastanowienia sięgnęłam po nią i zapoznałam się z treścią. "Muszę załatwić kilka spraw. Wrócę wieczorem. Dobrze się baw na tym waszym babskim wieczorze. Kocham Cię! P." Mimowolnie się do siebie uśmiechnęłam.
Można powiedzieć, że to ostatni dzień wolności. Lenka wymyśliła, że zrobimy wieczór panieński.
Nawet nie miałam jak się wymigać, więc ostatecznie przystałam na propozycje przyjaciółki. Zresztą Piotr też planował spotkać się z kolegami.
Niechętnie wstałam z łózka i udałam się do kuchni po szklankę wody. Zupełnie zapomniałam, że gościmy moich rodziców . Dopiero gdy wpadłam na tatę uświadomiłam sobie, że nie jestem sama.
Było mi strasznie głupio, pokazując mu się w cienkim podkoszulku oraz krótkich spodenkach które mało co zakrywały. Nawet kiedy jeszcze mieszkałam w Izraelu nie pozwalałam sobie na tak skąpe stroje.
Pewnie od razu skojarzył, że przeżyłam upojną noc. Miałam tylko nadzieję, że nic nie słyszeli. Jednak moje poranne przygody nie dobiegły końca. Właśnie szłam do łazienki gdy do mieszkania weszła matka Piotra.
Moją uwagę przykuła reklamówka z bułkami. W dodatku nie miałą ze sobą nic innego.
-Hanaa -od razu podeszła do mnie i mocno przytuliła.
-Co mama tu robi?- zapytałam, gdy tylko wypuściła mnie z objęć.
-Piotruś mnie odebrał z przystanku. Wiem, że miałam być wieczorem ale nie mogłam się doczekać kiedy Was zobaczę. Wsiadłam w pierwszy pociąg i oo.. jestem~
-Ale tak bez niczego? Żadnych bagaż?
-Dziecko, ja tu jestem od dobrych trzech godzin. Wyszłam tylko do sklepu po małe zakupy- uśmiechnęła się serdecznie.
-Chociaż mogliście mnie obudzić..-przekręciłam oczami.
-Ale po co? Spędziłam miło czas z Twoimi rodzicami.. Nie zimno Ci tak?-od razu moje policzki stały się różowe.
-A no właśnie szłam się ubrać..- niemalże pobiegłam do łazienki. Czy ja zawszę muszę coś odwalić ?! Kolejna gafa przed przyszłą teściową.
Na szczęście reszta dnia była nieco spokojniejsza. Całe przedpołudnie spędziliśmy na rozmowach. Po obiedzie wybraliśmy się na długi spacer po stolicy, a później na zakupy. Nasze matki chyba się polubiły, więc ja tam nie była potrzebna. Wróciłam do domu by przygotować się na wieczór.
Wzięłam długą kąpiel po czym zabrałam się za wybór stroju. Postawiłam na śliwkową sukienkę i czarne szpilki. Prezentowałam się całkiem nieźle. Poprawiłam jeszcze włosy i makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
Miałam jeszcze trochę czasu więc postanowiłam, że pójdę na pieszo. Lena mieszkała stosunkowo nie daleko, ale chyba nie przemyślałam wszystkich faktów. Już w połowie drogi moje szpilki dawały o sobie znać.
-Cholera! Akurat musiałam założyć te nie rozchodzone.. - zaklęłam pod nosem.
Kilkaset metrów przed celem poddałam się i zdjęłam obuwie.
-Łłłłłoł, a gdzie taka ślicznotka idzie na boso?- usłyszałam męski głos. Odwróciłam się do tyłu i przeszyłam spojrzeniem młodego bruneta.
Postanowiłam nie wdawać się w żadne rozmowy i jak gdyby nigdy nic ruszyłam w stronę domu Latoszków.
-Zaczekaj, piękna - usłyszałam, że za mną biegnie, więc nieco przyspieszyłam kroku. Po chwili poczułam, że ktoś mnie łapie w łokciu.
-Puść mnie !- wyrwałam się z uścisku.
-No nie denerwuj się tak..Pogadać tylko chciałem..
-Ze mną ?-prychnęłam poirytowana. -Chyba śnisz..-aż przekręciłam oczami.
-Złość piękności szkodzi księżniczko.- uśmiechnął się do mnie, jednak na mnie nie zrobiło to żadnego wrażenia. -Mogę Cię zanieść jak nie dajesz rady w tych szpilkach.. Krystian jestem.
-Wez się odczep.- przysiadłam na ławce by ponownie założyć buty. -Poradzę sobie. Pa ! I mam nadzieję, że nie do zobaczenia!- krzyknęłam i ponownie ruszyłam w stronę przyjaciółki. Gdy zrobiłam kilka kroków dla pewności spojrzałam przez ramię czy ten natręt dał sobie już spokój. Na szczęście już go nie było. Co za bezczelny człowiek... Czułam, że chyba właśnie straciłam humor i chęć na zabawę.
Po jakiś 5 minutach byłam pod drzwiami domu Latoszków. Zadzwoniłam dzwonkiem i weszłam do środka.
-Heeej- krzyknęłam, by zlokalizować moją przyjaciółkę. Długo nie musiałam czekać. Po kilku sekundach wybiegła z salonu i mocno mnie przytuliła.
-Fajnie, że już jesteś..-zaczęła. -Chodź- pociągnęła mnie za rękę.
Byłam mega zdziwiona gdy w salonie ujrzałam Wiktorię, Agatę i Olę. Myślałam, że będziemy tylko we dwie. Przywitałam się z każdą i usiadłam na kanapie. Chyba naprawdę przez tego kolesia straciłam chęć na zabawę. Na chwilę odcięłam się od rozmów i zastanawiałam się co teraz może robić Piotr. Trochę się za nim stęskniłam przez cały dzień.
-Heeej, Hana! Co ty taka cicha? - zapytała Wiktoria.
-Dziś twój ostatni wolny wieczór, musisz to wykorzystać !- krzyknęła Agata.
-Po ślubie nie będziesz mogła tak szaleć- dodała Lenka i polała mi wina.
Przepraszam za opóźnienia, mam nadzieję, że długością trochę zrekompensuje Wam czas oczekiwania na next :)
Ta część taka zwykła, ale takie też muszą być :D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ ! ♥
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Opowiadanie 2 cz.40 ♡
Przegadaliśmy całe popołudnie. Rodzice polubili Piotra z czego bardzo się cieszyłam. Nie sądziłam, że tak łatwo pójdzie. Ojciec zawsze twierdził, że źle wybieram facetów i takim sposobem nigdy nie będę naprawdę szczęśliwa. W sumie trochę racji w tym było. Ja po prostu byłam zbyt łatwowierna przez co dużo wycierpiałam.
-Hanaa?- zaczął mój narzeczony, patrząc na mnie wnikliwie.
-Tak? oparłam się na łokciu, dzięki czemu mogłam spojrzeć w te jego obłędne oczy. Mimo, że w sypialni było ciemno, doskonale widziałam ten blask.
-Spodobałem się Twoim rodzicom ? Bo nie wiem czy wiesz, ale niezależnie od tego czy mnie polubią czy nie, i tak zostaniesz moją żoną..-posłał mi ciepły uśmiech.
-Zawsze mogę uciec ..-starałam się brzmieć poważnie, jednak moje starania poszły na marne.
Gawryło wybuchł śmiechem po czym zbliżył się do mnie i mocno wpił w moje usta. Nasze języki toczyły zaciętą bitwę, aż żal było to przerywać, ale zaczęło mi braknąć tchu.
-Nie pozwoliłbym Ci uciec, zapamiętaj to sobie- pogroził mi palcem przez co moje kąciki lekko się uniosły, za wszelką cenę próbowałam powstrzymać śmiech.
-A teraz tak na poważnie, to spodobałem im się czy nie ?
-Jeszcze pytasz? Mama jest tobą zachwycona, tata wreszcie znalazł partnera do rozmów o pracy, a Miri ciągle gada, że to nie możliwe, że dorwała takiego przystojniaka.
-To wszystko zasługa mojego uroku osobistego - odparł dumnie Piotr, charakterystycznie unosząc brwi.
-Jasne, wmawiaj sobie- postanowiłam trochę się z nim podroczyć.
-Wątpisz w moje możliwości? -długo nie musiałam czekać by Piotr przywarł do mnie.
Przygniótł mnie całym ciałem, tym samym uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
-Nie wątpię.. Kocham Cię - tym razem to ja wpiłam się w jego usta. Językiem drażniłam jego podniebienie, sprawiając mu tym ogromną przyjemność. Przyciągnęłam go maksymalnie blisko, błądząc rękoma po jego umięśnionym torsie. Po chwili, poczułam pod bluzką chłodne dłonie Piotra. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, co nie uszło uwadze Gawryly. Uśmiechnął się tylko pod nosem, wracając do za przestałej czynności. Rękoma błądził po całym moim ciele. Moja cienka bluzka była już podwinięta prawie do szyi, tym samym odsłaniając piersi.
Gawryło całował je czule, jedna po drugiej, w międzyczasie zdejmując koszulkę.
Jego ciało było wręcz idealne, a z każdą chwilą napalone coraz bardziej.
Jego pocałunki sprawiały mi rozkosz nie do opisania. Wędrował ustami od szyi do pępka. Postanowiłam nie być gorsza, zebrałam sobie w całą siłę i przewróciłam go na plecy. Spojrzał na mnie zdziwiony. Na mnie nie zrobiło to większego wrażenia i zwinnym ruchem pozbyłam się jego bokserek. Zaczęłam całować jego nagi tors, zaczepiając "niechcący" o męskość.
Wiedziałam , że jest na skraju, zresztą ja też byłam, złapał mnie delikatnie w tali, powodując, że znowu znalazłam się pod nim. Ostatni raz pocałował mnie namiętnie w usta i delikatnie we mnie wszedł. Jego zwinne ruchy sprawiały, że stawaliśmy się jednością. Poczułam w środku przyjemne ciepło, a moje ciało jakby rozpadło się na kawałeczki. Każdy z nich należał do Piotra. Gdy wyrównaliśmy oddechy, Gawryło delikatnie ze mnie wyszedł. Położył się obok, zagarniając mnie w swoje rozgrzane ramiona.
-Wiesz co ? - zapytał po chwili, patrząc mi prosto w oczy.
-Co?
-Za dwa dni będziesz już tylko moja..- odparł wesoło.
-A teraz nie jestem?- lubiłam się z nim droczyć.
-No jesteś, ale wiesz.. tak formalnie.
-I co z tym zrobimy?-spojrzałam na niego zalotnie.
-Tobie to tylko jedno w głowie.
-A Tobie nie ?- aż przewróciłam oczami.
-Żenie się z niewyżytą seksualnie kobietą- puścił mi oczko.
-I tak mnie kochasz..Chyba :) -odparłam.
-Śmiesz wątpić? Zaraz mogę Ci to udowodnić- zbliżył się do mnie i lekko pocałował.
-I kto tu jest niewyżyty- roześmiałam się.
-Dobra.. Oboje jesteśmy..-pocałował mnie w skroń i przytulił.
Przegadaliśmy całe popołudnie. Rodzice polubili Piotra z czego bardzo się cieszyłam. Nie sądziłam, że tak łatwo pójdzie. Ojciec zawsze twierdził, że źle wybieram facetów i takim sposobem nigdy nie będę naprawdę szczęśliwa. W sumie trochę racji w tym było. Ja po prostu byłam zbyt łatwowierna przez co dużo wycierpiałam.
-Hanaa?- zaczął mój narzeczony, patrząc na mnie wnikliwie.
-Tak? oparłam się na łokciu, dzięki czemu mogłam spojrzeć w te jego obłędne oczy. Mimo, że w sypialni było ciemno, doskonale widziałam ten blask.
-Spodobałem się Twoim rodzicom ? Bo nie wiem czy wiesz, ale niezależnie od tego czy mnie polubią czy nie, i tak zostaniesz moją żoną..-posłał mi ciepły uśmiech.
-Zawsze mogę uciec ..-starałam się brzmieć poważnie, jednak moje starania poszły na marne.
Gawryło wybuchł śmiechem po czym zbliżył się do mnie i mocno wpił w moje usta. Nasze języki toczyły zaciętą bitwę, aż żal było to przerywać, ale zaczęło mi braknąć tchu.
-Nie pozwoliłbym Ci uciec, zapamiętaj to sobie- pogroził mi palcem przez co moje kąciki lekko się uniosły, za wszelką cenę próbowałam powstrzymać śmiech.
-A teraz tak na poważnie, to spodobałem im się czy nie ?
-Jeszcze pytasz? Mama jest tobą zachwycona, tata wreszcie znalazł partnera do rozmów o pracy, a Miri ciągle gada, że to nie możliwe, że dorwała takiego przystojniaka.
-To wszystko zasługa mojego uroku osobistego - odparł dumnie Piotr, charakterystycznie unosząc brwi.
-Jasne, wmawiaj sobie- postanowiłam trochę się z nim podroczyć.
-Wątpisz w moje możliwości? -długo nie musiałam czekać by Piotr przywarł do mnie.
Przygniótł mnie całym ciałem, tym samym uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
-Nie wątpię.. Kocham Cię - tym razem to ja wpiłam się w jego usta. Językiem drażniłam jego podniebienie, sprawiając mu tym ogromną przyjemność. Przyciągnęłam go maksymalnie blisko, błądząc rękoma po jego umięśnionym torsie. Po chwili, poczułam pod bluzką chłodne dłonie Piotra. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, co nie uszło uwadze Gawryly. Uśmiechnął się tylko pod nosem, wracając do za przestałej czynności. Rękoma błądził po całym moim ciele. Moja cienka bluzka była już podwinięta prawie do szyi, tym samym odsłaniając piersi.
Gawryło całował je czule, jedna po drugiej, w międzyczasie zdejmując koszulkę.
Jego ciało było wręcz idealne, a z każdą chwilą napalone coraz bardziej.
Jego pocałunki sprawiały mi rozkosz nie do opisania. Wędrował ustami od szyi do pępka. Postanowiłam nie być gorsza, zebrałam sobie w całą siłę i przewróciłam go na plecy. Spojrzał na mnie zdziwiony. Na mnie nie zrobiło to większego wrażenia i zwinnym ruchem pozbyłam się jego bokserek. Zaczęłam całować jego nagi tors, zaczepiając "niechcący" o męskość.
Wiedziałam , że jest na skraju, zresztą ja też byłam, złapał mnie delikatnie w tali, powodując, że znowu znalazłam się pod nim. Ostatni raz pocałował mnie namiętnie w usta i delikatnie we mnie wszedł. Jego zwinne ruchy sprawiały, że stawaliśmy się jednością. Poczułam w środku przyjemne ciepło, a moje ciało jakby rozpadło się na kawałeczki. Każdy z nich należał do Piotra. Gdy wyrównaliśmy oddechy, Gawryło delikatnie ze mnie wyszedł. Położył się obok, zagarniając mnie w swoje rozgrzane ramiona.
-Wiesz co ? - zapytał po chwili, patrząc mi prosto w oczy.
-Co?
-Za dwa dni będziesz już tylko moja..- odparł wesoło.
-A teraz nie jestem?- lubiłam się z nim droczyć.
-No jesteś, ale wiesz.. tak formalnie.
-I co z tym zrobimy?-spojrzałam na niego zalotnie.
-Tobie to tylko jedno w głowie.
-A Tobie nie ?- aż przewróciłam oczami.
-Żenie się z niewyżytą seksualnie kobietą- puścił mi oczko.
-I tak mnie kochasz..Chyba :) -odparłam.
-Śmiesz wątpić? Zaraz mogę Ci to udowodnić- zbliżył się do mnie i lekko pocałował.
-I kto tu jest niewyżyty- roześmiałam się.
-Dobra.. Oboje jesteśmy..-pocałował mnie w skroń i przytulił.
Mówiłam, że nie umiem pisać HOTÓW :(
Ale obiecałam, że spróbuje, więc macie.. takie coś wyszło.
Nie myślcie, że cały czas będzie tak kolorowoooo ! :D
Nie myślcie, że cały czas będzie tak kolorowoooo ! :D
KOMENTUJCIE I PROMUJCIE ! ♥
sobota, 28 czerwca 2014
Opowiadanie 2 cz.39 ♡
Siedzieliśmy na ławce i czekaliśmy na moich rodziców.
Trzymałam Piotra za rękę, wiedziałam, że się denerwuje.
-Córeczko!!- usłyszałam dobrze znany mi głos. Odwróciłam głowę do tyłu, ujrzałam moich rodziców i siostrę. Bez większego zastanowienia podniosłam się i podeszłam do nich, ciągnąc Piotra za sobą.
Matka od razu zagarnęłam mnie w swoje ramiona i mocno wycałowała.
-Jak ja się za Tobą stęskniłam- powiedziała przez łzy.
-Ja za Wami też- odparłam i wtuliłam się tym razem w ramiona ojca.
-Witaj, siostro- Miri szeroko się uśmiechnęła i podobnie jak rodzice, zagarnęła w ramiona.
Spojrzałam kątem oka na Piotra i dopiero w tej chwili przypomniałam sobie, że zapomniałam go przedstawić mojej rodzinie.
-Mamo, tato, Miri , to jest Piotr.
-Ten twój wybranek?- mama posłała mu ciepły uśmiech i bez większego zastanowienia przytuliła.
-Miło mi Panią poznać -rzekł Gawryło.
-Jaką Panią? Niedługo zagościsz w naszej rodzinie na dobre, więc po prostu mów do mnie mamo.-Piotr tylko lekko się uśmiechnął i podszedł do ojca, wymieniając z nim uścisk dłoni
-Wydajesz się być porządnym facetem, ale pamiętaj, że jak skrzywdzisz moją córeczkę to ja zniszczę Ciebie.
-Tatooo -spojrzałam na niego spod byka.
-No co ?-popatrzył na mnie niewinnym wzrokiem. -Przecież tylko ostrzegam -wzruszył ramionami.
-A ja jestem Miri - moja kochana siostrzyczka rzuciła się na mojego narzeczonego i wycałowała ze wszystkich stron, co przyznam, że mi się nie za bardzo podobało.
Po tych wszystkich przywitaniach udaliśmy się do samochodu. W czasie podróży mama opowiedziała mi o wszystkim co wydarzyło się od mojego wyjazdu do Polski.
Po niespełna 15 minutach byliśmy już pod naszym blokiem. Piotr pomógł ojcu z walizkami, a ja z mamą i siostrą poszłam przodem.
-Ładnie się urządziłaś - podsumowała Miri po zwiedzeniu całego mieszkania.
-Nawet bardzo ładnie- dodała mama, która właśnie weszła do kuchni.
-A gdzie reszta?-zapytałam.
-Chacken szkoli ci facet - odparła mama, po czym wybuchła śmiechem.
Na jej słowa automatycznie ruszyłam w stronę salonu.
-Zaczekaj- mama złapała mnie w łokciu. -Tak naprawdę to tylko rozmawiają o pracy.-wyjaśniła .
W sumie nic dziwnego, oboje byli lekarzami. Mało tego, oboje mieli specjalizację chirurgiczną.
-Fajny chłopak z tego Piotra -Miri przerwała ciszę, która panowała od kilkunastu sekund.
-Fajny- powtórzyłam po niej, lekko się uśmiechając.
-Widać, że Cię kocha - wtrąciła się mama.-Będzie dobrym zięciem, a przede wszystkim mężem.
-I całkiem niezłe z niego ciacho - dodała siostrzyczka.
-Nawet o tym nie myśl..-wycedziłam przez zęby.
-No coś ty, nawet na mnie nie spojrzał. Za to widać jak patrzy na Ciebie- Miri podeszła do mnie. -Cieszę się siostra, naprawdę się cieszę, że wreszcie znalazłaś odpowiedniego faceta.-wtuliła się we mnie .
-A co to za czułości?-usłyszałam rozbawiony głos ojca, który właśnie wchodził do kuchni.
-Stęskniły się za sobą- odpowiedziała mu mama, która była najwyraźniej wzruszoną zaistniałą sytuacją
-Hana, a powiedz mi jak poznałaś Piotra? Może dasz namiary Miri i jej też uda się dorwać takiego chirurga- zażartował Chacken.
-Nasze spotkanie zawdzięczamy Hanie. -odparł Piotr, który nie wiadomo kiedy stanął nieopodal mnie. Gdyby się nie odezwał, zapewne w ogóle bym go nie zauważyła.
-Chyba mojej niezdarności..-aż uśmiechnęłam się do siebie, wspominając owe spotkanie.
-To też. - Piotr puścił mi oczko i usiadł na krześle, obok mnie, łapiąc mnie delikatnie za rękę.
Ta część taka nieudana :( Inaczej to wszystko miało wyglądać ale przez ostatnie rewelacje w moim życiu, straciłam wenę. Mam nadzieję, że przynajmniej next będzie lepszy.. wiem, że krókie, dłogość też postaram się wynagrodzić Wam w następnej części.
Komentujcie ♥ i dzięki za cierpliwość :)
Siedzieliśmy na ławce i czekaliśmy na moich rodziców.
Trzymałam Piotra za rękę, wiedziałam, że się denerwuje.
-Córeczko!!- usłyszałam dobrze znany mi głos. Odwróciłam głowę do tyłu, ujrzałam moich rodziców i siostrę. Bez większego zastanowienia podniosłam się i podeszłam do nich, ciągnąc Piotra za sobą.
Matka od razu zagarnęłam mnie w swoje ramiona i mocno wycałowała.
-Jak ja się za Tobą stęskniłam- powiedziała przez łzy.
-Ja za Wami też- odparłam i wtuliłam się tym razem w ramiona ojca.
-Witaj, siostro- Miri szeroko się uśmiechnęła i podobnie jak rodzice, zagarnęła w ramiona.
Spojrzałam kątem oka na Piotra i dopiero w tej chwili przypomniałam sobie, że zapomniałam go przedstawić mojej rodzinie.
-Mamo, tato, Miri , to jest Piotr.
-Ten twój wybranek?- mama posłała mu ciepły uśmiech i bez większego zastanowienia przytuliła.
-Miło mi Panią poznać -rzekł Gawryło.
-Jaką Panią? Niedługo zagościsz w naszej rodzinie na dobre, więc po prostu mów do mnie mamo.-Piotr tylko lekko się uśmiechnął i podszedł do ojca, wymieniając z nim uścisk dłoni
-Wydajesz się być porządnym facetem, ale pamiętaj, że jak skrzywdzisz moją córeczkę to ja zniszczę Ciebie.
-Tatooo -spojrzałam na niego spod byka.
-No co ?-popatrzył na mnie niewinnym wzrokiem. -Przecież tylko ostrzegam -wzruszył ramionami.
-A ja jestem Miri - moja kochana siostrzyczka rzuciła się na mojego narzeczonego i wycałowała ze wszystkich stron, co przyznam, że mi się nie za bardzo podobało.
Po tych wszystkich przywitaniach udaliśmy się do samochodu. W czasie podróży mama opowiedziała mi o wszystkim co wydarzyło się od mojego wyjazdu do Polski.
Po niespełna 15 minutach byliśmy już pod naszym blokiem. Piotr pomógł ojcu z walizkami, a ja z mamą i siostrą poszłam przodem.
-Ładnie się urządziłaś - podsumowała Miri po zwiedzeniu całego mieszkania.
-Nawet bardzo ładnie- dodała mama, która właśnie weszła do kuchni.
-A gdzie reszta?-zapytałam.
-Chacken szkoli ci facet - odparła mama, po czym wybuchła śmiechem.
Na jej słowa automatycznie ruszyłam w stronę salonu.
-Zaczekaj- mama złapała mnie w łokciu. -Tak naprawdę to tylko rozmawiają o pracy.-wyjaśniła .
W sumie nic dziwnego, oboje byli lekarzami. Mało tego, oboje mieli specjalizację chirurgiczną.
-Fajny chłopak z tego Piotra -Miri przerwała ciszę, która panowała od kilkunastu sekund.
-Fajny- powtórzyłam po niej, lekko się uśmiechając.
-Widać, że Cię kocha - wtrąciła się mama.-Będzie dobrym zięciem, a przede wszystkim mężem.
-I całkiem niezłe z niego ciacho - dodała siostrzyczka.
-Nawet o tym nie myśl..-wycedziłam przez zęby.
-No coś ty, nawet na mnie nie spojrzał. Za to widać jak patrzy na Ciebie- Miri podeszła do mnie. -Cieszę się siostra, naprawdę się cieszę, że wreszcie znalazłaś odpowiedniego faceta.-wtuliła się we mnie .
-A co to za czułości?-usłyszałam rozbawiony głos ojca, który właśnie wchodził do kuchni.
-Stęskniły się za sobą- odpowiedziała mu mama, która była najwyraźniej wzruszoną zaistniałą sytuacją
-Hana, a powiedz mi jak poznałaś Piotra? Może dasz namiary Miri i jej też uda się dorwać takiego chirurga- zażartował Chacken.
-Nasze spotkanie zawdzięczamy Hanie. -odparł Piotr, który nie wiadomo kiedy stanął nieopodal mnie. Gdyby się nie odezwał, zapewne w ogóle bym go nie zauważyła.
-Chyba mojej niezdarności..-aż uśmiechnęłam się do siebie, wspominając owe spotkanie.
-To też. - Piotr puścił mi oczko i usiadł na krześle, obok mnie, łapiąc mnie delikatnie za rękę.
Ta część taka nieudana :( Inaczej to wszystko miało wyglądać ale przez ostatnie rewelacje w moim życiu, straciłam wenę. Mam nadzieję, że przynajmniej next będzie lepszy.. wiem, że krókie, dłogość też postaram się wynagrodzić Wam w następnej części.
Komentujcie ♥ i dzięki za cierpliwość :)
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Opowiadanie 2 cz.38 ♡
***MIESIĄC PÓŹNIEJ
Opierałam się o zimne płytki. Kolejny męczący zabieg, kolejne pięć godzin na bloku.
Byłam strasznie zmęczona, co można było bez trudu zauważyć. Jednak fakt, że operacja zakończyła się sukcesem dawał mi ogromną satysfakcję. Właśnie w takich momentach wiedziałam, że jestem na odpowiednim miejscu. Świadomość, że kolejny raz komuś pomogłam, kolejny raz uratowałam ludzkie życie była bezcenna. Chyba tylko lekarz będzie w stanie zrozumieć co czuję w takich momentach.
Zdjęłam fartuch i dokładnie umyłam ręce. Następnie udałam się do swojego gabinetu po torebkę. Dyżur skończyłam już dawno i wreszcie mogłam udać się do domu. Chociaż przyznam ,że wcale mi się tam nie spieszyło. Piotr miał nocny dyzur, przez co skazana byłam na wieczór z książką. Te spędzone z Gawryłą były zdecydowanie przyjemniejsze. W mieszkaniu byłam już po 20 minutach. Pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki. Postanowiłam wziąć długą, gorącą kąpiel. Która zajęła przynajmniej część tego wieczoru. Nadchodzące dni szykowały się bardzo pracowite i zapewne nie będę miała czasu na tego typu przyjemności. Organizacja ślubu pochłaniała masę czasu.
W końcu nie dalej jak za trzy dni miałam zostać żoną samego Piotra Gawryły. Już nie mogłam się doczekać tego dnia.
Po kąpieli, udałam się do salonu i ulokowałam wygodnie na kanapie. Sięgnęłam po ulubioną książkę i oddałam się lekturze. Tak naprawdę to w ogóle nie mogłam się na niej skupić. Do tego wyjątkowego dnia pozostało coraz mniej czasu, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Jutro mieli przylecieć moi rodzice, czego również się obawiałam. Byłam pewna, że polubią Piotra, w końcu takiego faceta nie da się nie lubić, ale zawsze pozostawała ta szansa, że coś się nie uda. Tego wieczoru po raz pierwszy myślałam tak poważnie o swojej przyszłości. Teraz to już można powiedzieć że to jest NASZA przyszłość. Pierwszy raz pomyślałam poważnie o dziecku, poczułam w głębi siebie, że to już ten czas. Nie wiedziałam co na to Piotr, nie poruszaliśmy tego tematu. W końcu on miał juz Tośkę i mógł po prostu nie chcieć drugiego dziecka. Zamiast się zadręczać, powinnam go zapytać, ale jednak wolałam by to wyszło od niego. Nic na siłę.
To całe rozmyślanie sprawiło, że mimowolnie przymknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam do świata snów.
Obudził mnie czyjś dotyk. Natychmiast otworzyłam oczy. Okazało się,że to Piotr wrócił ze szpitala i przykrywał mnie kocem.
-Śpij- szepnął mi do ucha, przy okazji lekko całując w czoło.
-Która godzina?- wymamrotałam.
-Po 9.
-Co?!- od razu zerwałam się z łóżka.-Przecież za godzinę mam być na lotnisku- wytłumaczyłam, widząc zdziwioną minę mojego Piotrusia.
-No tak.. całkiem zapomniałem- odparł zmieszany Piotr. Chyba było mu głupio, że zapomniał o teściach. -Pojadę z Tobą- dodał, lekko się przy tym uśmiechając.
-Skoro chcesz.. -wzruszyłam ramionami. -Pędzę do łazienki, bo nie zdążymy.- dałam mu całusa. Jednak mój niewyżyty facet przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
-Może Ci pomogę?- zapytał zalotnie. Jego wyraz twarzy od razu uległ zmianie. Jego oczy błyszczały się, a ja dobrze wiedziałam o co mu chodzi.
-Wtedy to już na pewno nie zdążymy, a chyba nie chcesz na samym wstępie narazić się teściom?
-O nie..- odparł zawiedziony.
Już po 30 minutach byliśmy w drodze na lotnisko. Piotr nic nie mówił, ale widziałam jak to przeżywa. Normalnie jak bym widziała siebie sprzed kilku miesięcy, kiedy to jechaliśmy do Katowic. Wtedy się śmiał, a teraz zachowuje się podobnie.
-Nie denerwuj się tak, będzie dobrze- postanowiłam dodać mu otuchy, kładąc dłoń na jego nodze.
-Co? - popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. -Nie , nie . Nie denerwuje się - kłamał jak z nut. Chciał za wszelką cenę pokazać, że jest silny.
-Jasneeee - posłałam mu ciepły uśmiech, który natychmiast odwzajemnił.
-Oj Hana, Hana..-westchnął.
-Hmm ?
-Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, a chyba już za dużo o mnie wiesz -powiedział całkiem poważnie.
-Jeszcze możesz się wycofać-odparłam bez zastanowienia.
-Zapomnij, kochanie. - Te słowa wywołały u mnie spory uśmiech, co nie uszło uwadze Gawryły.
***MIESIĄC PÓŹNIEJ
Opierałam się o zimne płytki. Kolejny męczący zabieg, kolejne pięć godzin na bloku.
Byłam strasznie zmęczona, co można było bez trudu zauważyć. Jednak fakt, że operacja zakończyła się sukcesem dawał mi ogromną satysfakcję. Właśnie w takich momentach wiedziałam, że jestem na odpowiednim miejscu. Świadomość, że kolejny raz komuś pomogłam, kolejny raz uratowałam ludzkie życie była bezcenna. Chyba tylko lekarz będzie w stanie zrozumieć co czuję w takich momentach.
Zdjęłam fartuch i dokładnie umyłam ręce. Następnie udałam się do swojego gabinetu po torebkę. Dyżur skończyłam już dawno i wreszcie mogłam udać się do domu. Chociaż przyznam ,że wcale mi się tam nie spieszyło. Piotr miał nocny dyzur, przez co skazana byłam na wieczór z książką. Te spędzone z Gawryłą były zdecydowanie przyjemniejsze. W mieszkaniu byłam już po 20 minutach. Pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki. Postanowiłam wziąć długą, gorącą kąpiel. Która zajęła przynajmniej część tego wieczoru. Nadchodzące dni szykowały się bardzo pracowite i zapewne nie będę miała czasu na tego typu przyjemności. Organizacja ślubu pochłaniała masę czasu.
W końcu nie dalej jak za trzy dni miałam zostać żoną samego Piotra Gawryły. Już nie mogłam się doczekać tego dnia.
Po kąpieli, udałam się do salonu i ulokowałam wygodnie na kanapie. Sięgnęłam po ulubioną książkę i oddałam się lekturze. Tak naprawdę to w ogóle nie mogłam się na niej skupić. Do tego wyjątkowego dnia pozostało coraz mniej czasu, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Jutro mieli przylecieć moi rodzice, czego również się obawiałam. Byłam pewna, że polubią Piotra, w końcu takiego faceta nie da się nie lubić, ale zawsze pozostawała ta szansa, że coś się nie uda. Tego wieczoru po raz pierwszy myślałam tak poważnie o swojej przyszłości. Teraz to już można powiedzieć że to jest NASZA przyszłość. Pierwszy raz pomyślałam poważnie o dziecku, poczułam w głębi siebie, że to już ten czas. Nie wiedziałam co na to Piotr, nie poruszaliśmy tego tematu. W końcu on miał juz Tośkę i mógł po prostu nie chcieć drugiego dziecka. Zamiast się zadręczać, powinnam go zapytać, ale jednak wolałam by to wyszło od niego. Nic na siłę.
To całe rozmyślanie sprawiło, że mimowolnie przymknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam do świata snów.
Obudził mnie czyjś dotyk. Natychmiast otworzyłam oczy. Okazało się,że to Piotr wrócił ze szpitala i przykrywał mnie kocem.
-Śpij- szepnął mi do ucha, przy okazji lekko całując w czoło.
-Która godzina?- wymamrotałam.
-Po 9.
-Co?!- od razu zerwałam się z łóżka.-Przecież za godzinę mam być na lotnisku- wytłumaczyłam, widząc zdziwioną minę mojego Piotrusia.
-No tak.. całkiem zapomniałem- odparł zmieszany Piotr. Chyba było mu głupio, że zapomniał o teściach. -Pojadę z Tobą- dodał, lekko się przy tym uśmiechając.
-Skoro chcesz.. -wzruszyłam ramionami. -Pędzę do łazienki, bo nie zdążymy.- dałam mu całusa. Jednak mój niewyżyty facet przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
-Może Ci pomogę?- zapytał zalotnie. Jego wyraz twarzy od razu uległ zmianie. Jego oczy błyszczały się, a ja dobrze wiedziałam o co mu chodzi.
-Wtedy to już na pewno nie zdążymy, a chyba nie chcesz na samym wstępie narazić się teściom?
-O nie..- odparł zawiedziony.
Już po 30 minutach byliśmy w drodze na lotnisko. Piotr nic nie mówił, ale widziałam jak to przeżywa. Normalnie jak bym widziała siebie sprzed kilku miesięcy, kiedy to jechaliśmy do Katowic. Wtedy się śmiał, a teraz zachowuje się podobnie.
-Nie denerwuj się tak, będzie dobrze- postanowiłam dodać mu otuchy, kładąc dłoń na jego nodze.
-Co? - popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. -Nie , nie . Nie denerwuje się - kłamał jak z nut. Chciał za wszelką cenę pokazać, że jest silny.
-Jasneeee - posłałam mu ciepły uśmiech, który natychmiast odwzajemnił.
-Oj Hana, Hana..-westchnął.
-Hmm ?
-Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem, a chyba już za dużo o mnie wiesz -powiedział całkiem poważnie.
-Jeszcze możesz się wycofać-odparłam bez zastanowienia.
-Zapomnij, kochanie. - Te słowa wywołały u mnie spory uśmiech, co nie uszło uwadze Gawryły.
Pewnie jak zawsze za krótkie, ale nie miałam czasu na napisanie dłuższej części.
Odpowiadają Wam takie szybkie przejścia w czasie, czy raczej nie? Chciałam szybciej dojść do ślubu, bo już mam pomysły na następne nexty :)
CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE I PROMUJCIE BLOGA! ♥♥♥
+Dziękuję za tyle miłych komentarzy!
sobota, 21 czerwca 2014
Opowiadanie 2 cz.37 ♡
Operacja trwała dobre 3 godziny. Oboje z Wójcikiem stwierdziliśmy, że sprawę Marcina zostawimy na jutro. Byłam zmęczona i jedyne o czym teraz marzyłam, to by zasnąć w swoim łóżku, wtulając się w ramiona ukochanego mężczyzny.
Udałam się do swojego gabinetu, po drodze już zsuwając ze swych ramion kitel. Powiesiłam go na wieszak i przysiadłam na fotelu.
Dopiero w tym momencie przypomniałam sobie o Piotrze.
Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przyjechał razem ze mną. Mało tego, miałam się odezwać jak tylko dowiem się na czym polega problem, a tymczasem nie dałam znaku życia od 4 godzin. Automatycznie sięgnęłam po swoją torebkę.
Pośpiesznie szukałam telefonu, który jak na złość gdzieś się zagubił.
Oczywiście standardowo, znalazłam go na samym dnie torby. Zawsze jak czegoś szukałam to musiałam przetrzepać całą torebkę. Nigdy nie mogło być tak, ,że akurat owa rzecz jest na wierzchu. Miałam 7 nieodebranych połączeń.
Natychmiast oddzwoniłam ale tym razem to Piotr nie odbierał.
Wkurzona zabrałam swoje rzeczy i udałam się na chirurgię, z nadzieją, że tam spotkam Gawryłe.
Nie myliłam się. Zauważyłam go na drugim końcu korytarza, rozmawiał z Wiktorią. Bez zastanowienia, podeszłam.
-No to już chyba wracacie do domu- odparła wesoło Consalida. Jednak Piotr nie wiedział o co jej chodzi, ponieważ stał tyłem do mojej osoby.
-Najwyższa pora- powiedziałam, łapiąc Piotra w łokciu. Dopiero teraz zorientował się co jest grane.
-To widzimy się jutro na dyżurze. Pa- krzyknęła na odchodne rudowłosa.
-Paaa- odpowiedział Piotr, łapiąc mnie w tali. Przybliżył mnie do siebie i pocałował. Uwielbiałam jego miękkie wargi, dlatego ciężko było mi się od niego oderwać. Jednak ktoś w tym związku musi trzeźwo myśleć.
W końcu staliśmy w środku nocy na szpitalnym korytarzu. Wolałam by te czułości poczekały, aż wrócimy do domu.
Nie była to kwestia tego, że ktoś nas może zobaczyć, przecież i tak już cały szpital wie o naszym związku, jednak zmęczenie dawało o sobie znać. Już naprawdę ledwo stałam.
-Co za miłe powitanie- spojrzałam na niego wymownie, delikatnie się przy tym uśmiechając.
-Jak zawsze- wzruszył charakterystycznie ramionami, co wywołało jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.
-Idziemy?- zapytałam, łapiąc go za rękę. Ten tylko kiwnął głową, w celu potwierdzenia mojej propozycji.
-Miałaś się odezwać.. Martwiłem się o Ciebie..- w jego głosie można było usłyszeć troskę. Na każdym kroku dawał mi dowody, że jestem dla niego ważna. Było to dla mnie po części nowością, że mój chłopak, a właściwie narzeczony stawia moje dobro ponad wszystko.
-Wiem. Przepraszam, całkiem wyleciało mi z głowy, że miałam się odezwać..-trochę było mi głupio. Przecież mógł sobie wrócić do domu , wyspać się. Czekał na mnie kilka godzin, to na pewno nie było dobre dla jego organizmu, który jeszcze w pełni się nie zregenerował po wypadku. Ale z drugiej strony, pewnie i tak nie pozwolił by mi wracać samej po nocy.
-A jak pacjentka? Ten stażysta bardzo narozrabiał?- spojrzałam na niego pytająco. Przecież ja mu nic nie mówiłam o powodzie mojego nocnego pobytu w szpitalu.
-Spotkałem Darka, wyjaśnił mi wszystko- sprostował.
-Od samego początku działa mi na nerwy. Niby u nas tylko kontynuuje staż, a zachowuje się jak by go dopiero zaczął.
-Ojj ciężkie będzie miał życie. Konflikt z panią Doktor to nic dobrego- odparł Piotr, przez co dostał małego kuksańca w bok.
-Przerabiałeś już to ?
-Yhyym. Swoją drogą to musiał Ci nieźle podpaść, patrząc na sposób w jakim o nim mówisz.
-Powiedzmy, że mamy inne poglądy na różne tematy. -odparłam, szukając w torebce kluczyków.
Moje poszukiwania poszły zadziwiająco łatwo, dzięki czemu już po chwili jechaliśmy ulicami Warszawy do domu.
Droga zajęła dosłownie kilka minut. Pierwsze co zrobiliśmy z Piotrem, po wejściu do mieszkania to przebraliśmy się w piżamy, o ile można tak to nazwać. Piotr pozostał w samych bokserkach, natomiast ja założyłam, krótką bluzeczkę na ramiączka, która mało co mi zakrywała. Zgodnie stwierdziliśmy, że prysznic poczeka do rana.
Położyłam się obok ukochanego, gasząc lampkę. Ten od razu zagarnął mnie w swoje ramiona. Jedną rękę umieścił na moich pośladkach, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po wewnętrznej partii nóg, druga zaś powędrowała na mój brzuch.
W końcu zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie pocałował. Z czasem pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i zachłanne.
Odrywaliśmy się od siebie tylko by nabrać powietrza. Piotr oparł się na łokciu i zawisł nade mną. Wpatrywałam się w jego boskie oczy, które całkowicie mnie hipnotyzowały. Byłam w stanie dla niego zrobić wszystko. Poczułam jego usta na mojej szyi, dekolcie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a w środku czułam dziwne uczucie żaru, który pojawiał się zawsze przy Piotrze.
-Piotr, wiesz dobrze, że nie możesz..- odparłam zawiedziona.
Gawryło złapał moją twarz w dłonie, jednocześnie odgarniając kosmyk włosów.
-Ufasz mi?- zapytał.
-Ufam- odparłam, bez zastanowienia.
-W takim razie, już nic nie mów..-wpił się w moje usta. Pieścił pocałunkami moje podniebienie, jednocześnie dobierając się do mojej bluzki, która po chwili wylądowała na podłodze. Gładził rękami moje piersi, sprawiając mi tym ogromną przyjemność.
Dawno nie przeżyłam tak upojnej nocy, wreszcie mogłam odreagować ostatnie wydarzenia.
Zasypiając zerknęłam jeszcze na zegarek, była 4:08, a na dworze już świtało. Zastanawiałam się tylko jak jutro wstaniemy do pracy. Szybko odgoniłam od siebie tą myśl i ponownie wtuliłam się w Piotra.
Operacja trwała dobre 3 godziny. Oboje z Wójcikiem stwierdziliśmy, że sprawę Marcina zostawimy na jutro. Byłam zmęczona i jedyne o czym teraz marzyłam, to by zasnąć w swoim łóżku, wtulając się w ramiona ukochanego mężczyzny.
Udałam się do swojego gabinetu, po drodze już zsuwając ze swych ramion kitel. Powiesiłam go na wieszak i przysiadłam na fotelu.
Dopiero w tym momencie przypomniałam sobie o Piotrze.
Zupełnie wyleciało mi z głowy, że przyjechał razem ze mną. Mało tego, miałam się odezwać jak tylko dowiem się na czym polega problem, a tymczasem nie dałam znaku życia od 4 godzin. Automatycznie sięgnęłam po swoją torebkę.
Pośpiesznie szukałam telefonu, który jak na złość gdzieś się zagubił.
Oczywiście standardowo, znalazłam go na samym dnie torby. Zawsze jak czegoś szukałam to musiałam przetrzepać całą torebkę. Nigdy nie mogło być tak, ,że akurat owa rzecz jest na wierzchu. Miałam 7 nieodebranych połączeń.
Natychmiast oddzwoniłam ale tym razem to Piotr nie odbierał.
Wkurzona zabrałam swoje rzeczy i udałam się na chirurgię, z nadzieją, że tam spotkam Gawryłe.
Nie myliłam się. Zauważyłam go na drugim końcu korytarza, rozmawiał z Wiktorią. Bez zastanowienia, podeszłam.
-No to już chyba wracacie do domu- odparła wesoło Consalida. Jednak Piotr nie wiedział o co jej chodzi, ponieważ stał tyłem do mojej osoby.
-Najwyższa pora- powiedziałam, łapiąc Piotra w łokciu. Dopiero teraz zorientował się co jest grane.
-To widzimy się jutro na dyżurze. Pa- krzyknęła na odchodne rudowłosa.
-Paaa- odpowiedział Piotr, łapiąc mnie w tali. Przybliżył mnie do siebie i pocałował. Uwielbiałam jego miękkie wargi, dlatego ciężko było mi się od niego oderwać. Jednak ktoś w tym związku musi trzeźwo myśleć.
W końcu staliśmy w środku nocy na szpitalnym korytarzu. Wolałam by te czułości poczekały, aż wrócimy do domu.
Nie była to kwestia tego, że ktoś nas może zobaczyć, przecież i tak już cały szpital wie o naszym związku, jednak zmęczenie dawało o sobie znać. Już naprawdę ledwo stałam.
-Co za miłe powitanie- spojrzałam na niego wymownie, delikatnie się przy tym uśmiechając.
-Jak zawsze- wzruszył charakterystycznie ramionami, co wywołało jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.
-Idziemy?- zapytałam, łapiąc go za rękę. Ten tylko kiwnął głową, w celu potwierdzenia mojej propozycji.
-Miałaś się odezwać.. Martwiłem się o Ciebie..- w jego głosie można było usłyszeć troskę. Na każdym kroku dawał mi dowody, że jestem dla niego ważna. Było to dla mnie po części nowością, że mój chłopak, a właściwie narzeczony stawia moje dobro ponad wszystko.
-Wiem. Przepraszam, całkiem wyleciało mi z głowy, że miałam się odezwać..-trochę było mi głupio. Przecież mógł sobie wrócić do domu , wyspać się. Czekał na mnie kilka godzin, to na pewno nie było dobre dla jego organizmu, który jeszcze w pełni się nie zregenerował po wypadku. Ale z drugiej strony, pewnie i tak nie pozwolił by mi wracać samej po nocy.
-A jak pacjentka? Ten stażysta bardzo narozrabiał?- spojrzałam na niego pytająco. Przecież ja mu nic nie mówiłam o powodzie mojego nocnego pobytu w szpitalu.
-Spotkałem Darka, wyjaśnił mi wszystko- sprostował.
-Od samego początku działa mi na nerwy. Niby u nas tylko kontynuuje staż, a zachowuje się jak by go dopiero zaczął.
-Ojj ciężkie będzie miał życie. Konflikt z panią Doktor to nic dobrego- odparł Piotr, przez co dostał małego kuksańca w bok.
-Przerabiałeś już to ?
-Yhyym. Swoją drogą to musiał Ci nieźle podpaść, patrząc na sposób w jakim o nim mówisz.
-Powiedzmy, że mamy inne poglądy na różne tematy. -odparłam, szukając w torebce kluczyków.
Moje poszukiwania poszły zadziwiająco łatwo, dzięki czemu już po chwili jechaliśmy ulicami Warszawy do domu.
Droga zajęła dosłownie kilka minut. Pierwsze co zrobiliśmy z Piotrem, po wejściu do mieszkania to przebraliśmy się w piżamy, o ile można tak to nazwać. Piotr pozostał w samych bokserkach, natomiast ja założyłam, krótką bluzeczkę na ramiączka, która mało co mi zakrywała. Zgodnie stwierdziliśmy, że prysznic poczeka do rana.
Położyłam się obok ukochanego, gasząc lampkę. Ten od razu zagarnął mnie w swoje ramiona. Jedną rękę umieścił na moich pośladkach, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po wewnętrznej partii nóg, druga zaś powędrowała na mój brzuch.
W końcu zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie pocałował. Z czasem pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i zachłanne.
Odrywaliśmy się od siebie tylko by nabrać powietrza. Piotr oparł się na łokciu i zawisł nade mną. Wpatrywałam się w jego boskie oczy, które całkowicie mnie hipnotyzowały. Byłam w stanie dla niego zrobić wszystko. Poczułam jego usta na mojej szyi, dekolcie. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a w środku czułam dziwne uczucie żaru, który pojawiał się zawsze przy Piotrze.
-Piotr, wiesz dobrze, że nie możesz..- odparłam zawiedziona.
Gawryło złapał moją twarz w dłonie, jednocześnie odgarniając kosmyk włosów.
-Ufasz mi?- zapytał.
-Ufam- odparłam, bez zastanowienia.
-W takim razie, już nic nie mów..-wpił się w moje usta. Pieścił pocałunkami moje podniebienie, jednocześnie dobierając się do mojej bluzki, która po chwili wylądowała na podłodze. Gładził rękami moje piersi, sprawiając mi tym ogromną przyjemność.
Dawno nie przeżyłam tak upojnej nocy, wreszcie mogłam odreagować ostatnie wydarzenia.
Zasypiając zerknęłam jeszcze na zegarek, była 4:08, a na dworze już świtało. Zastanawiałam się tylko jak jutro wstaniemy do pracy. Szybko odgoniłam od siebie tą myśl i ponownie wtuliłam się w Piotra.
Jakie długie wyszło!
Hotów nie umiem pisać, więc za dużo w tej kwestii nie wymagajcie. Jednak obiecuję niedługo jakiegoś hota stworzyć, specjalnie dla Was.
Hotów nie umiem pisać, więc za dużo w tej kwestii nie wymagajcie. Jednak obiecuję niedługo jakiegoś hota stworzyć, specjalnie dla Was.
A co do nexta, to prawdopodobnie dodam w poniedziałek! :D
Zależy od motywacji:)
KOMENTUJCIE! ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)